Święto Bacowskie – w zimnie, ale murem przy tradycji
LUDŹMIERZ. Tradycji stało się zadość. Tego roku na Niedzielę Dobrego Pasterza przypadło Święto Bacowskie w ludźmierskim Sanktuarium. Razem z gronem naszych hodowców, baców i juhasów modlili się o szczęśliwy wypas przedstawiciele owczarskiej branży ze Słowacji.

Niektórzy bacowie, zachęceni saharyjskim ciepłem i wzrostem trawy, rozpoczęli wypas wkrótce po Wielkanocy. Przezorniejsi jeszcze przytrzymali owce w zagrodach i teraz przeczekują powrót zimna. Ci mogli teraz uczestniczyć w Święcie Bacowskim, które ma swój uświęcony tradycją ceremoniał. Rozpoczął je paradny przemarsz z owczym stadkiem, muzyką „Podhalan” i paradnymi fasiągami, z dziedzińca Instytutu Dziedzictwa Niematerialnego Ludów Karpackich do sanktuaryjnej studzienki. Tam została poświęcona woda, którą bacowie kropią ruszające na hale stada.
Przybrane kosówką stągwie niesione były przed ołtarz w uroczystej procesji, z księżmi w góralskich ornatach, ze sztandarami Związku Podhalan. Wśród przybyłych na to religijno-regionalne wydarzenie był Andrzej Gąsienica-Makowski, pełnomocnik wojewody ds. owczarstwa.
Koncelebrze Mszy Św. przewodniczył i homilię głosił ks. Aleksander Smarduch rodem z Nowego Targu. Jego słowo przypomniało wiele ewangelicznych obrazów, które tworzą pasterski etos, słów o błogosławieństwie i wdzięczności, która powinna się przejawić pięknym życiem.
Jako dary ołtarza bacowie złożyli jagnię, oscypki, bundz, bryndzę, redy kołki, chleb i pętko kiełbasy. Po Mszy Św. brali z koszy wodę święconą , szczapy z wielkosobotniego ogniska do rozpalenia zawaternika w bacówce oraz sanktuaryjne kalendarze, żeby przez cały letni sezon przypominały pracującym przy owcach o świątecznych dniach.
Ci bacowie, którzy jeszcze nie rozpoczęli wypasu, jak zwykle, ruszą z owcami w pienińskie Jaworki, w tatrzańskie doliny, w Bieszczady, na tereny łemkowskie. Wiele stad będzie się pasło na Spiszu, Orawie, w różnych miejscowościach Podhala i na przydomowych pastwiskach. Mimo, że tradycja ma się dobrze, jagnięcinę wchłania krajowy rynek, a popyt na owcze produkty nie słabnie – ciągłym problemem jest niedostatek juhasów. Sytuację niewiele zmieniły kursy dla baców i juhasów, zainicjowane przez Samorząd Województwa Małopolskiego.
(asz)
Fot. Paweł Kos
Komentarze
Wszystko piękne ale ten pies no widać że zabiedzony.