Kamery live
prognoza pogody

Ofiary wilczych kłów (tylko dla dorosłych)

2 lipca 2020 19:23

NADLEŚNICTWO NOWY TARG. Mnożą się przypadki wilczych ataków na owcze stada. Watahy weszły bowiem w okres karmienia młodych i uczenia ich sztuki polowania. Wiele takich krwawych historii zdarza się w Nowym Targu i okolicach.

Ofiary wilczych kłów (tylko dla dorosłych)

– Ja takiego roku – kiedy wilki masowo atakują od wiosny – nie pamiętam, choć szacuję szkody już kilkadziesiąt lat… – mówi Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. – Najwięcej szkód występuje w szeroko pojętym rejonie Nowego Tagu, od Ponic, od Rabki i Klikuszowej. To znaczy, że watahy wilków są w Gorcach i będą to watahy dosyć spore, skoro w jednej dobie potrafią zabić owce czy jagnięta w miejscowościach odległych o kilkadziesiąt kilometrów.

Jeśli rolą Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz jest szacowanie szkód, tak przeprowadzenie wizji lokalnej i oględzin oraz sporządzenie protokołu należy do strażników leśnych – pracowników Nadleśnictwa.

– Populacja wilka na terenie Nadleśnictwa jest dość stabilna i szacowana na ok. 30 osobników – szacuje Janusz Krywult, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Nowy Targ. – Wataha może przemieszczać się na odległość 20 kilometrów w ciągu doby, przy czym nawet pojedyncze osobniki polują. Jest to akurat okres, kiedy wadery uczą swoje młode polować, więc dochodzi do ataków powodowanych przez wadery ze szczeniętami.

Wszyscy to widzą – oprócz ochroniarzy – że populacja jest na tym samym poziomie – stwierdza natomiast dyrektor Janczy. – Nawet leśnicy mówią już, że brakuje zwierząt w lesie, bo są zagryzione. I tak się dzieje w różnych częściach Podhala. Był nawet przypadek, że jeleń na Szlachtowej – zagoniony przez wilki – nie miał gdzie uciekać, chciał przeskoczyć i nadział się na metalowe ogrodzenie, zawisł i poniósł śmierć.

Łupem wilków padają zwierzęta kopytne – jelenie, sarny, także dziki. Zwierzęta gospodarskie na wypasie – owce, krowy, cielęta, kozy – to jednak dla niech łup znaczne łatwiejszy niż mieszkańcy lasu. Pastwiska są atrakcyjną i łatwo dostępną bazą pokarmową.

Kilka lat temu mieliśmy przypadek, kiedy obiektem ataku wilków stała się hodowla danieli – przypomina zastępca nadleśniczego. – Rocznie w naszym Nadleśnictwie szkód powodowanych przez wilki jest sto kilkadziesiąt, więc można szacować, że owiec zagryzionych jest 350 – 400.

Pracownicy Nadleśnictwa Nowy Targ do tej pory wykonali ponad 30 wizji lokalnych i oględzin. Zdarza się, że w jednej takiej akcji chronione drapieżniki zagryzają 6 – 7, a nawet 10 – 11 owiec. Drugie tyle przypadków zdarza się w obszarze Nadleśnictwa Krościenko. Trzy dni temu, między zabudowaniami w Klikuszowej, wilki zagryzły dwie owce ze stada jednego gospodarza i jedną innego hodowcy. Wpierw dopuszczano jeszcze możliwość, że zwierzęta padły ofiarami watahy zdziczałych psów. Wizja lokalna i oględziny przeprowadzone przez Nadleśnictwo Nowy Targ nie pozostawiły jednak wątpliwości: to była sprawka wilków. Na mokrej ziemi wilcze tropy były odbite wyraźnie.

Wilki widywane są w Obidowej. W rejonie lotniska i Gronkowa podczas każdego sezonu wypasowego zagryzienia zdarzają się co 2 – 3 dni. Nie lepiej jest na terenie Maruszyny. Takie przypadki mnożą się i w rejonie Szczawnicy – Krościenka. Nie lepiej jest w okolicach Gorlic, Ponic i Limanowej.

– Od lat monitujemy i starosta swego czasu występował do ministra środowiska o odstrzał tych niebezpiecznych osobników, ale nie przynosi to żadnych skutków – skarży się dyrektor Janczy. – A, niestety, jeżeli tak będzie, to w sytuacji, kiedy opłacalność hodowli jest już kiepska i brakuje ludzie do obsługi na bacówkach – ta piękna tradycja zniknie. Bo ci, którzy w dzień muszą paść i doić owce, to często jeszcze w nocy muszą palić ogniska i pilnować stad przed wilkami. To jest naprawdę ogromny wysiłek, a wilki są tak cwane, że wystarczy moment nieuwagi, a już atakują. Opowiadał mi jeden z baców, że jak leje, to przychodzi jeden wilk, odciąga psy, a następne wtedy przypuszczają atak na owce.  

Przepisy mówią, że jeśli owce korzystają z pastwisk przydomowych, powinny być na noc zamknięte w zabudowaniach. Jeśli natomiast nocują w koszarze – musi między nimi czuwać juhas z psem. Hodowcom i bacom tymczasem z roku na rok coraz bardziej doskwiera brak rąk do pracy. Trudniący się wypasem nie są w stanie właściwie dozorować stad. Częstokroć Ludzie dowiadują się o zagryzieniu, gdy nad szczątkami owiec zaczynają krążyć kruki. Owce na pastwisku rzadko są zabezpieczone elektrycznym pastuchem i flarami.

Wypady na owcze stada nie zawsze jednak są dziełem wilków, które z natury swojej mają respekt przed człowiekiem. Zeszłego roku baca Bryja w Maruszynie zostawił syna na straży stada w czasie, gdy sam pojechał na obiad. Nie zdążył nawet dotrzeć do domu, a przerażony chłopak dzwonił, że owce i jego atakuje wataha zdziczałych psów. Niestety, groźne psie watahy tworzą też czworonogi porzucone w lesie przez turystów. Problem ten od ładnych kilku lat sygnalizuje także Gorczański Park Narodowy.

Szkody poniesione przez hodowców skutkiem agresji takich psich grup – co według rozeznania Nadleśnictwa stanowi ok. 5 procent wszystkich ataków na stada – starają się pokryć niektóre gminy. Rekompensaty za szkody wilcze wypłaca natomiast państwo, za pośrednictwem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Z doświadczeń owczarzy wynika jednak, że prawie nigdy nie pokrywają one w pełni poniesionych strat.

Obfite opady w naszej części kraju przyczyniają się do tego, że trawy na pastwiskach jest pod dostatkiem, a i popyt na owcze produkty wciąż jest duży. Owczarski sezon zaczął się jednak dramatycznie. Napływają też sygnały o zaostrzaniu się konfliktu między środowiskami hodowców i baców a obrońcami wilków, którzy wyznaczają nowe terytoria ochrony, również w miejscach dotychczasowych pastwisk.

(asz)

Fot. archiwum Nadleśnictwa Nowy Targ / asz

Anna Szopińska 02.07.2020
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również