Dziecko zjadło wilczą jagodę. O krok od tragedii
Tylko dzięki natychmiastowej pomocy i współpracy lekarzy Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu zostało uratowane 3-letnie dziecko, które podczas spaceru z rodzicami zjadło wilcze jagody. Spożycie trujących owoców mogło mieć tragiczne skutki.
Do dramatycznej sytuacji doszło w Krościenku. Do gabinetu Opieki Całodobowej Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej w niedzielę 16 lipca zgłosili się rodzice z 3-letnim dzieckiem, które podczas spaceru zjadło wilcze jagody. Pełniąca dyżur lekarz Paulina Mrówka natychmiast zajęła się małym pacjentem. Była to walka z czasem. Skontaktowała się z lekarzem dyżurnym Oddziału Pediatrii Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu – Katarzyną Żurek. Tylko dzięki szybkiemu działaniu lekarzy i współpracy udało się uratować życie dziecka. Jeszcze w Krościenku zostało ono poddane płukaniu żołądka.
– Podczas kontaktu telefonicznego z doktor Pauliną Mrówką, ustaliłyśmy schemat postępowania z małym pacjentem, a w związku z presją czasu zaoferowałam swoją pomoc w postaci konsultacji telefonicznej z Oddziałem Toksykologii w Szpitalu św. Ludwika Rydygiera w Krakowie i Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie – Prokocimiu. Poinformowałam, że dziecko będzie przekazane Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym – relacjonuje lekarz Katarzyna Żurek. – Dobrze, że rodzice od razu zgłosili się do opieki całodobowej w Krościenku. Chodziło o czas – dodaje.
– Kiedy zgłosili się do nas rodzice z chłopcem, całodobówka przekształciła się niemal w SOR. Mieliśmy chorych z urazami, ranami do szycia, mężczyznę z nasilonym krwawieniem po urazie kończyny dolnej oraz zgłaszających się na bieżąco pacjentów – opowiada Paulina Mrówka, lekarka, która z pielęgniarką Haliną Zubek miała wówczas dyżur w gabinecie Opieki Całodobowej Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej w Krościenku. Obie panie natychmiast zaczęły udzielać pomocy. Dziecko zachowywało się spokojnie, wykonywało polecenia lekarza. Było w stanie stabilnym. Ponieważ zostało szybko przywiezione do gabinetu, toksyna nie zdążyła się jeszcze w pełni uwolnić się do organizmu. Rodzice również stanęli na wysokości zadania i w tej dramatycznej chwili wykazali się opanowaniem.
– W ramach opieki całodobowej musieliśmy wprowadzić procedury, które na co dzień nie są realizowane, łącznie z płukaniem żołądka. Dzięki świetnej współpracy z lekarzem dyżurującym w szpitalu Nowym Targu udało się szybko pomóc. Sprawnej pomocy udzielił także ratownik medyczny, który wezwał śmigłowiec. Ogromnie dziękuję za profesjonalną współpracę pielęgniarce Halinie Zubek oraz rodzicom chłopca za niezwłoczną reakcję i zachowanie spokoju w trakcie podejmowanych czynności medycznych. Jesteśmy przeogromnie dumni, że w ramach podstawowej opieki medycznej uratowaliśmy życie chłopca – mówi Paulina Mrówka. Dodaje, że kilka dni później rodzice 3-latka w podziękowaniu przynieśli obrazek.
Historia ta powinna być przestrogą dla rodziców małych dzieci. Mogła skończyć się tragicznie. – W przypadku spożycia przez tak małe dziecko jednej jagody pokrzyku wilczełyko uważa się, że jest to zatrucie, wymagające hospitalizacji, a w przypadku 3 sztuk jest to dawka śmiertelna – wyjaśnia Katarzyna Żurek. Dlatego rodzice powinni zachowywać szczególną czujność i od początku uczyć dzieci, aby nie jadły owoców i roślin znalezionych w lesie, bez nadzoru dorosłych. – Nie był to odosobniony przypadek, że dziecko zjadło coś trującego. Maluchy zjadają na przykład rośliny, które rosną w przydomowych ogródkach i tak samo bywają trujące – uczula Katarzyna Żurek.
Jakie są objawy po zjedzeniu wilczych jagód? – Najczęściej światłowstręt z powodu rozszerzenia źrenic, pobudzenie, zaczerwieniona skóra, nudności, wymioty, przyspieszone tętno, zaburzenia wzroku, słuchu – odpowiada lekarz Katarzyna Żurek.
/źródło: Podhalański Szpital Specjalistyczny w Nowym Targu/
Komentarze