20 lat bez Pawła Gędłka. Jego wszyscy kochali… Pamięć jest wieczna jak wiatr
NOWY TARG. To był wieczór pełen serdecznych emocji i wspomnień o pięknym człowieku – aktorze, mężu, tacie, przyjacielu. O kimś, kto – mimo poważnej choroby serca – żył na pełnych obrotach, radośnie, z miłością i pasją. 20. rocznica śmierci Pawła Gędłka będzie wydarzeniem pamiętnym – również ze względu na obecność i słowa aktorów – nowotarżan.
Nieczęsto się zdarza, by na jednej scenie, w jednym czasie, można było zobaczyć Stanisława Jaskułkę, Bartka Topę, Mateusza Dewerę. Nie dojechała tylko Maja Barełkowska, żona Piotra Cyrwusa. Wydarzenie w największej sali hotelu IBIS obmyślił i przygotowywał oczywiście wulkan pomysłów i inicjatyw – Marcin Kudasik, szef „Śwarnych”, razem ze swoimi zespolanami.
– O tym, żeby upamiętnić Pawła, myślałem od dawna, ale schodziło… do teraz. Kiedy kolejny raz stałem nad jego grobem, powiedział do mnie: – Ty nie myśl, ty rób! – zwierzył się sprawca i reżyser niecodziennego spektaklu.
Oprócz „Śwarnych”, którzy z nurtem wspomnień spletli góralski żywioł, muzyczny klimat wieczoru sentymentalnym repertuarem tworzył wokalno-muzyczny zespół „ARTmagedon” w składzie Anna i Krzysztof Sokołowscy oraz Grzegorz Bodziony.
Zapalenie do aktorstwa, obycie ze sceną – zawdzięcza Pawłowi szczególna grupa: uczestników zajęć Studia Teatralnego w ówczesnym Miejskim Ośrodku Kultury. W latach 1995 – 2000 uczył ich bowiem teatru, co piątek przyjeżdżając autobusem z Krakowa. Kilkoro dziewczyn z tamtych lat przyszło, by wspominać animatora i przyjaciela, który był ważnym etapem ich życia, dojrzewania, kreatywności. Nie cały ten narybek podszedł później do szkoły teatralnej, ale teatr w tych ludziach został do dziś i można ich podziwiać w amatorskich spektaklach. W tym gronie był jednak także dziś znany i popularny aktor Mateusz Dewera.
Bartek Topa miał jednak najwięcej związanych z Pawłem wspomnień – bo od czasu ministrantury, lektorstwa, oaz i Klubu Inteligencji katolickiej w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Z Pawłem grał w pamiętnym „Weselu” Henryka Smarzowskiego.
Stanisław Jaskułka spotkał Pawła – wzruszającego Romusia Borosiuka – na planie „Plebanii” i od razu polubił młodego ziomka. A podczas wieczoru wspomnień dał pokaz aktorstwa wysokiej próby, także fantastycznej gwarowej interpretacji.
Salę w IBIS-ie przez dwie zaczarowane godziny wypełniał tłum publiczności, złożonej z krewnych, znajomych, przyjaciół, ludzi, których Paweł urzekł swoją serdecznością, wrażliwością, dobrocią, dowcipem, uśmiechem, ciekawością świata, chłopięcą świeżością przeżywania, spełniania ról teatralnych i filmowych.
Między wspomnieniami sypały się anegdoty. Największą niespodziankę sprawili jednak swoim przybyciem żona Pawła – Kinga, również nowotarżanka wraz z dwoma dziś już dorosłymi synami: Karolem i Frankiem. To, co mówili oni o zmarłym w wieku 35 lat aktorze, mężu i tacie, wyciskało łzy.
Szerzej o tym wydarzeniu – w naszym Przeglądzie Tygodniowym.
(asz)
Fot. Paweł Kos
Komentarze