„Świynty Jon” pomysłu „Śwarnych” – tradycja, żywioł i magia
NOWY TARG. Oni są niezawodnie rewelacyjni – jeśli zespół „Śwarni” weźmie coś na warsztat, musi się to zakończyć sukcesem. A góralskie zwyczaje, obyczaje i tradycje ambitna, rzutka, pełna inwencji i temperamentu grupa inscenizowała już wielokrotnie. Tym razem przyszedł czas na całe bogactwo wierzeń i obrzędów związanych z dniem św. Jana w połączeniu z tradycją pasterską.

Etnograficzny nurt scenicznej aktywności zespołu przejawiał się wcześniej w spektaklach i programach o życiu na hali, śmigusie, kolędowaniu, jesiennym redyku i osodzie, posiadach, fakłach, góralskim weselu czy kośbie. A przedstawienie „Świynty Jon biere owcom mleka dzbon” to rzecz szczególna z różnych względów. Chodzi bowiem o święto wyrosłe na gruncie wierzeń pogańskich, później wchłonięte przez obrzędowość chrześcijańską. Wielką rolę odgrywają w nim żywioły wody i ognia, siły przyrody, moce ziół i magiczne zabiegi. Według ludowych wierzeń, wzmaga się wtedy i moc czarownic.
Miejsce akcji obmyślonej przez kierownika artystycznego „Śwarnych” i reżysera spektaklu, Marcina Kudasika, to oczywiście hala z pasterskim szałasem. Baca wstaje przed świtem, żeby zbierać lecznicze zioła, sobie znanym sposobem łamać jodłowe gałązki na watrę, okadzać owce jej żarem i odprawiać magiczne rytuały. Juhasów budzi dźwięk trombity (Andrzej Budz ze swoim instrumentem).
Dzień św. Jana to także dzień, od którego można się już kąpać w rzekach i strumieniach, a gazdowie – właściciele owiec, mogą odwiedzić pasące się stada i przynieść pasterzom gościńca. Wtedy też kobiety, dziewczęta po raz pierwszy od rozpoczęcia wypasu przychodzą na hale, a z nimi – muzyka, uciecha, miłostki, radosny rozgwar.
Baca, swoim zwyczajem, częstuje gości winem z gąsiorka. Młodzi gruchają, obłapiają się, dziewczęta rozdają całusy. Z polany przy szałasie na hali płyną siarczyste przyśpiewki, wyskania, ujkania. Co śmielsi juhasi, nawet i dziewuchy, skaczą przez ogień watry. Gdy muzyka intonuje „zbója”, zaczyna się popis siły i zręczności. Nie byłoby jednak tłumnej uciechy bez bitki, która, jak przy każdej uciesze, wybucha między krewkimi juhasami. Ale długi dzień św. Jana mija nieuchronnie, czas się żegnać i odejść ze śpiewem.
Ten żywiołowy, bogaty w góralską obrzędowość spektakl „Śwarni” przygotowali na tegoroczny Festiwal Folkloru Górali Polskich w Żywcu. Cała scenografia, począwszy od desek szałasu, przez gielety, kosor, żerdzie, po wianki z ziół i kwiatów – była najprawdziwsza z prawdziwych. Aktorzy włożyli w widowisko tyle serca, wiedzy, pomyślunku i energii, że dziw, gdyby nie wrócili z laurami.
Publiczność – jak zwykle przy występach „Śwarnych” – wypełniła całą salę widowiskową Miejskiego Centrum Kultury, które, wespół z Powiatowym Centrum Kultury, było współorganizatorem efektownego widowiska. Występ kilkudziesięciu aktorów stał się też okazją do zaprezentowania najnowszej płyty CD zespołu „Śwarni” pt: „Pominie Syćko”. Jest to muzyczna opowieść o ludzkim życiu; o czasie, który przepływa przez człowieka i gra. Tytuł pochodzi z wiersza Renaty Lipkowskiej, a pięknym, refleksyjnym tekstem opatrzyła krążek prof. Anna Mlekodaj.
(asz)
Komentarze