Kamery live
prognoza pogody

Deszczowe Święto Bacowskie

28 kwietnia 2019 18:36

Można by rzec, że pogoda pokrzyżowała plany bacom w dzisiejszej uroczystości. Nic bardziej mylnego – z ulgą i radością przyjęli opady deszczu hodowcy owiec, którzy dotychczas zmagali się z uciążliwą suszą. 

Deszczowe Święto Bacowskie

Tradycji stało się zadość. Po tradycyjnym redyku, który przeszedł przez Ludźmierz, bacowie udali się na teren sanktuarium. Tam – ze studzienki ulokowanej przy Bazylice Mniejszej – nabrali poświęconą przez kapłana wodę, która towarzyszyć im będzie przez cały sezon. Ale o ile wypas dopiero przed nimi, o tyle już hodowcy mieli powody do zadowolenia.

 – Nasze prośby zostały wysłuchane – przyznaje Piotr Kohut, baca z Koniakowa. Hodowcy owiec, biorący udział w dzisiejszym Święcie Bacowskim w Ludźmierzu nie ukrywali, że tegoroczna susza dotychczas dała się im mocno we znaki. Brak opadów spowodował, że wyjedzona przez owce trawa na pastwiskach przestała odrastać. To, rzecz jasna, groziło klęską głodu wśród zwierząt. Na szczęście z nieba przyszedł upragniony deszcz. – Mamy święto prawdziwe bo czekaliśmy na to błogosławieństwo od Matki Bożej Ludźmierskiej – cieszy się na widok deszczu Kohut. 

Tegoroczne święto z różnych względów okazało się szczególne. Wśród hodowców można było wyczuć bolesną pustkę po zmarłym niedawno Kazimierzu Furczoniu. Słynny baca z Leśnicy-Groniu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu latach w ogromnym stopniu przyczynił się do rozpowszechnienia podhalańskiego pasterstwa. Jego pamięć wielokrotnie przywoływał sprawujący dzisiejszą mszę świętą w Ludźmierzu ks. Józef Bednarczyk, proboszcza parafii w Niedzicy.

 – Musicie stać dalej na posterunku razem z tymi owcami, od Babiej Góry, aż po bieszczadzkie połoniny – zwracał się do obecnych ks. Bednarczyk w trakcie homilii. – I tak jak dobry pasterz idący naprzeciw całego owczego orszaku wychodzącego na hale, również i wy pójdziecie, pokazując drogę. A kiedy trzeba, potraficie odegnać tego, który jest nieprzyjacielem. Wilka, niedźwiedzia, a czasem nawet człowieka.

Duchowny tym samym nawiązał do nieudanego wielkanocnego skupu jagniąt, które w głównej mierze zostało zablokowane przez obrońców zwierząt. 

 – Pytam ja się was, bacowie i juhasi, czy skrzywdzilibyście własne zwierzę? – pytał ks. Bednarczyk w trakcie homilii. – Czy ktokolwiek, po za wami, byłby w stanie tak zadbać o te owce, krowy i konie jak wy to robicie? Łatwo jest innym krytykować, ale nikt nie potrafi dostrzec tego, ile musicie włożyć w to pracy, ile wasza hodowla wymaga poświęcenia oraz jak bardzo swoją pracowitością pielęgnujecie wciąż żywą kulturę pasterstwa.

A to nie jedyny problem hodowców. Stale rosnące ceny za mięso czy wełnę sprawiają, że z roku na rok sytuacja baców i juhasów ulega pogorszeniu. Brakuje także pracowników chętnych do wypasania owiec.

 – Przez te wszystkie problemy coraz bardziej nie opłaca się hodować owiec – zwierza się Zdzisław Miętus ze Starego Bystrego. – Obecnie bardziej opłaca się hodować krowy. A owce idą coraz bardziej w zapomnienie, skazując je tym samym na zabicie. 

Hodowcy pomocy upatrują w regionalnych programach i samorządowych dofinansowaniach. Ich zdaniem, bez pomocy z zewnątrz, kultura pasterstwa na Podhalu się nie utrzyma.

 – Szukamy ludzi, organizacji i samorządów, które chcą wesprzeć pasterstwo – mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, doradca marszałka Małopolski ds. współpracy w obszarze Karpat. – Już teraz samorząd województwa małopolskiego poprzez program europejski wspiera hodowców za pomocą premii czy usługi pasterskiej. Co więcej, na Śląsku działa już również program “Owca plus”, z którym wiążemy duże nadzieje. 

W trakcie Święta Bacowskiego w Ludźmierzu zebrani po mszy świętej mogli udać się do miasteczka festiwalowego, gdzie m.in. sprzedawano produkty pasterskie, w tym oscypki i korbacze. 

/ps/

redakcja 28.04.2019
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również