Kamery live
prognoza pogody

„Strajk jest ostatecznością, ale nie widzimy innej możliwości”

27 marca 2019 15:44

Ósmego kwietnia wszystkie szkoły w Nowym Targu rozpoczną strajk, dołączając tym samym do ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. O tym, dlaczego nowotarscy nauczyciele żądają podwyżek oraz co musiałoby się wydarzyć, aby w dniu strajku zostały zamknięte szkoły rozmawiamy z Romualdą Prośniak, prezes nowotarskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.

„Strajk jest ostatecznością, ale nie widzimy innej możliwości”

Romualda Prośniak, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Nowym Targu, fot.: Nowytarg24.tv

Jak stoimy z wynikami referendalnymi w Nowym Targu? Czy nauczyciele w mieście dołączą do ogólnopolskiego strajku ósmego kwietnia?

W Nowym Targu podjęliśmy spór zbiorowy ze wszystkimi szkołami podstawowymi i z jednym przedszkolem, ponieważ w drugim przedszkolu nie mamy reprezentacji związkowej. Mieliśmy prawo wejść tylko do tych placówek, gdzie pracuje członek naszego związku, czyli wszystkich szkołach podstawowych i w jednym przedszkolu. Już 25-ego lutego zakończyły się mediacje w tej sprawie, a następnie rozpoczęliśmy procedurę referendów strajkowych. Głosowanie w Nowym Targu skończyło się już w zeszłym tygodniu, a wyniki okazały się być takie, że wszystkie szkoły podstawowe zadeklarowały przystąpienie do strajku. Z kolei przedszkole nie zdecydowało się na akcję protestacyjną. Osoby, które wzięły udział w referendum, wykazały poparcie dla strajku powyżej 80 procent.

Skąd tak wysokie poparcie?

Nauczyciele podkreślają, że mają dosyć bycia poniżanymi i upokarzanymi. Wskazują, że status naszego zawodu w ostatnich latach bardzo podupadł. Płace są naprawdę bardzo niskie, bo to co podaje Ministerstwo (Edukacji – przyp. red.) to jest tylko pewną figurą prawną, tzw. średnią. Natomiast tak naprawdę zarobki dla stażysty kontraktowego to niecałe dwa tysiące złotych na rękę. Z kolei dla nauczyciela dyplomowanego jest to nieco ponad dwa tysiące złotych. Biorąc pod uwagę, że nauczyciele to grupa bardzo wysoko wykwalifikowana, mają ukończonych po kilka kierunków, to zgodnie z zasadami ekonomii tacy ludzie powinni być najwyżej honorowani w postaci wypłaty, prawda? A w rzeczywistości to zupełnie inaczej wygląda.

A jak szkoły zawodowe i licea? One równie zbuntowane co szkoły podstawowe?

Wszystkie szkoły średnie na terenie Nowego Targu wykazały chęć przystąpienia do strajku i wszystkie zdecydowały się do przystąpienia do strajku. W tym samym czasie co w szkołach podstawowych odbywały się tam referenda i tam również poparcie wyniosło powyżej 80% dla strajku. To pokazuje, że wśród lokalnych nauczycieli jest bardzo duża determinacja. Odkąd jestem prezesem (nowotarskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego – przyp. red.), a jestem nim już kilkanaście lat, to takiej sytuacji w środowisku nauczycielskim jeszcze nie widziałam.

To jest składowa wielu lat pomijania tego tematu przez rządzących?

Raz, że pomijania tego tematu, dwa ministerialnych decyzji. Panie redaktorze, pani minister Zalewska w swojej działalności jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiła to pozbawiła nauczycieli wielu dodatków. Dodatku wiejskiego czy dodatku na zagospodarowanie, którzy przysługiwał nauczycielom rozpoczynającym pracę (zasiłek w postaci dwóch wynagrodzeń – przyp. red.) natomiast w tej chwili, w swojej hipokryzji, chwali się tym, że daje nauczycielom po tysiąc sto złotych, zabierając im wcześniej pięć. Ktoś, kto tego nie wie, pomyśli „jaki to wspaniały minister! Jak wspaniale dba o nauczycieli!”. A tymczasem minister wydłużyła ścieżkę awansu zawodowego o pięć lat. To są wszystko oszczędności dokonane z budżetów szkół. Więc ta podwyżka, która się w tej chwili odbyła – od 1 stycznia – została sfinansowana przez nauczycieli! To, co zostało nam zabrane, mniej więcej pokrywa tę podwyżkę. Więc o jakiej podwyżce mówimy skoro sami nauczyciele sobie tę podwyżkę sfinansowali?

To jest jak zabrać wam schabowego i dać w zamian same kluski…

Dokładnie. Dlatego ludzie są zdeterminowani, są zmęczeni całą tą sytuacją i nie widzą innego rozwiązania jak tylko poprzez walkę o swoje prawa, o swoją godność. Strajk jest rzeczą ostateczną. Nikt nie chce tego strajku. To nie jest tak, że nauczyciele się cieszą i podskakując wołają „hura, będziemy strajkować!”. Strajk jest naprawdę ostatecznością, ale nie widzimy innej możliwości. I mamy cichą nadzieję, że zaczęły się rozmowy, które doprowadzą do jakiegoś konsensusu, dzięki czemu ten strajk nie będzie potrzebny. Nam naprawdę zależy na dzieciach i trzeba tu jasno podkreślić, że nasz protest nie jest kosztem dzieci.

Ale zamieszanie w ostatnich latach z polską oświatą i tak w jakimś stopniu na nie wpłynie.

To co wydarzyło się z reformą (likwidacja gimnazjów – przyp. red.), tzw. „Zdeformą”, to jest niszczenie polskiej oświaty. Pamiętam, że na początku, gdy zaczynały wchodzić w życie gimnazja, to też nie byłam ich zwolennikiem. Wiele osób miało podobnie. Ale w rzeczywistości okazało się to dobrym pomysłem. Po kilku latach pewnych problemów zaczęły funkcjonować w rewelacyjny sposób. Wystarczy wspomnieć działające na naszym terenie Gimnazjum Wiejskie. Były tam klasy dwujęzyczne gdzie dzieci wygrywały konkursy nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Dostawali pierwsze i drugie nagrody. W tym momencie te klasy skończyły się. Nie ma ich. Gimnazja wchłonęła szkoła podstawowa i szkoły obcojęzyczne się skończyły. To były klasy w których dzieci uczyły się matematyki po angielsku. Z tych klas wychodziła młodzież, która biegle władała językiem angielskim. I to zostało zniszczone.

Ja rozumiem, że były błędy i jakieś niedociągnięcia. Ale w takich sytuacjach przeprowadza się analizę, wyszukuje się błędy i je się poprawia, a nie zrównuje się z ziemią. I teraz – w przypadku szkół podstawowych – nie będziemy mieć wspaniałych szkół sprzed dwudziestu lat, gdzie dzieci były grzeczne i układne. Owszem, szkoła faktycznie ma taką strukturę jak wtedy, ale mamy młodzież i dzieci XXI wieku. To jest zupełnie inne pokolenie, inne myślenie, zupełnie inne priorytety i zachowania. Ta szkoła już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Co więcej, mamy przykłady prowadzonych badań w Polsce pokazujące, że agresja w szkołach podstawowych wzrosła pięciokrotnie. Pojawiają się naprawdę poważne problemy wychowawcze, w szczególności na styku nastolatków i dzieci. I niestety za parę lat będziemy się zastanawiać co z tym zrobić.

A co z 8 kwietnia? Macie jakieś szczegółowy plan?

Teraz do 3 kwietnia wszyscy dyrektorzy, którzy mają w swoich szkołach nauczycieli zdecydowanych na strajk, otrzymają od nas oficjalne pismo o podjęciu przez nich akcji strajkowej. To pismo jest niezbędne, aby dyrektor mógł poinformować rodziców, że taka sytuacja będzie miała miejsce w ich szkole, bo jego obowiązkiem jest zadbać o bezpieczeństwo dzieci. Może poprosić rodziców, żeby w ten dzień zaopiekowali się swoimi dziećmi. Czy tak będzie – to się okaże, bo każdy nauczyciel podejmie ostateczną decyzję o strajku w dniu rozpoczęcia akcji. Trzeba zwrócić uwagę na to, że w referendach brali oni udział anonimowo. Nie wiadomo kto głosował na „tak”, a kto na „nie”. Więc nie można zabronić komuś, kto głosował w referendum na „nie”, a w dniu strajku stwierdzi, że jednak przystąpi do akcji protestacyjnej. Bądź odwrotnie. Tak czy inaczej poparcie jest ogromne, ale każdy z nauczycieli musi podjąć tę decyzję indywidualnie.

Jak wyglądać będzie wtedy szkolny dzień? Część lekcji się odbędzie, a inne nie?

O tym jak będzie wyglądała organizacja pracy szkoły w czasie strajku to już jest decyzja dyrektora. To on decyduje jak to ma wyglądać. Nauczyciele, którzy strajkują, muszą być w swoich godzinach pracy na terenie szkoły, ale nie podejmują czynności zawodowych. Natomiast ci z nauczycieli, którzy nie będą strajkować, podają się dyrektorowi do dyspozycji i wówczas podejmie decyzję, co będą wtedy robić. Możemy zamknąć szkołę tylko w takim wypadku, kiedy nie ma się kto tymi dziećmi zająć. Jeżeli okaże się, że 100% nauczycieli przystępuje do strajku, to w tym momencie dyrektor nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa dzieciom. On może się zająć grupką maksymalnie dwudziestu dzieci, ale jak będzie miał całą szkołę to nie jest w stanie tego zrobić. Dlatego potrzebne jest to pięć dni (od trzeciego do ósmego kwietnia – przyp. red.) na to, by dyrektor całą sprawę sobie dobrze zorganizował. Jaki procent jego nauczycieli będzie strajkować zapewne już wie, bądź ma pewne rozeznanie, bo my dyrektorom takie informacje przekazujemy na bieżąco.

Czy dotarły do was słuchy, aby nauczyciele mieli trudności związane z przystąpieniem do strajku?

To są pojedyncze przypadki, ale są. Generalnie rzecz biorąc wśród dyrektorów jest duże zrozumienie sytuacji. Przecież oni też są nauczycielami. Niejednokrotnie po cichu kibicują tym nauczycielom, choć jako pracodawcy muszą zachowywać się całkiem inaczej i w strajku wziąć udziału nie mogą.  Są też takie sytuacje, w których dyrektor szantażuje nauczycieli i odżegnuje ich od strajku. Mamy nawet na to dowód, jak jeden z dyrektorów nęka swoich pracowników. Jeżeli będzie dalej się to działo to będziemy mieli możliwość wystąpienia do Państwowej Inspekcji Pracy z doniesieniem popełnienia przestępstwa. Są też takie sytuacje w których dyrektorzy mówią nauczycielom, że będą musieli odpracować swój strajk w inny dzień. Albo że będą pracować w soboty, zostawać po lekcjach, aby odpracować. To wszystko jest nieprawda i niezgodne z prawem, bo nauczyciel – choć wstrzymuje się od pracy – to w tej pracy jednak jest. Formalnie mu się to liczy do dni, w których pracował, tylko za te dni wynagrodzenie mu się nie należy. Ale nauczyciele mają tego świadomość i wychodzą z założenia, że lepiej odpuścić kilka dni, a za to później zarabiać godnie. Trzeba patrzeć perspektywicznie, a nie tylko na dzień dzisiejszy.

Z Romualdą Prośniak, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Nowym Targu rozmawiał Piotr Starmach.

redakcja 27.03.2019
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również