Z odejściem Jany Maślanki. Ubyło piękna na świecie…
NOWY TARG. Bardzo dużo z siebie wypromieniowała, zostawiła ludziom na ucieszenie serca i oczu nowotarska artystka – Janina Maślankowa. Nowotarska, ale też znana na całym Podhalu, w Krakowie i w zaprzyjaźnionych z Nowym Targiem miastach. Była przy tym nie tylko utalentowaną, pełną pasji i wyobraźni kontynuatorką podhalańskiej tradycji malarstwa na szkle, ale wyjątkowo piękną osobą – pełną życiowej mądrości, empatii, naturalnej pokory, szacunku dla innych; przyjacielską, niebywale gościnną. I mocno związaną ze światem gór.

Jej przygoda ze szkłem zaczęła się, gdy pracowała w recepcji schroniska na Turbaczu, odpowiadając za mienie obiektu. Ponieważ stłukł się jeden z wiszących na ścianie „szklaków”, trzeba go było albo odkupić, albo odmalować. A że do Cepelii kawał drogi, schroniska też nie sposób zostawić, za to czas w Gorcach inaczej biegnie – siadła nad prostokątem szyby. Zachwycenie malarstwem na szkle musiało też płynąć odwiedzin w bajkowym domu słynnej już wtedy zakopiańskiej malarki, Eweliny Pęksowej, z którą jej mama przyjaźniła się od przedwojennych lat.
A związki z górami umacniały się przez lata pracy na Turbaczu, potem podczas kierowania schroniskami na Lubaniu (1976 rok) i na Łapsowej Polanie (1976 – 78). Serdeczną zażyłość ze środowiskiem ludzi gór pogłębił mąż Maciek, w tej chwili zaangażowany goprowiec już od 46 lat. Przez dom i bacówkę Maślanków przewinęła się cała plejada legendarnych postaci goprowców, na śp. Lucjanem Pustówką. Przyjacielem domu szybko stał się pierwszy „gorczański pleban”, opiekun Kaplicy Papieskiej pod Turbaczem – ks. Kazimierz Krakowczyk.
Dzieci, obowiązki, opieka nad bliskimi – przez dzień nie zostawiały Janie czasu na twórczość własną. Ale wena przychodziła nocą. Wtedy na tafle szyb sfruwały anioły w świetlistych szatach, wykwitały na nich przepiękne twarze madonn: polskich, góralskich, cudownych – na wzór wizerunków z różnych świątyń. Osobne nurty sztuki Jany to urokliwe sceny rodzajowe i równie konkretne jak symboliczne refleksje nad grzeszną naturą człowieka – ba, nawet całe „rekolekcje” na szkle, malowane legendy, postaci świętych patronów drogi krzyżowe.
Mąż używał swoich stolarskich zdolności do wytwarzania ramek, a malarstwo Jany rozwijało się bardzo dynamicznie, swoim kunsztem wykraczając poza ramy charakterystyczne dla sztuki ludowej. Malowanie na szkle wymaga pokonania trudności, jaką jest „odwrotność widzenia”, ale artystka doszła w nim do wielkiej biegłości warsztatowej. Wizerunki madonn, sceny biblijne i scenki rodzajowe, sakralne i symboliczne przedstawienia w drewnianych ramach (lub malowane na szybach starych, wyjętych z futryn okien) urzekały bogatą kolorystyką, znakomitą kompozycją. Ornamentyka stawała się przebogata i subtelna; złociste i srebrzyste lśnienia, refleksy, przebłyski przydawały obrazom cudowności. Piękno zrosło się w tym malowaniu ze świętością tak, że tych dwóch przymiotów oddzielić już nie sposób. Efekt zdumiewał i budził uznanie tym bardziej, że osiągała go Jana własnymi poszukiwaniami.
Z czasem szyba przestała być „płaska”, bo otwarła się na inne przestrzenie – wiele innych przestrzeni. I tych, które są w obrazie drugim planem, i tych, które są w obrazie drugim planem, i tych, które biegną ku niebu. Osiągała to artystka zarówno środkami malarskimi, jak i eksperymentując z trójwymiarowością przez użycie dwóch szyb. Czasem główny temat – jak „praznikiem” w ikonie – obrastał szeregiem miniaturowych scenek. Sztuka zdobnicza doszła do prawdziwej perfekcji, a zagospodarowanie przestrzeni wewnątrz ram zawsze potwierdzało oryginalność i wyobraźnię artystki. Coraz mocniej z obrazów przemawiało Sakrum.
Obrazy Jany wpierw pojawiały się na wystawach działającego przy Miejskim Ośrodku Kultury Klubu Plastyka Amatora „Wizja”, potem już na wielu indywidualnych wystawach w galeriach, zamkach, muzeach, ośrodkach kultury – na południu Polski i na Słowacji. Jako prezenty do zacnych gości miasta rozjeżdżały się po świecie. Jej domowy pokój-pracownia zawsze był otwarty i dla tych, którzy kochanym osobom chcieli sprawić radość, zamawiając czy to podobiznę świętego patrona, czy gorczański pejzaż z bacówką, czy te dowcipną sytuacyjną scenkę z rekwizytami jubilata, obchodzącego imieniny lub świętującego jakąś rocznicę. Każdy, kto się zjawił w tych progach, doświadczał ciepła, życzliwego zainteresowania i pamięci.
Wystawy indywidualne miała Jana Maślankowa w nowotarskim Spółdzielczym Domu Kultury, w Galerii Muzeum Tatrzańskiego (Dwór Tetmajerów w Łopusznej), w Domu Podhalańskim w Ludźmierzu, w białodunajeckim GOK-u, w kieżmarskiej Galerii „Baronka”, w myślenickiej Galerii Sztuki Współczesnej, w niedzickim zamku, w Dworze Zieleniewskich w Trzebini, w Galerii „Alwernia”, w nowotarskim ratuszu i w restauracji „Ruczaj”.
Jej wystawy zbiorowe wiązały się z udziałem w kolejnych edycjach dorocznego Konkursu Amatorskiej Twórczości Plastycznej organizowanego przez wówczas Miejski Ośrodek Kultury i zdobywanymi w nim nagrodami. Były też owocem współpracy kulturalnej z bliźniaczymi miastami Nowego Targu: słowackim Kieżmarkiem i niemieckim Radevormwald.
Dla niej samej najbardziej znaczące były indywidualne wystawy w krakowskim Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli i w podziemiach krakowskiego Muzeum Archidiecezjalnego (październik 2007 r.). Podczas tej ostatniej wystawy, pt. „W Maryjnym ogrodzie”, jedną z madonn na szkle podarowała kard. Franciszkowi Macharskiemu.
Janina Maślanka jest jedną z grona uhonorowanych „Za Szczególne Zasługi dla Miasta Nowego Targu”. W 2018 roku została natomiast odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.
Teraz modlą się za nią wszystkie cudne madonny – po drugiej stronie szkła.
Msza Św. żałobna – dziś, 5 maja, o godz. 14.00, w kościółku św. Anny na nowotarskim cmentarzu.
(asz)
Komentarze
Cudowne