Fantastyczna, wzruszająca Kayah. – Wybaczcie, że nie skaczę…
NOWY TARG. Szał radości, jaki witał gwiazdę wieczoru pierwszego dnia Jarmarku Podhalańskiego był do przewidzenia. Przed publicznością stanęła Kayah – jedna z najsłynniejszych, najciekawszych osobowości polskiej sceny muzycznej, cała w blasku złotych i platynowych płyt, w nimbie Fryderyków. Miała na sobie zwiewną, wzorzystą kreację i miedziane ozdoby.
Jeszcze większy entuzjazm wybuchł na rozgrzanym upałem, wypełnionym po brzegi rynku przy pierwszych taktach stworzonego razem z Goranem Bregoviciem przeboju – „Śpij, kochanie, śpij”. Jednak koncert – ledwie się zaczął, a już został przerwany niespodziewanym prezentem. Artystkę zaskoczył burmistrz Grzegorz Watycha, darowując jej piękną, ciemnozieloną, malowaną w róże chustę. No i jak mogła nie zabrzmieć nostalgiczna piosenka „Byłam różą”… Artystka nie kryła wzruszenia. Pod koniec koncertu wróciła jeszcze do tej niespodzianki, mówiąc: – Ja w ogóle takich prezentów nie dostaję… To nie jest rutyna.
Między kolejnymi utworami – „Życzę ci spełnienia marzeń”, „Prócz ciebie nic” – Kayah błyskawicznie nawiązywała dialog z publicznością w absolutnie każdym wieku. Zachęcała do „tańczenia rękami”, była dowcipna, zabawna, szczera, ale przemycała w tych mówionych przerywnikach sporo życiowej mądrości. Warto zapamiętać choćby garść: – Żyjemy w kraju najpiękniejszym na świecie, tylko trzeba tu trochę posprzątać… – Cieszcie się życiem, bo być może jest później niż się wydaje. – Jak bida, to przynajmniej na bogato (to była akurat aluzja do oklejonej diamencikami kuli, którą musi się wspierać, czekając na operację po poważnej kontuzji).
Z sentymentem przypomniała swoją nie najnowszą piosenkę „Fleciki”, a chwilę później śpiewała „Po co”, rozrzewniając damską część publiczności. Dla męskiej było natomiast coś maksymalnie energetycznego – „Testosteron”.
– Lubię piosenki, które łączą ludzi – mówiła Kayah, nim zabrzmiały jej kultowe i świadczące o tym hity: „Tańcz, miła, tańcz” i „Prawy do lewego”. Wyjątkową empatię – na równi z piosenkami – potwierdza zresztą cała sfera społeczno-charytatywnych zaangażowań artystki.
Rozgrzana atmosfera na rynku nie pozwoliłaby koncertowi zakończyć się według planu, czyli po godzinie. Kayah śpiewała jeszcze trzy piosenki „na bis”, a kto tylko miał trochę miejsca wokół siebie – pląsał w ich rytm, razem z towarzyszącym artystce dwuosobowym chórkiem: Iwonką i Ewką.
Żegnała się natomiast wokalistka i kompozytorka z nowotarską publicznością wspaniałymi życzeniami: – Zdrowia, rozumu, miłości wzajemnej! Zapewniała, że chce do nas wrócić – już po ortopedycznych perypetiach. Marzyła, żeby w Sopocie móc zaśpiewać bez kuli.
Jej nowotarski koncert zaledwie półtora dnia dzieliło od występu w Sopocie. Początek września to natomiast cykl koncertów z Goranem Bregoviciem.
(asz)
Fot. Paweł Kos
Komentarze