Piknik Jeździecki – emocje wyścigów, urok pokazów, tłum widzów
NOWY TARG. Gdy tydzień wcześniej w obfitym deszczu rozmiękła murawa lotniska, Piknik Jeździecki mogło uratować tylko przesuniecie na kolejną niedzielę. W idealnych już warunkach pogodowych tegoroczna edycja efektownej imprezy przyniosła miłośnikom koni kilka godzin emocji, atrakcji i zachwytu.

Z powodu zmiany daty nie mógł już przybyć do Nowego Targu zawsze przyjmowany z entuzjazmem i podziwem szwadron ułanów. Brakło też wyrazistej osobowości ludowego polityka Jacka Soski oraz zakładów bukmacherskich. Program Pikniku uzupełniły natomiast urokliwe pokazy tresury koni. W rolę konferansjera musiał wejść organizator Pikniku – dr wet. Maciej Baraniak.
Gości z dalsza, których przyciągnął Piknik Jeździecki, mogły oszołomić sceneria imprezy i intensywność wszystkiego, co działo się na lotnisku: samoloty i szybowce lądujące co kilka minut, grupy ćwiczących spadochroniarzy i kolorowe czasze w powietrzu.
Pierwszą część imprezy organizowanej przez Urząd Miasta i Stowarzyszenie Jeździeckie PRO NATI, wypełnił konkurs z nagrodami dla najmłodszych, którzy już złapali hippicznego bakcyla. Mikiego – konika polskiego płowej maści, dosiadało kilkanaścioro dzieci, z dwoma chłopięcymi rodzynkami. Pod okiem czujnych instruktorek pokonywali oni 14 przeszkód, wykonując przy tym różne zadania zręcznościowe. W tym czasie gęstniał tłum przybywających na lotnisko. Całe rodziny, grupy przyjaciół i pojedynczy widzowie lokowali się wzdłuż barierek, także w gastronomicznym namiocie. Dla dzieciaków był dmuchany zamek, stoiska z balonami – lodami. Zabawki z końskimi motywami szły jak woda.
Prawdziwe emocje przyniosły jednak dopiero wyścigi na dystansach 700 i 1400 metrów: Gonitwa o Puchar Prezesa Aeroklubu Nowy Targ i Wielka Gonitwa Nowotarska o Puchar Burmistrza z udziałem koni 4-letnich i starszych, także Gonitwa Kłusaków Francuskich o Puchar Podhalańskiego Stowarzyszenia Jeździeckiego. W trzech rundach tej ostatniej konkurencji triumfowali utytułowani zawodnicy: Władysław Pandel i utalentowana, pełna werwy młoda góralka – Jessica Michalczewska z Zębu.
Moment wręczania pucharów i przypinania flo był minutą, w której duma z ukończenia biegu i wyniku wyraźnie udzielała się i koniom. Tym bardziej, że i one dostawały swoje konsumpcyjne nagrody.
Zachwyt wzbudziły natomiast pokazy tresury koni w wykonaniu Anny Szewczyk – właścicielki stajni „Konie w Tatrach”, do muzyki z filmów „Różowa pantera”, „Piraci z Karaibów” oraz do melodii z kultowego „Brzmienia ciszy”. Publiczność zdumiewała się, obserwując efekty niebywałej więzi pięknej amazonki w stylowej kreacji ze zwierzęciem, które reaguje na każdy gest i polecenie, imponuje wyszkoleniem i gracją, zdaje się czytać wzrokiem myśli człowieka. Aragona – czterokopytne cudo, gniadosza z białą strzałką na łbie, miłośniczka koni, ratująca życie zwierząt przeznaczonych na rzeź, opiekunka kucyka Louisa, pierwszego w Polsce konia z protezą – nabyła 9 lat temu w Holandii. Odtąd Aragon stał się jej przyjacielem na całe życie i razem dokonują rzeczy fascynujących.
Cierpliwość, a nawet ochota, z jaką dwa biorące udział w pokazach konie znosiły potem dziecięce czułości i pozowały do zdjęć – mogły być tylko przejawem wzajemnej sympatii do ludzi.
Niestety, sympatyczną atmosferę Pikniku, już pod koniec zawodów, podczas finałowej gonitwy na 1.400 metrów, zmącił nieszczęśliwy wypadek. Jedna z uczestniczek zaczęła zsuwać się z siodła i upadła na ziemię, doznając poważnej kontuzji nogi. Pomocy udzielał jej zespół medyczny z towarzyszącej imprezie karetki. W emocje hippicznych wyczynów wpisane jest też ryzyko.
Poza tym udało się wszystko – włącznie z zabawą do muzyki zespołu WAKS, która zakończyła Piknik.
(asz)
Komentarze