Spacery po lodzie – śmiertelna ruletka
JEZIORO CZORSZTYŃSKIE. Tragiczna historia Jana Lityńskiego, działacza opozycji antykomunistycznej w latach PRL i „Solidarności”, który kilka dni temu na oczach żony utonął w Narwi, ratując psa – niestety, nie dość odstrasza tych, którzy z różnych powodów wchodzą na lód. Z takimi śmiertelnie ryzykownymi zachowaniami mamy do czynienia i na zamarzniętej tafli Morskiego Oka, i na dużej połaci Jeziora Czorsztyńskiego.

Słoneczna pogoda kusi, ale wpływa ona również na osłabienie struktury lodu. Swój udział mają w tym i wędkarze wykuwający przeręble. Z jednej strony dopuszczają więcej tlenu pod lód, umożliwiając rybom przeżycie, z drugiej – nadwyrężają taflę. Wystarczy, by otwór przysypał śnieg i nawet go nie widać.
Szczególnie niebezpieczne są wędrówki po Jeziorze Czorsztyńskim, gdzie tafla lodu jest bardzo niejednorodna za przyczyną prądów o różnych temperaturach i nurtu wpadającej rzeki. A głębokość na wysokości między zamkami w Niedzicy i Czorsztynie sięga 50 metrów… Lód miejscami może być gruby, a miejscami – cienki, bo mocno nadtopiony operacją słoneczną.
Zdarzyło się już ileś lat temu, że na lód weszła szkolna wycieczka, z zamiarem skrócenia sobie drogi od zamku do zamku… Teraz kamery live wciąż pokazują ciemne punkciki na zamarzniętej tafli Jeziora – pojedynczo lub w grupkach.
Dopóki z początkiem sezonu nie pojawi się na Jeziorze policja wodna – rejon Jeziora patrolują funkcjonariusze z posterunku w Łapszach Niżnych. Lepiej więc nie narażać się ani na niebezpieczeństwo, ani na upomnienia.
Jeśli ktoś wpadnie pod taflę lodu – ratownicy mogą go po prostu nie znaleźć. Nieraz tłumaczyli jednak, że śmierć w takich okolicznościach następuje przez uduszenie – hipotermia błyskawicznie powoduje, że mięśnie sztywnieją, uniemożliwiając oddychanie, a pod lodem i tak nie ma czym oddychać. Jeśli nawet jakiś szczęśliwiec zostanie szybko wyciągnięty – takie wypadki często kończą się pobytem w szpitalu i poważnym uszczerbkiem na zdrowiu.
(asz)
Komentarze