Kamery live
prognoza pogody

Smutek na Targowicy

Wyciszenie Włącz dźwięk

NOWY TARG. Nie od dziś było wiadomo, że klientela ze Słowacji to racja bytu nowotarskich targów. Zamknięcie granic zniszczyło ten system naczyń połączonych. W Wielką Sobotę na Nowej Targowicy zaledwie kilku sprzedawców nie miało komu sprzedać swoich produktów.

Tymczasem nadchodzi czas nowalijek, warzyw, sadzonek i wiosennych zakupów. Obostrzenia dotyczące bazarów dopuszczają co prawda – w odpowiednich odstępach – trzech klientów przed jednym stoiskiem na wolnym powietrzu, ale na Nowej Targowicy nawet tej minimalnej liczby nie widać. Jedni uważają, że bazary trzeba zamknąć, bo to jedna z wylęgarni koronawirusa, inni natomiast są przekonani, że stragany na wolnym powietrzu za bezpieczniejsze od zamkniętych przestrzeni sklepowych.

Jedno jest pewne – na targowiska trafiają świeże płody rolne od rodzimych producentów. Tymczasem większość tego, co oferują supermarkety, to towar z importu.

– Najbardziej mi żal producentów żywności – mówi Janusz Chowaniec, prezes spółki Nowa Targowica. – Tych, którzy zainwestowali w produkcję kapusty, pomidorów, warzyw. Bo oni najwięcej stracą. A lukę na rynku natychmiast wypełni import.

Część osób handlujących na targowicy już wcześniej zaopatrzyła się w wiosenną odzież. Tego towaru prawdopodobnie już nie uda się sprzedać. Sporo mężczyzn prowadzących stoiska zatrudniło się do prac fizycznych na budowach, które ruszyły wiosną. Inni chwytają się dorywczych zajęć, jeszcze inni siedzą w domu, z trwogą obliczając, jak długo oszczędności pozwolą przerwać rodzinie.

Ze Stowarzyszenia Kupieckiego Nowa Targowica wyszła inicjatywa, stworzenia facebookowej platformy, na której handlujący mogliby się kontaktować, wymieniać informacje, reklamować swoje stoiska. Ale dopóki nie zostaną zmniejszone obostrzenia, dopóki nie zostanie otwarta przynajmniej granica ze Słowacją – do akcji reklamowej można się jedynie przygotowywać. Na razie granice pozostaną zamknięte do 3. maja.

Kiedy po wyjściu stad na hale pojawią się bryndza, bundz, oscypki – nie wiadomo, czy i w jakich warunkach będzie można sprzedawać te produkty.

Wielka niepewność kładzie się cieniem na „najnowocześniejszym targowisku Europy środkowo-wschodniej”. Właściciele stoisk czekają na jakiś konkretny ruch ze strony rządu, ale jeśli to czekanie będzie się przedłużało, stracą to, co zainwestowali w swoje towary, w produkcję sadzonek, warzyw i owoców. Nie wiedzą też, jak podmioty dzierżawiące teren pod stoiska podejdą do sprawy czynszu w okresie bezruchu. Bo większość z nich ma umowy długoterminowe. Trwoga ogarnia jednak i tych, którzy w budowę Nowej Targowicy zainwestowali swoje pieniądze i zaryzykowali wzięcie kredytów.

– Targowica była, jest i będzie – mówi prezes Chowaniec. – Przetrwała ciężkie czasy, wojny i stan wojenny. – Ale jeśli potrwa to za długo, handel tak szybko się nie odtworzy… Tymczasem importerzy tylko czekają, żeby załamała się krajowa produkcja. Jesteśmy w kontakcie z kupcami, oni chcą przyjeżdżać, jednak ciągle nie wiemy, kiedy skończą się obostrzenia.

(asz)

 

   

 

Anna Szopińska 13.04.2020
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

2 komentarze
Babazgór 08:29 14.04.2020

Być może targowica przetrwa, tylko trudniej będzie przetrwać handlującym, którzy od marca nie zarabiają. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, aby od nich jeszcze zdzierać czynsz.

Remik 04:46 18.04.2020

Powinno się karać tych co pobierają czynsz przecież jest zakaz handlu skąd brać kasę skoro się nie zarabia???

Zobacz również