Janusz Radek, „poezja taneczna” i zachwycona publiczność
NOWY TARG. Czemu w sobotni wieczór publiczność zgromadzona w sali widowiskowej MCK-u wytrwała tam bite trzy godziny? Bo tak atrakcyjny był finał I Festiwalu im. Jana Kantego Pawluśkiewicza i tak wysoki poziom muzycznych prezentacji. Przyczynił się do tego i urok osobisty Janusza Radka, od lat jednego z najlepszych polskich wokalistów.

Urodzony w Starachowicach, długo związany z Krakowem i Piwnicą pod Baranami śpiewak o nieprawdopodobnej skali głosu, prezentował się jak prawie nasz ziomek – bo od ’87 roku jeździ do Nowego Targu i do pobliskiego Knurowa. A jego stałe miejsce zamieszkania to Bochnia. Rozbawiała też wokalna gwiazda publiczność, powołując się na znajomość z dyrektorem MCK-u oraz koneksje przez ciocię i znajomego. Bez tych koneksji pewnie byśmy się nie mogli nacieszyć wokalną sławą, która tłumem fanów wciąż napełnia sale znacznie większe od MCK-owskiej.
Jana Kantego Pawluśkiewicza Janusz Radek miał szczęście poznać w wieku 20 lat. I teraz już wie, że mimo upływu czasu, utworów Mistrza nadal chce się słuchać. On sam je nadal śpiewa. Jak to robi – trzeba było słyszeć…
Za pulpitem drugiego syntezatora towarzyszył mu czarodziej dźwięków – Adam Drzewiecki.
Prócz piosenek Jana Kantego, szczupły, gibki jak wąż gość wykonywał kompozycje do wierszy Haliny Poświatowskiej. Swój prezentowany w Nowym Targu repertuar nazwał „poezja taneczną”. Każdy z utworów kończył głośny aplauz.
Przy kultowych „Groszkach i różach” czy „Dziękuję za miłość” – damska część publiki była wręcz wniebowzięta.
Nie obyło się i bez gromkiego „Sto lat!” na stojąco, gdy gwiazdor wieczoru ujawnił, że dzień nowotarskiego koncertu wypadł w jego 55-urodziny. Było zatem swojsko, porywająco i w bardzo ciepłym kontakcie z publiką.
(asz)
Komentarze