Mateusz Cyrwus – na finiszu Biegu przez Polskę dla Kamilki. Powitanie przed ratuszem
NOWY TARG. Na płycie rynku witał dziś coraz słynniejszego wyczynowca z Waksmundu – Mateusza Cyrwusa – burmistrz Grzegorz Watycha. Młody multisportowiec jest już na finiszu 13-dniowego Biegu przez Polskę, od Jastrzębiej Góry po Rysy.

Wielkie wyzwanie, które podjął, ma nagłośnić w całym kraju akcję zbiórki na „najdroższy lek świata” dla dotkniętej rdzeniowym zanikiem mięśni małej nowotarżanki, Kamilki Gil.
Podhalański „ironman” zameldował się przed ratuszem jeszcze szczuplejszy niż przed startem i z obolałymi stopami, ale pełen entuzjazmu dla pomocowej akcji i wiary, że uda mu się bieg zakończyć na najwyższym z polskich szczytów. Ma za sobą nie tylko prawie całą trasę, ale też spotkania z samorządowcami oraz mieszkańcami miast, przez które ona wiodła i promowanie charytatywnej inicjatywy. Burmistrz sprezentował mu roczny voucher na miejską pływalnię dla 4 osób i woreczek z odżywczymi suplementami. Przydadzą się one na ostatnim dystansie – w drodze na Rysy.
– Dzisiaj jest dzień dwunasty – mówił wyczynowiec. – Dobiegamy na Palenicę Białczańską, jutro kończymy wszystko na Rysach i Morskim Oku. W tych kilometrach już się trochę pogubiłem. Będzie ich teraz ok. 650, a docelowo – ponad 700. Tak pokazują Google maps. W tym chalenge’u chyba wszystko wypaliło – od organizacji, poprzez rozpowszechnienie całej inicjatywy, po kwotę, którą już udało się zebrać. Przypomnijmy, że sponsorzy płacą za każdy przebiegnięty kilometr w dniu osiągnięcia mety. Za to też chciałem serdecznie podziękować. Sportowo również daję radę, nie wyobrażam sobie, żeby nie dobiec tych 50 kilometrów. Trudności było wiele, a największą chyba „ogniaty” na stopach – wszystko, wydaje mi się, przez pogodę, bo te buty raz były mokre, a raz suche. Nie nadążaliśmy ze zmianą skarpet czy butów. To spowodowało, że moje stopy nie są w najlepszym stanie.
Na Rysy Mateusz będzie wbiegał już w sportowym obuwiu, w asyście kilkuosobowej ekipy i przewodnika z TOPR-u. Za nim będzie już 12 etapów i kilkusetkilometrowa trasa – wcześniej dokładnie wyznaczona, ale też modyfikowana spontanicznie z oczywistego powodu.
– Zainteresowanie biegiem było ogromne – wszędzie mieliśmy jakieś wywiady, jakieś zdjęcia – nie ukrywa Mateusz. – Burmistrzowie poszczególnych miast chcieli nas przywitać, umawialiśmy się na spotkania. Noclegi też nie były na samej trasie, tylko 20 – 30 km od miejsca docelowego. Przejeżdżaliśmy trochę autem, potem musieliśmy wracać, nadrabiać. Ale kilometry się zgadzają i cała Polska będzie nasza. Muszę przyznać, że wszystkie osoby, które spotykaliśmy na trasie przez dwa tygodnie – zwłaszcza w miejscach stołowania się czy noclegu; w restauracjach, hotelach, pensjonatach – były bardzo otwarte, miłe, życzliwe i pełne podziwu. Na większej części trasy biegłem przez pola, lasy, obok autostrady, więc mieszkańcy nie mieli ze mną bliskiego kontaktu, ale już od Krakowa, jak biegłem przez Myślenice – bardzo często zdarzało się, że ktoś trąbił, zaczepiał, machał. Wydaje mi się więc, że dużo ludzi wiedziało.
Wyzwanie było potężne, wysiłek bardzo duży, więc i zmęczenie fizyczne jest nieuchronne.
– Jestem naprawdę wyczerpany – przyznaje bohater Biegu. – Spałem 5 godzin, bo biegliśmy do pierwszej w nocy, a już o siódmej – pobudka. Ale jeszcze dwa dni i dociągniemy do mety.
– Jest to dla nas bardzo ważne wydarzenie, bo w szlachetnej akcji zbiórki pieniędzy na zakup bardzo drogiego leku jest duży odzew w Polsce – cieszył się burmistrz Grzegorz Watycha. – U nas społeczność lokalna już od jakiegoś czasu żyje różnymi akcjami na ten cel. Starają się mieszkańcy, żeby wygrać wyścig z czasem i uzbierać ogromną kwotę na zakup tego drogiego leku. Ale Mateusz przebiegł przez całą Polskę. Jego wyczyn, jego charyzma spotkały się z dużym odzewem i akcją, która z pewnością znacznie przysporzy środków na koncie.
– Chciałbym od razu podziękować wszystkim osobom, które dołączyły do tej akcji – czy to były ze mną na trasie, czy zostały sponsorami akcji, czy po prostu wpłacały jakieś datki na Siepomaga, bo każda złotówka ma ogromne znaczenie – dodaje biegacz.
Podczas konferencji na płycie rynku wyczynowcowi towarzyszył piłkarski narybek z Huraganu Waksmund, pod wodzą swoich trenerów, również zaangażowany w zbiórkę na lek Zolgensma. Do rodzinnej miejscowości chłopcy pobiegli razem ze swoim idolem.
Datki i darowizny na lek dla Kamilki można przekazywać za pośrednictwem strony:
www.siepomaga.pl/kamila-sma
(asz)
Komentarze