Kamery live
prognoza pogody

Jasełka „Rabiańskiej Ślebody” – awantury w szopce

19 stycznia 2018 10:08

„Rabiańska Śleboda” przyjechała swoim jasełkowym spektaklem ucieszyć nowotarżan. A jasełka te – zachowując całą tradycyjną rekwizytornię – wyraźnie poszły w stronę szopkowego kabaretu. Nic dziwnego, skoro tekst tworzyła naczelna autorka i inspiratorka „Trutni”, Wanda Czubernatowa. A „Ślebodzie” też nie brakuje konceptu ani dowcipu.

Jasełka „Rabiańskiej Ślebody” – awantury w szopce

 

Wszystko zaczęło się „pastorałką współczesną”, bo choć rzecz się działa w polach pod Betlejem – zabrzmiało „Stepie szeroki…”. Pastuszkowie byli w gumofilcach i wcale nie tak wartcy, nie tak ufni, nie tak trzeźwi, nie tak prości, jak przystało na pierwszych świadków objawienia Boga w ludzkiej postaci. Prawdę mówiąc – posnęli tak, że aniołowie niebiescy (a tak de facto posłańcy Starosty) musieli ich budzić z pomocą trąb jerychońskich. Wtedy dopiero zerwali się na równe nogi w przerażeniu, że to atak ptasiej grypy… Mieli iść do szopki i oddać hołd Narodzonemu, ale nie wiedzieli którędy, bo nie wiodła ich żadna gwiazda.

W innym miejscu, a w tym samym czasie Herod z ciupagą a Herodiada z wałkiem do ciasta skaczą sobie do oczu. Herodiada powzięła bowiem wiadomość o nowym Królu, co się narodził i pewnie zechce zrzucić jej męża z tronu. Herod uznaje te rewelacje za „opowieści dziwnej treści”, bo któżby wierzył swarliwej babie. Ale na wszelki wypadek każe jednemu Bodkowi (czyli bodyguardowi) ściąć łeb drugiemu Bodkowi, który złe wieści potwierdza. Ścinka tępym narzędziem jednak też się nie udaje.

Na tej zwadzie zastają ich Trzej Mędrcy przybyli z dalekich krain, bo przecież „mądrość nie zna granic”. Każdy gwarzy z innym akcentem, jeden z angielska, drugi z francuska, a trzeci jest w czapie i w kożuchu. Może by nie zaszli do Herodowego pałacu, gdyby ich w drodze zbójnicy nie napadli i nie złupili. Zabrali wszystko – mirrę, kadzidło, z wyjątkiem złota, bo ono „jest dobrze ulokowane – w warszawskich kamienicach”. Trzej Królowie zresztą też jacyś dziwni, bo zamiast szukać Dzieciątka, gadają o interesach i szukają spirytusu na wszelkie niedomogi zmęczonego daleką podrożą ciała.

Ale że historia musi się dziać – z Herodem zaczyna harcować Śmierć nieprzekupna i diabliczki takie, że niejeden Herod dałby się im potarmosić. Skazany na ścięcie Bodek też chciałby zemstę klasową uskutecznić na koronowanym tyranie. Dramat – jak w filmie buduje muzyka. Odtwarzacz trochę się zacina, ale rzeczywistość przecież musi skrzeczeć.

Drogą nie wiedzieć jaką, pastuszkowie w końcu trafiają do szopy. Jeden już wyciąga oscypki w darze, ale nagle z niebieskich wyżyn odzywa się przestroga: „krówskie oscypecki to produkt zdradziecki”.

Nie dość na tym – jak parytet, to do stajenki na dodatek jakieś podejrzane pastereczki przyłażą i dalejże – kłócić się, która co lepszego przyniosła, bo ta bezrobotna mogła tylko cukierka ukradzionego w supermarkecie. Co gorsza – jeszcze chłop babą – on w gumofilcach, ona w stylonowym fartuszku – urządzają awanturę w stajence. To bezhołowie pewnie dlatego, że „starosta sobie gniazdko w mieście uwił i już zapomniał o Rabusi”. Aż św. Józef musiał się ruszyć i rozwrzeszczane towarzystwo pogromić.

– Oni już zawsze tacy… – wzdycha anioł, sypiąc litanią grzechów powszednich. – A najgorsze zdanie to mają o księżach – kończy.

– Wszyscy tacy? Ni ma ani dziyńciu sprawiedliwyk? – pyta św. Józef.

– Ano, nie ma… – znowu wzdycha anioł. – To są dobrzy ludzie, tylko grzeszni.

– Przecież jakby nie grzeszyli, to po co by byli ci duchowni? – odzywa się już trzeźwo i literacką polszczyzną jeden pastuszek.

– A, tak, tak… Ładnie powiedziane – potwierdza drugi anioł.

Nie pozostaje zamknąć awanturę w szopce inaczej niż góralską kolędą.

Ślebodzie” należało się za ten spektakl „do kapelusza” a właściwie do kasku służb komunalnych Heroda w pomarańczowych odblaskach.

os 19.01.2018
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również