Kamery live
prognoza pogody

Przyczyny pożaru na oczyszczalni dociekają eksperci

Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji odwiedziła właśnie ekipa ekspertów z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Specjaliści będą dociekać, co było przyczyną niebezpiecznego pożaru w rozdzielni na terenie oczyszczalni ścieków, który w miniony poniedziałek, 9. lipca, na prawie sześć godzin sparaliżował pracę obiektu.

Przyczyny pożaru na oczyszczalni dociekają eksperci

– Równocześnie z pożarem w rozdzielni zanikło napięcie w całej oczyszczalni – relacjonuje bieg wydarzeń dr Dariusz Latawiec, Prezes MZWiK-u. – Pracownicy dosyć szybko przybiegli na miejsce i zobaczyli, że pali się rozdzielnia. Wezwano straż pożarną, która ugasiła pożar i ściągnięty został agregat prądotwórczy, który teraz awaryjnie zasila oczyszczalnię ścieków, a my weryfikujemy, co było przyczyną.

Pomimo, że oczyszczalnia ma dwustronne zasilanie w energię elektryczną, dwa niezależne transformatory i dwa osobne człony rozdzielni, spłonęło całe wnętrze tego wykonanego przed niespełna czterema laty obiektu. Urządzenia były prawie nowe, gwarancja skończyła się kilka miesięcy temu.

Pożar ugaszono w godzinę, ale opanowywanie awaryjnej sytuacji trwało kilka godzin. Dostawca energii agregat prądotwórczy przywiózł w trzy godziny. W międzyczasie pracownicy robili przepięcia w zgliszczach, gdzie ciężko było pracować z powodu swądu spalonych przewodów. Wyjmowali stopione kable, podpinając pod rezerwowy agregat.

Uruchamianie agregatu z silnikiem Diesla i równocześnie zasilania oczyszczalni odbywało się między godz. 15.00 a 17.00. A co się działo z nieczystościami przez tych sześć godzin od momentu pożaru do przywrócenia zasilania?

– No, nie czarujmy się – realia są takie, że pierwszym elementem oczyszczalni ścieków jest pompownia, a w czasie, gdy nie było zasilania, ścieki surowe lądowały w Dunajcu – mówi prezes Latawiec.

Nie była to katastrofa ekologiczna na miarę gdańskiej, ale z porównawczych szacunków wynika, iż do rzeki przez tych sześć godzin braku zasilania mogło wypłynąć od 3 do 5 tysięcy kubików tego, co niosła sieć kanalizacyjna.

Szacunek strat po zagadkowym pożarze wygląda tak, jak dzisiejsza wartość rynkowa rozdzielni, podczas gdy wartość księgowa tego obiektu wraz z urządzeniami opiewa na ok. 200 tys. zł. Doliczać można jeszcze szkody w ekosystemie, bo surowe ścieki w efekcie trafiły do jeziora Czorsztyńskiego. Koszty zakupu i montażu nowej rozdzielni nie są jeszcze do przewidzenia. Wiadomo natomiast, że praca oczyszczalni na agregacie prądotwórczym jest nieporównanie kosztowniejsza.

Tymczasową rozdzielnię MZWiK chce zainstalować w najbliższym tygodniu. Natomiast odtwarzania spalonej może potrwać do 2 – 3 miesięcy. Na razie sprawa została zgłoszona do ubezpieczyciela i postępowanie odszkodowawcze jest wszczęte. Duże znaczenie dla jego efektów może mieć ekspertyza specjalistów z krakowskiej Akademii.

Przyczyna pożaru pozostaje niewyjaśniona i będzie przedmiotem dociekań. Specjaliści będą weryfikować dowody z monitoringu, dowody istniejące na papierach i w zapisie elektronicznym. Wiadomo natomiast, gdzie było zarzewie.

– Pewne domysły mamy, bo widzimy, jak rozdzielnia wygląda – potwierdza szef MZWiK-u. – Pożar zaczął się od baterii kondensatorów jednej z dwóch sekcji – tej działającej na lewo od wejścia do budynku. Rzecz polega teraz na znalezieniu odpowiedzi, dlaczego ten element zawiódł.

/asz

Aleksandra Kokalik 14.07.2018
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

1 komentarz
Jacek 09:56 14.07.2018

Kluczowy element bez dodatkowego zabezpieczenia. Brak zasilania awaryjnego pomp i to z świadomością ewentualnych skutków. Kto dopuścił eksploatację oczyszczalni powinien teraz odpowiadać za spowodowane skutki materialnie.

Zobacz również