Wieści z Targowicy. Deszczowy plac
NOWY TARG. Na Nową Targowicę zawitały wrzosy – w różnych odmianach, kolorach i w dużym wyborze. Nie znaczy to jednak, że deszczowy czas zwiastuje schyłek lata. Życie na placu toczy się i w mokre dni.

Na placu nie brak elementów i ozdób służących wyposażeniu ogrodu – wiatraków, kwietników z drewna i metalu, także całego grillowego osprzętu.
Burzowa, deszczowa, ale ciepła aura sprzyja wysypowi grzybów. Widać to po koszykach już nie tylko kurek, też prawdziwków, borowików, kozaków – prosto z lasu i suszonych.
Słowackiej klienteli, która teraz całkiem tłumnie zadaje sobie trud podróży do stolicy Podhala, deszcz nie straszny. Nawałnicę można przetrwać, poznając ofertę punktów handlowych pod dachem Kupieckiego Dworu. Można też wtedy posilić się w stylowym wnętrzu „Czarnej Owcy” lub na szybko skorzystać z menu wybranego grilla. Od czego zresztą są peleryny, parasole i kalosze?
Bez względu na deszcz – wszystkie punkty pod brezentowymi dachami są czynne. Bywalcy placu muszą się wtedy jednak liczyć z niespodziankami – takimi, jak parę litrów wody na głowę, gdy wiatr ruszy plandeką nad straganem. Mimo tego – jarmarkowe życie kwitnie, ubarwione przez oferujące różnego rodzaju drobny towar Romki i Romów z Rumunii. Gdy tylko deszcz ustaje – alejki zapełniają się natychmiast.
Znakiem tego, że jarmarkowe życie wyraźnie odrodziło się po czasie pandemii, jest powstanie na placu, pod solidnym zadaszeniem – pierwszego, przestronnego mini-marketu. Półki z przejrzyście ułożonym spożywczym towarem, bogaty asortyment, koszyki na produkty i kasa – zachęcają do obfitszych zakupów. Właściciele zapowiadają, że wkrótce powstanie na Nowej Targowicy drugi taki punkt. Nie zmienia to oczywiście kolorytu placu, o którym stanowi m.in. sprzedaż „z ręki”: jagód, grzybów i serków.
(asz)
Komentarze