Kamery live
prognoza pogody

Wieczór wojowników

23 kwietnia 2017 22:49
Wyciszenie Włącz dźwięk

Nowy Targ  był przez trzy dni gospodarzem Mistrzostw Polski w formule low-kick seniorów i juniorów. Ich zwieńczeniem była niedzielna gala, w trakcie której oprócz ośmiu pojedynków finałowych MP,  stoczono  także pięć walk zawodowych w formułach K1 i MMA. 

W Mistrzostwach Polski udział wzięło 197 zawodników i zawodniczek z 66 polskich klubów. Rozdano medale w 47 kategoriach wiekowych i wagowych. 

Dwa z tych medali zawisły na szyi reprezentantów gospodarza turniej Nowotarskiego Klubu Sportów Walki. Złoty medal wywalczył w kategorii -81 kg Bartłomiej  Domalik, który na co dzień trenuje w rabczańskim Jarosz Fight Club. W drodze na najwyższym stopnia podium stoczył trzy zwycięskie pojedynki, w finale zwyciężając jednogłośnie na punkty z faworyzowanym i utytułowanym zawodnikiem Piotrem Sokołem (Ring Kraków). – Cieszę się, że po pięciu latach treningów, wreszcie udało się zdobyć ten upragniony złoty medal. Spośród tych trzech walk zdecydowanie najtrudniejsza była ta finałowa. Wiadomo, Piotrek to bardzo doświadczony zawodnik, a tacy są zawsze najbardziej niebezpieczni. Na szczęście wszystko szło po mojej myśli – powiedział Domalik tuż po finałowym pojedynku.  – Bardzo jestem szczęśliwy, że Bartkowi wreszcie udało się wpiąć na szczyt. Zasłużył na to jak mało kto. Do tej pory zawsze czegoś mu brakowało. Tym razem wreszcie wszystko dopisało. Wiedziałem, że stać go na bardzo wiele i tym medalem to potwierdził.  Był świetnie przygotowany przede wszystkim kondycyjnie i to było widać w każdej z walk – przyznał jego trener Łukasz Jarosz

Srebrny medal w swoim debiucie w Mistrzostwach wywalczył w rywalizacji juniorów  starszych w kategorii wagowej -75 kg Konrad Hoły (NKSW). Po wygranej w półfinale jednogłośnie na punkty z Mateuszem Cimchowskim (UKS Thor Szkoła Walki Ełk), w finale nowotarżanin nie sprostał Michałowi Burdan (Klub Kyokushin-kan Karate Chełmno).  –  Mimo przegranej w finale, bardzo pozytywnie oceniam występ Konrada, szczególnie że w ostatnim  momencie zmieliliśmy kategorię z -71 kg na -75 kg. Złotego medalu nie zdobył, ale zdobył kolejne doświadczenie, co na jego etapie kariery jest najważniejsze – przyznał jego tata i trener w jednej osobie, Wojciech Hoły. 

Czterech reprezentantów NKSW Hoły Team oraz jednego z Jarosz Fight Club oglądaliśmy w  części zawodowej. Każdy z nich schodził z ringu w roli zwycięzcy. 

Michał Behounek z NKSW walcząc w formule K1 w swoim debiucie jednogłośnie na punkty wygrał z zawodnikiem ze Słowacji Donatem Hornikiem (Fight Club Bratysława).  Nowotarżanin tuż po walce był  wobec siebie bardzo krytyczny. – Stać mnie na zdecydowanie więcej. Nie wyszedł mi ten pojedynek. Werdykt 3:0 jest nieco krzywdzący dla mojego przeciwnika. Nie wydaje mi się żebym aż tak dominował. To był bardzo niewygodny dla mnie rywal. Unikał wymian, cały czas odskakiwał. W dodatku byłem przygotowany na trzy rundy po 2 minuty, a walczyliśmy po 3 minuty. Stąd też zaczęło mi w pewnych momencie brakować sił. Cieszy pierwsze zawodowe zwycięstwo ale dużo pracy jeszcze przede mną – przyznał Behounek. 

Maciej Miśkowiec z Jarosz Fight Club potrzebował niecałych 3 minut aby wygrać swoją trzecią zawodową walkę w formule MMA. Rabczanin pokonał przez KO Adriana Rusina (Gracie Barra Rzeszów). Najpierw potężnym lewym sierpowym posłał swojego przeciwnika na ring, a w parterze dokończył dzieła. – Maciek jest bardzo agresywnym zawodnikiem. Przed walką próbowałem go uspokoić, żeby nie ruszył od razu za mocno. Jak na niego i tak długo wyczekał.   Plan był taki żeby spokojnie zacząć w stójce, naruszyć przeciwnika i potem przenieść walkę do parteru. To się w stu procentach sprawdziło – ocenił występ swojego podopiecznego Łukasz Jarosz. 

Efektowne zwycięstwo w K1 zapisał na swoim koncie Filip Bienias (NKSW), który ciężko znokautował Słowaka Patricka Krypickę. Ten w ostatnim momencie zastąpił swojego rodaka, kontuzjowanego Tomasa Drabika. Była 61 sekunda walki kiedy  Bienias wyprowadził zabójczą kombinację: lewy prosty, prawy sierpowy po którym rywal padł na ring i przez dobrych kilkanaście sekund się z niego nie podnosił. – Zmiana przeciwnika tuż przed walką nigdy nie jest dobra, dlatego też chciałem ten pojedynek skończyć jak najszybciej. Udało się, z czego bardzo cię cieszę – przyznał Bienias. 

Jedynie 20 sekund trwał pojedynek w formule MMA między Kevinem Szaflarskim (NKSW), a Norbertem Czyżniewskim (Maximus Warszawa).  Walka błyskawicznie przeniosła się do parteru, gdzie Szaflarski wykręcił nogę przeciwnika, zmuszając go do odklepania. 

– Przyznam, że jestem troszkę w szoku, że poszło tak szybko. Nie zdążyłem jeszcze wejść na wysokie obroty. Myślałem, ze to ja będę musiał inicjować klincz, a tym czasem to przeciwnik w ten sposób zaczął walkę, co bardzo ułatwiło mi sprawę  – ocenił swój występ Szaflarski. 

Okrasą gali była walka wieczoru między Adamem Abood Al Hasanim (NKSW), a jednym z najlepszych zawodników K1 na Słowacji Adrianem Bartlem (Bratislavska Boxerna). To było 9 minut walki na najwyższym poziomie z mnóstwem potężnych wymian z obu stron. Ostatecznie przez wskazanie sędziów z wygranej – czwartej w karierze – cieszył się nowotarżanin. 

– To był zdecydowanie jeden z najtrudniejszych moich pojedynków. Raz, że rywal był już z wysokiej półki, dwa że to była moja dopiero runda walka na przestrzeni roku czasu. Szczególnie przez pierwsze dwie rundy byłe mocno usztywniony.  Duchota panująca w hali też dawała we znaki. Dopiero w trzeciej rundzie złapałem swój rytm. Zaczęły wchodzić kombinacje bokserskie i już w miarę  kontrolowałem ten pojedynek. Byłem pewny tego że sędziowie wskażą na mnie  – powiedział Al Hasani. 

 

NT24TV 23.04.2017
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również