Tragiczny wypadek na Zamarłej Turni. Taternik zginął po upadku ze ściany
Do tragicznego wypadku doszło w piątek, 6 czerwca, na Zamarłej Turni w Tatrach. Jeden z taterników zginął po upadku z dużej wysokości podczas schodzenia ze ściany. Akcja ratunkowa była skomplikowana ze względu na awarię śmigłowca TOPR i wymagała wsparcia słowackich ratowników z HZS oraz zaangażowania kilkunastu polskich ratowników górskich.

zdjęcie ilustracyjne
Zgłoszenie o wypadku wpłynęło do centrali TOPR o godzinie 15:43. Turysta schodzący z Koziej Przełęczy usłyszał wołanie o pomoc — na miejsce natychmiast ruszył pełniący dyżur ratownik ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Jednocześnie z Zakopanego wyruszyła 16-osobowa wyprawa ratunkowa, która musiała dotrzeć do miejsca wypadku pieszo, z uwagi na niedostępność polskiego śmigłowca.
Około godziny 17 pierwszy na miejscu pojawił się ratownik z Pięciu Stawów. Zastał partnera poszkodowanego, wpiętego do liny zjazdowej tuż nad szczeliną brzeżną. Jak się okazało, drugi z taterników znajdował się nieprzytomny na głębokości około ośmiu metrów – zaklinowany pomiędzy ścianą a śniegiem.
Chwilę później w rejon Zamarłej Turni dotarł śmigłowiec ATE z ratownikami słowackiego Horskiego Zachranného Systému. Wspólnie z polskim ratownikiem zbudowano stanowisko zjazdowe i podjęto próbę dotarcia do poszkodowanego. Niestety, lekarz stwierdził śmierć mężczyzny w wyniku doznanych obrażeń. Jego ciało zostało wydobyte i przetransportowane śmigłowcem do Zakopanego.
Jak wynika z relacji partnera, obaj wspinali się drogą „Lewi Wrześniacy”. Po zakończeniu wspinaczki rozpoczęli zjazdy na lewo od przebytej drogi. Podczas pierwszego zjazdu, taternik, który przeżył, otrzymał sygnał od kolegi, że może ruszać. W trakcie zjazdu zobaczył, jak partner odchyla się i spada – najprawdopodobniej od stanowiska. Nie wiadomo jeszcze, czy przyczyną był błąd w asekuracji, czy awaria sprzętu – możliwe, że urwał się rep stanowiskowy.
Akcja ratunkowa zakończyła się o godzinie 22:00. Partner poszkodowanego został bezpiecznie sprowadzony do schroniska, a następnie przewieziony do Zakopanego w asyście dwóch ratowników.
Komentarze