Kamery live
Kamery live
prognoza pogody
ntvk

Kolędowe koncertowanie z Zosią Kilanowicz i Miejską Orkiestrą

16 stycznia 2018 08:57

Kolędowanie z Zosią Kilanowicz, Wiktorią Bisztygą i Miejską Orkiestrą Dętą w murach kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa stało się wieczorem wspaniałych obdarowań. Znakomita sopranistka i jej przyjaciółka obdarzyły słuchaczy pięknem brzmienia swoich głosów. Orkiestra nadała moc kolędowym utworom, a słuchacze mogli włączyć się w śpiew i datkami przyczynić do rehabilitacji artystki bezprzykładnie dzielnej w swoim doświadczeniu choroby.

Kolędowe koncertowanie z Zosią Kilanowicz i Miejską Orkiestrą

Kolędowy koncert obył się po wieczornej Mszy św. w sobotę i wypełnił słuchaczami wszystkie nawy świątyni. Popłynęły najbardziej rozczulające polskie kolędy – najpierw „Mizerna cicha”, potem „Gdy śliczna Panna”.

Świąteczny nastrój skłonił i dyrygenta Orkiestry, Marcina Musiaka, do solowego popisu na trąbce.

Bohaterka koncertowego wieczoru mogła natomiast wrócić do wspomnień z I klasy, bo już wtedy zachwycała wykonaniem góralskiej kolędy „Ej, Malućki, Malućki…”, a teraz zaśpiewać ją mogła włącznie ze zwrotką dedykowaną Papieżowi-Polakowi.

Rodowód „Cichej nocy” jest co prawda austriacki, ale ta kolęda od dwóch wieków wnosi pokój do serc na całym świecie.

Wiktoria Bisztyga – sopranistka, od wielu lat współpracująca z krakowskim chórem Organum oraz zespołem instrumentalnym Ricercar, działającym przy Filharmonii Krakowskiej, w śpiewie i w trudach życia towarzyszy naszej śpiewaczce od 16 lat. Kiedy połączyły one głosy z siłą instrumentów – kolęda „Gdy się Chrystus rodzi” zabrzmiała naprawdę dostojnie, a „Gloria in exelsis” zdawała się przenikać sklepienie.

Przez kolejne momenty betlejemskiej nocy Narodzenia prowadziła słuchaczy narracja Jakuba Mrugały i Piotra Twardowskiego, przywołujących i pasterzy i anioły ogłaszające przyjście Mesjasza.

Zosia Kilanowicz kolejny raz zaprezentowała się jako niezastąpiona wykonawczyni „III symfonii Pieśni żałosnych” Mikołaja Henryka Góreckiego.

Ale potem klimat koncertu zmienił się na radośniejszy –dźwiękami „Jingle Bells” wkroczył do niego świat muzyki hollywoodzkiej.

Do XVIII-wiecznej Polski pozwoliła wrócić urokliwa kolęda-kołysanka „Lulajże Jezuniu”,

Finał koncertu znowuż był wybuchem radości, lecz w zupełnie innych klimatach. Jako niespodzianka na koniec zabrzmiał „Marsz Radetzky’ego” Johanna Straussa, a do wyklaskiwania rytmu publiczności nie trzeba było zachęcać.

Czarowne, muzyczne 40 minut zakończyły podziękowania, prezenty. Pożegnalna kolęda „Bóg się rodzi” poderwała publiczność z ławek i krzeseł.

/asz

os 16.01.2018
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również