Kamery live
prognoza pogody

Na Tatra Road Race nikt nie będzie łamał reguł fair-play

15 lipca 2019 21:35

Rozmowa z Cezarym Szafrańcem, dyrektorem Wyścigu Szosowego Tatra Road Race, którego kolejna edycja, odbyła się w minioną sobotę.

Na Tatra Road Race nikt nie będzie łamał reguł fair-play

Wyścig przebiegł zgodnie z pana oczekiwaniami?

– Jak najbardziej. Myślę, że sprostał nie tyle naszym oczekiwaniom, co oczekiwaniom uczestników. Ci, którzy przed startem z lekkim niedowierzaniem odbierali opinie, że jest to najtrudniejszy wyścig w Polsce, już na mecie przyznali, że hasło, które przyświeca naszemu wyścigowi czyli „Hard&Hell”, doskonale oddaje to z czym można spotkać się na trasie. Nawet na krótkim dystansie zawodnicy musieli się zmierzyć z mocnymi podjazdami i zjazdami, ale też z krótkim, bardzo technicznymi odcinkami, na których trzeba zachować rozsądek i rozwagę. Do tego doszła charakterystyczna dla naszego regionu kapryśna pogoda. Z jednej strony gór było słonko, a z drugiej obficie padało. Po raz kolejny góry pokazały swój charakter i to że trzeba mieć do nich respekt, i mierzyć siły na zamiary. Reasumując było epicko, było fajnie i co najważniejsze była piękna zacięta walka zawodników.

Wynikowo wyścig czymś pana zaskoczył?

– Czy zaskoczył trudno powiedzieć. Na krótkim dystansie wśród panów zwyciężył zdecydowany faworyt Adam Wójcik, który debiutował w naszym wyścigu i potwierdził swój potencjał. Wśród pań z kolei pokazała się nowa twarz, Natalia Kołodziej Skwarczyńska, która w świetnym stylu pokonała trasę. W myśl naszego regulaminu, zawodnicy którzy wygrali krótki dystans już nigdy na tym dystansie nie mogą startować i automatycznie przenoszą się na dystans długi, gdzie z roku na rok poziom idzie w górę. Skala trudności tego dystansu jest naprawdę bardzo wysoka. Myślę, że nawet na Tour De Pologne zawodowcy mają lżej. To jednak mało kogo przeraża. Wśród pań oglądaliśmy zażartą rywalizację między Angeliką Tlołką, która wygrała dwie ostatnie edycje, a triumfatorką sprzed trzech lat Alicją Myłką. Ostatecznie wygrała ta druga. Bardzo ciekawie i dramatycznie układała się rywalizacja wśród panów. Tutaj mieliśmy wszystkich najlepszych amatorów naszego kraju, na czele ze świeżo upieczonym Mistrzem Polski oraz zwycięzcą tegorocznej edycji Nowy Targ Road Challange, Sebastianem Druszkiewiczem. Wielu to właśnie w nim upatrywało faworyta numer jeden. Tymczasem Sebastian trochę przeliczył się z siłami, przede wszystkim na premiach górskich, gdzie trzeba było finiszować jak na mecie. Tam się wypalił. Bardzo długo liderem był uciekinier Adam Adamkiewicz. W pewnym momencie miał już znaczną przewagę i wydawało się, że samotnie przekroczy linię mety. Zwłaszcza, że za jego plecami działy się dramatyczne sceny. Czterokrotny zwycięzca wyścigu Piotr Tomana, na jednym ze zjazdów troszeczkę przeszarżował, wypadł z trasy, ale na całe szczęście poza kilkoma szwami nie doznał poważniejszych urazów, natomiast jego rower uległ całkowitemu zniszczeniu. Jego współtowarzysz pogoni za Adamkiewiczem, Marek Wojnarowski jechał bardzo konsekwentnie i kilka kilometrów przed metą, dogonił lidera wyścigu, i ostatecznie wygrał tę edycję, co raczej nie można uznać za niespodziankę, bowiem prze rokiem był drugi.

W tym roku szczególnie zadbaliście o przestrzeganie zasady fair play. Była nie tylko kontrola antydopingowa, ale też – co rzadkie na wyścigach amatorskich – sprzęt do prześwietlania rowerów….

– Zgadza się. Jest to rzadkie, bowiem w sporcie amatorskim, nie tylko kolarstwie, organizatorzy sami muszą finansować tego typu rzeczy. My stwierdziliśmy, że Tatra Road Race jest najbardziej prestiżowym wyścigiem w Polsce, wielu zawodników przez cały rok przygotowuje się właśnie na ten wyścig, chce go wygrać i naszym obowiązkiem było to by wszytko przebiegało w duchu fair- play i by nasi zwycięzcy nie byli posadzani o to, że nie przestrzegali zasad. Kontrola antydopingowa była już wcześniej, przed wyścigiem zapowiedziana. W tajemnicy trzymaliśmy natomiast to, że mieliśmy sprzęt do prześwietlania rowerów pod kątem ukrytych silniczków elektrycznych. Niestety to powoli staje się coraz modniejsze u amatorów, szczególnie tych bardziej majętnych. My chcieliśmy być pewni tego, że w naszym wyścigu o wyniku decydują tylko i wyłącznie siła mięśni i umiejętności. Udało się nam to dzięki uprzejmości pani naczelnik Urzędu Celno Skarbowego z Katowic, która użyczyła nam profesjonalny sprzęt. Na szczęście nie wykrywaliśmy żadnych nieprawidłowości, co nas jako organizatorów bardzo cieszy. A to że taka kontrola została przeprowadzona, mam nadzieję że da do myślenia tym, którzy takie metody stosują.

Zaraz po zakończeniu piątej edycji, przypuszczam, że rozpoczęły się już przygotowania do kolejnej. Czymś jeszcze możecie zaskoczyć?

– Mam nadzieję, że poprawą jakości dróg przez które przebiega trasa naszego wyścigu. Niestety na dzisiaj jest wiele fragmentów, gdzie są bardzo trudne warunki do jazdy na rowerze. Przykładowo droga z Salamandry do Kościeliska i dalej do Dzianisza jest w opłakanym stanie. Mam zapewnienia od wójta gminy Kościelski pana Romana Krupy, że poczynione zostaną starania by te drogę wyremontować.

Rozmawiał Maciej Zubek
Fot. Organizatorzy/Wiktor Bubniak

Maciej Zubek 15.07.2019
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również