Okupacyjna antropologia – w służbie segregacji. Wstrząsająca książka Stanisławy Trebuni-Staszel
WASZYNGTON – PODHALE. Kolejną ważną i cenną dla regionu publikację ma na swoim koncie Podhalańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. To habilitacyjna praca etnolożki i regionalistki Stanisławy Trebuni-Staszel pt. „Lud zdolny do życia. Górale podhalańscy w oczach niemieckiego okupanta”.

Promocja obszernej publikacji odbyła się w nowotarskim ratuszu, w obecności przedstawicieli oddziałów Związku Podhalan z Krakowa, Zakopanego, różnych miejscowości Podhala, także reprezentantów społeczności Szaflar.
A historia materiałów, które stały się przedmiotem ośmioletnich badań autorki i całego zespołu Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego jest niesamowita.
W latach okupacji niemieccy naukowcy przeprowadzali badania antropologiczne na ludności wielu regionów, w tym na ludności Podhala. Do takich szczegółowych badań wytypowani zostali przede wszystkim mieszkańcy Szaflar i Witowa. Pod koniec wojny całe skrzynie zawierające ten materiał zostały przez Niemców ewakuowane do Bawarii. Tam po wyzwoleniu wpadły w ręce wojsk alianckich i dzięki nim trafiły do największego na świecie kompleksu muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych w Waszyngtonie – Smithsonian Institution. Ta właśnie placówka w 2007 roku zawiadomiła Uniwersytet Jagielloński o odnalezieniu unikatowego, nieznanego zbioru.
Efekt analitycznej pracy zespołu krakowskich etnologów i tytanicznego wysiłku habilitantki to książka „Lud zdolny do życia. Górale podhalańscy w oczach niemieckiego okupanta”.
Podczas promocji cytowana była recenzja dra Macieja Raka: „(…) w tej książce nie ma wątpliwych punktów – wszystko zostało zweryfikowane: bądź w terenie, bądź w archiwach, bądź na uniwersytetach, z których wywodzili się nazistowscy badacze.
– Wiadomość o tym, że w Smithsonian Institution w Waszyngtonie znajdują się zbiory, materiały gromadzone w czasie II wojny światowej na Podhalu, zaskoczyła mnie i zszokowała – przyznaje autorka. – Totalnie też zmieniła moje zamierzenia badawcze. To był też ten okres, kiedy musiałam myśleć o habilitacji i chciałam się zająć antropologią tańca, bo taniec mnie zawsze fascynował. Już gromadziłam pierwsze teksty i nagle pojawiła się niewiarygodna informacja o zbiorze, który zawiera setki stron dokumentujących kulturę Podhala, ale nie tylko Podhala, bo także innych grup mieszkających na terenie okupowanej Polski. Zadawałam sobie pytania, jak to się stało, że tak szeroko zakrojona akcja została wymazana ze zbiorowej pamięci.
Temu jednak trudno się dziwić, gdyż milczały o niej same ofiary. We wspomnieniach wracało bowiem doświadczenie strachu, wstydu, upokorzenia. Starsi, których objęły badania, już nie żyją, a niegdysiejsze dzieci to dziś osoby starsze. Wśród sporządzonych przez niemieckich badaczy dokumentów znalazły się setki fotografii, kwestionariuszy, ankiet z badań antropologicznych, testów psychologicznych. Ten materiał miał dać naukowe podstawy do segregacji rasowej, w efekcie zapewne do eksterminacji. Autorka książki podjęła trud dotarcia do żyjących jeszcze mimowolnych uczestników pseudonaukowego eksperymentu. Bo historia tej nazistowskiej akcji pokazuje, czym może się stać nauka w służbie zbrodniczej ideologii.
Prowadząca rozmowę z autorką Beata Zalot podkreślała, że Stanisława Trebunia stworzyła rzecz nie tylko pionierską z naukowego punktu widzenia, ale i dała dowód odwagi podejmowania tematów trudnych, do których podchodzi z empatią i dużą mądrością.
Przywrócenie tego okupacyjnego przedsięwzięcia zbiorowej pamięci Podhala to bowiem nie tylko sprawa historycznej uczciwości, ale zmierzenia się przez uczestników badań z traumatycznym wspomnieniem, co zawsze oczyszcza i niesie uspokojenie.
– Spotykałam ich u schyłku życia – mówiła autorka niezwykłej i trudnej pozycji o bohaterach swojej książki. – W ich wypowiedziach nie było złych emocji. To było spojrzenie starszego człowieka, który kończy już swoją drogę i troszeczkę inaczej patrzy na świat. Bo nam wydaje się, że możemy zwojować świat, kłócimy się, a trzeba ze spokojem o tym wszystkim porozmawiać.
Od ciężkiej materii antropologicznych badań łatwo było przejść do problemu Goralenvolku i tak nieuchronnie stało się podczas autorskiego spotkania.
W przeżycia ofiar nazistowskich badań starała się natomiast wniknąć wokalnie i instrumentalnie ubogacająca autorski wieczór Sylwia Basta, napisaną i skomponowaną przez siebie piosenką „…że nie miałam niebieskich oczu”. Słuchacze byli poruszeni. A książka zacznie teraz żyć własnym życiem.
(asz)
Komentarze