Legioniści wielkiego formatu w ratuszowym wykładzie
Dwom wybitnym postaciom legionistów poświęcił swój listopadowy wykład w ratuszu Marek Fryźlewicz. Autor „Galerii Nowotarżan" przybliżył tym razem sylwetki wybitnego malarza, prof. Wiktora Gutowskiego i świetnego sportowca, pierwszego nowotarskiego olimpijczyka – Michała Jerzego Łuckiego. Powojenne losy tego drugiego do dziś owiane są tajemnicą.
Żołnierze Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego to nie tylko ikony patriotyzmu i dzielności w boju. W wielu przypadkach także intelektualna, artystyczna, sportowa i wojskowa elita Polski jeszcze zaborowej, a po roku 1918 – już niepodległej. Dowiódł tego kolejny ratuszowy wykład z cyklu wskrzeszającego postaci niezwykłych nowotarżan.
Bo do takich zaliczyć trzeba zmarłego w 1971 r. prof. Wiktora Ignacego Gutowskiego – kształconego w Krakowie i w Wiedniu znakomitego malarza, nauczyciela, miłośnika Podhala, żołnierza 2 Pułku Piechoty II Brygady Legionów, który w 1918 walczył w obronie Lwowa i brał udział w innych bitwach, później prezesował Związkowi Legionistów Polskich. Jego osobę i twórczość przypomniała wystawa zorganizowana przed dwoma laty w Muzeum Podhalańskim. Biografia artysty to kawał polskiej historii lat międzywojnia oraz powojennych czasów. Wiele jego obrazów i portretów ma walor i wagę dokumentu z tamtych lat. Jako nauczyciel rysunku Wiktor Gutowski od 1920 związany był z nowotarskim Gimnazjum im. Seweryna Goszczyńskiego i zyskał tam wśród młodzieży przydomek „Sikierka”.
Do dziś największa galeria dzieł zasłużonego profesora to kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa, dla którego malował stacje Drogi Krzyżowej. On też stworzył wspaniały obraz Matki Częstochowskiej w ołtarzu prawej nawy. Jego dzieje i los – aż do śmierci w krakowskim domu opieki Helclów – znane są dokładnie.
Natomiast o urodzonym w 1898 roku pierwszym nowotarskim olimpijczyku, świetnym, wszechstronnym sportowcu, oficerze armii austriackiej i Wojska Polskiego, uczestniku wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku i kampanii wrześniowej w roku 1939 – Jerzym Michale Łuckim – nie wspomina, niestety, albumowe wydawnictwo Euroregionu „Olimpijczycy spod Tatr”. Pochodził co prawda z Drohobycza na Ukrainie, ale jego rodzina – ze względu na weterynaryjny zawód ojca – zawędrowała do Galicji i osiadła w Nowym Targu. Nim wraz z dwoma braćmi zaciągnął się do Legionów Polskich, uczęszczał do nowotarskiego gimnazjum-liceum.
Największym sportowym osiągnięciem późniejszego absolwenta Centralnej Wojskowej Szkoły Gimnastyki i Sportu – jednocześnie jednego z najlepszych miotaczy w kraju w latach 20-tych ubiegłego wieku – był udział w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w St. Moritz w Szwajcarii, w 1928 r. Jerzy Łucki znalazł się w składzie naszej reprezentacyjnej piątki bobslejowej, która zajęła 16. miejsce (na 23 startujące osady) z czasem 3.31,6 sekundy. Koledzy Jerzego Łuckiego z bobslejowej piątki to hrabiowie, ziemianie, kawalerzyści z wysokimi stopniami wojskowymi, kawalerowie Orderu Virtuti Militari, i Krzyża Niepodległości, luminarze nauki. Co ciekawe – wszyscy ci zawodnicy powiązani byli z wywiadem wojskowym. Taka też może być przyczyna, że losy Jerzego Michała Łuckiego po wrześniu 1939 r. długo nie były znane. Najpierw uznawano, że zginął. Ale jednak…
Po zakończeniu wojny pojawia się już w stopniu podpułkownika, w Anglii – przekazywał nowsze wieści Marek Fryźlewicz. – Wtedy obejmuje dowództwo formowanego od 3. kwietnia 1954 r., czyli niedługo przed zakończeniem wojny, 5. Pułku pancernego w ramach Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie. Jednostka ta wchodziła w skład 16. Samodzielnej Brygady Pancernej gen. Maczka.
Wieści o dalszych jego losach – że zmienił nazwisko, że wyjechał w dalekie kraje – nie były potwierdzone. Pojawiał się jakiś trop prowadzący do Argentyny, a teraz wykład zakończony prośbą o informacje na temat olimpijczyka i sportowca przyniósł wiadomość o jego pobycie w Kanadzie. Oczywiście wymaga to kolejnych sprawdzeń.
Listopadowe spotkanie w ratuszu ubarwił występ laureatki konkursu piosenki patriotycznej – Soni Łaś ze Szkoły Podstawowej Nr 5, która odśpiewała „Niepodległość”. Dorośli uczestnicy wykładu natomiast rozgrzali sobie serca legionową pieśnią, prze wtórze gitary Lesława Mikołajskiego.
/as
Komentarze