Odszedł aktor i Nowotarżanin
WSPOMNIENIE. W piątek rano zmarł Józef Fryźlewicz z Maziorzów – aktor, poeta, dramatopisarz, autor wspomnieniowych książek. Wiadomość o jego śmierci podał Dom Weteranów Scen Polskich w Konstancinie-Jeziornie, gdzie spędził swój ostatnie czas. Miał 86 lat. Jego żoną była Barbara Zgorzelewicz, aktorka i poetka. Jedyny syn, Marcin, jest pracownikiem biura analiz sejmowych.

Dzięki swoim teatralnym kreacjom i filmowym rolom był jednym z najbardziej znanych w Polsce nowotarżan. Wcześniej będąc studentem krakowskiej PWST i polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, ukończył wydział aktorski łódzkiej Szkoły Filmowej. W swoim zawodowym życiu przewinął się przez sceny kilkunastu polskich teatrów. Ma na koncie kilkadziesiąt znaczących, charakterystycznych ról. Grywał w Teatrze Telewizji, później w serialach telewizyjnych. Za swoje kreacje by wielokrotnie nagradzany. Równocześnie z zawodową aktywnością, tworzył sztuki teatralne, wiersze, opowiadania, choć niewiele czasu zostawało mu na spełnienie się w roli aktora.
Józef Fryźlewicz obsadzany był zarówno w wysokim repertuarze romantycznym, w narodowej klasyce: „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego, „Lalce” czy „Kolumbach”, jak i w popularnych serialach: „Kobra”, „07 zgłoś się”, „Plebania” „Na dobre i na złe”, „Miodowe lata”. Zawodowa aktywność związała go głównie ze scenami warszawskimi – teatrami Narodowym, Współczesnym, Na Woli i Na Targówku – ale dał się poznać również na deskach scenicznych Krakowa, Rzeszowa, Katowic, Zielonej Góry, Poznania. Grał m.in. w “Promieniowaniu ojcostwa” na podstawie dramatu Karola Wojtyły. Jedne z najbardziej znaczących swoich ról zagrał w „Królowej Bonie” Janusza Majewskiego oraz w filmach Andrzeja Wajdy: „Dyrygencie”, „Weselu”, „Panu Tadeuszu”. Ostatnią swoją rolę spełnił w spektaklu Teatru Telewizji „Prymas w Komańczy”, gdzie przypadła mu rola ojca kard. Stefana Wyszyńskiego, który w latach stalinowskich rok przebywał w miejscu odosobnienia, w klasztorze sióstr nazaretanek.
Im bardziej niedomagał na nogi i tracił wzrok – tym częściej Józef Fryźlewicz wracał wspomnieniami do rodzinnego Nowego Targu. Uczynił to w wydanej kilkanaście lat temu książce „Ja, Zgryźlewicz” i w opublikowanej przed trzema laty książce „Pamiętam… Listy do Marka”. Są to wspomnienia z lat dzieciństwa i młodości, przeniknięte tęsknotą za miejscem na ziemi, z którego kiedyś uciekł do szkół; refleksją nad całym życiem i najnowszą historią Polski, począwszy od wojny, której doświadczył jako mały chłopiec.
Na promocję tej ostatniej książki w nowotarskim MOK-u nie mógł już dojechać. W jego rolę, jako lektor, wcielił się aktor młodszego pokolenia, Piotr Cyrwus. Sam Józef Fryźlewicz przemówił wtedy do swoich ziomków z ekranu, dzięki nagraniom wykonanym w warszawie przez Romana Oleksego.
– Ciałem już do was nie przybiegnę, ale duszą jestem z wami – usłyszeli nowotarżanie. – I widzę was wszystkich: i was na tej sali, i w mieście. Nogi wysiadły, kolana bolą, doktory mi przepisały kule u nogi, ale na tych trzech nogach, które mi zostały, mogę tylko tak trochę pochodzić koło domu. Przepisały mi i drugie czy, ale – nawet po operacji widzę tylko przez mgłę. (…) Gdyby mi kto teraz kamień z Nowego Targu przywiózł, to bym go traktował jak relikwię…
(asz)
Komentarze