Przeprowadzka maszyny drukarskiej – zakończona sukcesem
NOWY TARG. Ok. 2 godzin trwała emocjonująca akcja przenoszenia maszyny drukarskiej z piętra ratusza do przyszłego Muzeum Drukarstwa przy ul. Sobieskiego. Potężne ramię dźwigu najpierw wsunęło się przez okno do małego pomieszczenia przy sali wystawowej, by potem wynieść z niego na pasach ważący pół tony korpus urządzenia.

Światło okna dawało zaledwie 10 cm luzu dla gabarytu maszyny, dlatego operacja wymagała zimnej krwi tudzież ogromnej ostrożności i precyzji. Dźwig był sterowany z wnętrza ratusza, elektronicznie, a jego ramię od poprzeczki w oknie momentami dzieliło zaledwie pół centymetra. Żeby zyskać choć minimalnie większy dystans, ekipa wykonawcza z krakowskiej firmy „Sotilo” – cały czas w napięciu nerwowym – przewracała korpus „na plecy”, zmieniając zaczepienie pasów.
– Po zakończeniu tej akcji zgłaszam się na kardiologię… – półżartem rzucił szef wykonawczej grupy, Janusz Karpiński.
Gra szła o to, by nie uszkodzić ratuszowego okna ani nie upuścić półtonowego ciężaru. Odmontowane elementy ważącej w sumie 670 kg maszyny wyjechały tą samą drogą albo zostały zniesione po schodach. Potem – kawałek dalej, z ul. Sobieskiego, kolejne części, również z pomocą dźwigu, wprowadzono do oficyny dawnego Hotelu Herza.
Przy demontażu – choć specjaliści mieli na to nadzieję – nie odnaleziono na korpusie roku produkcji, jedynie numer seryjny „162”. Litery na oczyszczonym ze stwardniałego kitu szyldzie: Hellig & Müller in Wien – zostały pozłocone i prezentują się teraz naprawdę stylowo.
Wykonawcy rozbiórki i przenosin, po emocjonującej operacji, są pełni uznania dla technicznego pomyślunku fachowców z epoki naszych pradziadków. Bo zdecydowanie mniej mieli go demontujący i składający maszynę na powrót w latach PRL-u. Mechanizm nosi wyraźne ślady tej ingerencji.
(asz)
Komentarze
Kierownika też zabrali?