Pogarbarski parów – ściekowej recydywy ciąg dalszy
NOWY TARG. W samej końcówce maja dyrektor Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji zawnioskował do Prokuratury Rejonowej o wszczęcie postępowania w sprawie zatrucia pogarbarskimi ściekami leśnego parowu przy ul. Ludźmierskiej. Dziś pracownicy nowosądeckiej Delegatury WIOŚ ponownie pobierali próbki do badań.
Przed tygodniem bowiem mieszkaniec spacerujący po Borze Kombinackim zgłosił do ekopatrolu, że melioracyjnym rowem znów płynie pogarbarskie paskudztwo. Wycieczka miejskich służb w ten rejon, za Okręgową Stacją Kontroli Pojazdów, potwierdziła niepokojące doniesienia. Stan czegoś, co trudno nazwać wodą, w leśnym parowie był jeszcze wyższy niż końcem maja.
I jeszcze więcej jest tam łatwych do stwierdzenia – nawet organoleptycznie – zanieczyszczeń. Wzdłuż tego, co w założeniu miało być odprowadzeniem wód opadowych do Czarnego Dunajca, roznosi się fetor zagnitych pogarbarskich ścieków. Na powierzchni nietrudno dostrzec białawe plamy tłuszczu. Brzegi oblepia popielata, potem czerniejąca maź, która wypaliła roślinność. Tam, gdzie jakieś kawałki gałęzi ograniczają wątły przepływ, zgromadziło się zwierzęce włosie.
Kilkusetmetrowe, przechodzące pod ul. Ludźmierską wyprowadzenie wód do Czarnego Dunajca cuchnie na całej długości. A w niewielkiej odległości za wylotem parowu, w potoku kapią się dzieci.
Wyniki laboratoryjnych badań pobranych w maju próbek, zawierających pogarbarski chrom, wzmacniają skierowany do Prokuratury wniosek. W tej chwili trwają jeszcze przesłuchania.
Siłą rzeczy nasuwa się pytanie, skąd przemysłowy ściek w lesie. Otóż leśny parów łączy się z systemem kanalizacji burzowej obejmującej teren zakładów, gdzie odbywa się dystrybucja surowych skór, do niedawna także prowadzona była działalność garbarska. Biorący udział w sprawdzeniach pracownicy MZWiK-u znają przebieg odprowadzenia, które kiedyś było rowem otwartym, a zabudowane zostało po zainwestowaniu terenu, w związku z prowadzoną tam działalnością. Na tym terenie znajduje się kilka studzienek kanalizacji burzowej, a odpływ biegnie po tyłach jednego z zakładów, z wylotem do leśnego rowu melioracyjnego, a dalej – do Czarnego Dunajca. W tym rejonie znajduje się cofka z zastoiną wytworzoną przez opadające igliwie. Lateksowa rękawiczka miejskich eko-służb dosłownie rozpadła się w kontakcie z cieczą zalegającą w cofce. Dłonie zaczęły piec. Grupa drzew w rejonie zastoiny na tej cofce jest uschnięta. Widoczne z daleka suche korony wyróżniają się na tle zielonego sąsiedztwa. Przypadek?
Pracownicy WIOŚ weszli do zakładu jeszcze niedawno związanego z działalnością garbarską, sprawdzili studzienki. Ekipa MZWiK-u otwarła studzienki w okolicy. W dwóch znalazła ślady intensywnego płukania, w trzeciej – zalegające włosie. Zostały pobrane próby i spisano protokół.
Szkody w przyrodzie, które w tym rejonie spowodowała ludzka działalność, są karygodne. Ale najgorsza jest trwałość ściekowego tego procederu i bezkarność sprawców – mimo interwencyjnych kontroli i toczącego się postępowania.
(asz)
Komentarze