„Julian Stańczak. Złapać światło” – druga część filmowego dyptyku Tomka Magierskiego
NOWY TARG. Każdy powrót Tomasza Magierskiego do rodzinnego miasta zamienia salę Euroregionu „Tatry” w kino studyjne. Niedawno twórca cennych filmowych dokumentów prezentował pierwszą część przemyskiego dyptyku: „Przemyśl – złamane marzenia”, w obrazie o tragicznych wojennych losach dwóch córek żydowskiej rodziny i ocalonym pamiętniku Reni Spiegel. Teraz reżyser przyjechał z kolejną produkcją.

Jest to film „Julian Stańczak. Złapać światło” – rzecz poświęcona artyście rodem z okolic Przemyśla, który cudem przeżył wywózkę na Sybir i tułaczą drogę po świecie. 25 marca minie szósta rocznica jego śmierci.
Wraz z rodziną, w 1940 roku, jako 11-letni chłopiec, Julian został wywieziony w głąb Rosji, do gułagu. Fatalne warunki bytowania, głód, poniewierkę, przypłacił nieomal śmiertelną chorobą. Trwałym śladem po niej był bezwład prawej ręki.
Rodzinie kamieniarza z Brodnicy pod Przemyślem po dwóch latach syberyjskiej katorgi udało się z „nieludzkiej ziemi” uciec do Afryki. By wstąpić do tworzącej się Armii Andersa, Julian musiał sfałszować metrykę urodzenia. Uganda to miejsce, gdzie, w obozie dla polskich uchodźców, pobierał pierwsze lekcje rysunku lewą ręką i gdzie zaczął rozkwitać jego malarski talent. W kenijskiej Nairobi doczekał się pierwszej wystawy swoich prac.
Rok 1948 to czas emigracji rodziny Stańczaków do Wielkiej Brytanii. Tam uzdolniony młodzieniec zaczął studia na politechnice w Londynie, by dwa lata później przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Już regularne studia w Cleveland Art. Institute ukończył w 1954 r. Wkrótce, w Yale, zdobył tytuł Master of Art. Sciences. Całą dekadę pracował na stanowisko profesora Cleveland Art. Institute w Ohio.
Ten wybitny malarz polskiego pochodzenia zasłynął w świecie jako jeden z twórców op-artu. Termin określa działanie na zmysł wzroku przez wywoływanie iluzji optycznych. Służą temu zarówno kompozycje linii, jak i zestawienia kolorystyczne związane z energią barw. Obrazy Juliana Stańczaka dają złudzenie głębi i ruchu. Niektórych przyprawiają o zawrót głowy. Te efekty osiągał artysta najpierw intuicyjnie, dopiero później nabywając wiedzę o budowie i funkcjonowaniu siatkówki ludzkiego oka i tworząc swoją teorię światła. Prócz obrazów o różnym, przeważnie dużym gabarycie, Julian Stańczak tworzył też murale.
Trudne doświadczenia sprawiły, że do końca swoich dni – mimo zainteresowania jego sztuką i odnoszonych sukcesów – do końca swoich dni Julian Stańczak pozostał człowiekiem ujmująco skromnym. Takim też – w integracji z dojrzewającą filozofią oryginalnej sztuki i rozbudowywanym warsztatem – pokazuje go film Tomasza Magierskiego, tworzony od 2016 roku. Film przepełniony poezją obrazu, podziwem dla malarskiej pasji i egzystencjalną refleksją.
Perfekcyjnie i artystycznie zrobiony dokument Tomasza Magierskiego powstał na podstawie 10-godzinnego nagrania rozmów z Julianem Stańczakiem. On też zaaranżował – podczas wystawy w Nowym Jorku – spotkanie artysty z bohaterką wcześniej prezentowanego filmu, Arianą, siostrą zastrzelonej podczas likwidacji przemyskiego getta 15-letniej poetki Reni Spiegel.
Dokumentalne, ale i wprost malarskie zdjęcia do tego filmu – prócz Stanów Zjednoczonych – powstawały pod Przemyślem, w Przemyślu, w Londynie, w Afryce.
Nowotarska projekcja, połączona z koncertowym akcentem w wykonaniu Elżbiety Swalarz i Pawła Tylki, była pokazem przedpremierowym. Zapewne wkrótce dzieło naszego ziomka będzie emitowane na kanale TVP Historia.
(asz)
Komentarze