Jan Reczkowski – czarodziej płomienia, gliny i barwnych szkliw
NOWY TARG. Na całe wakacje i prawie do końca września rozgościła się w ratuszu wystawa „Jan Reczkowski – ceramika”. Jest to przypomnienie niezwykle ciepłej, przyjaznej, mocno w Nowy Targ wrośniętej, a jednocześnie ciekawej świata postaci mistrza Jana, gospodarza pracowni przy ul. Długiej. Ta ekspozycja jest pierwszą po jego śmierci w 1997 r.

Joanna Mikowska komponowała ją ze zbiorów Muzeum Podhalańskiego i ludźmierskiego Oddziału Związku Podhalan. Opracowanie to dzieło Gabriela Wolskiego. Cenne dla tego retrospektywnego przedsięwzięcia były dokumentalne zdjęcia grafika Jana Mrożka i opracowana cztery lata przed śmiercią mistrza biografia autorstwa jego żony – Marii Mrożek, też graficzki. Na wernisażu pojawiła się jedyna córka Jana Reczkowskiego, Jolanta Huzior, mieszkająca teraz w Stanach Zjednoczonych.
Urodzony w 1909 roku Jan Reczkowski pochodził z Podkarpacia. Ledwie podrośniętego chłopaka przyszywany wuj – Franciszek Kwiatkowski, wędrowny garncarz, w 1918 r. zabrał do Kołomyi, gdzie działała słynna ongiś Krajowa Szkoła Garncarska. Był to pierwszy z ośrodków ceramiki ludowej, przez które przewinął się przyszły mistrz glinianych i szkliwionych form oraz barwnych polew inspirowanych starym wzornictwem – duch twórczy, niespokojny i bardzo ciekaw świata.
W drugiej połowie lat dwudziestych coraz bieglejszy w ceramicznej sztuce Jan Reczkowski rozpoczął naukę na kursach prowadzonych przez prof. Tadeusza Szafrana w krakowskiej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego. Tam też zdobył dyplom „ceramika chemika polew artystycznych”. Dzięki stypendium mógł pojechać do Sevres pod Paryżem. Podczas swoich peregrynacji przez ośrodki związane z ceramiką ludową zwiedził centralną Polskę, Dolny Śląsk, Warmię, wiele podhalańskich miejscowości.
Opieka prof. Szafrana przyniosła mu znajomość ze Stanisławem Gąsienicą-Sobczakiem Johymem, który prowadził w Zakopanem Eksperymentalną Pracownię Ceramiczną. Poznał też etnografa i pierwszego dyrektora Muzeum Tatrzańskiego – Juliusza Zborowskiego oraz Władysława Orkana. A ludowych garncarzy znajdował Jan Reczkowski w Chochołowie, Maniowach czy Starym Sączu.
W 1935 r. zawitał do Nowego Targu, podejmując pracę w warsztacie Panczakiewicza, który był prawdopodobnie potomkiem miejscowych garncarzy. Tu również poszukiwał dawnych wzorów ceramicznych. Nim wybuchła wojna, wyjeżdżał jeszcze na Warmię, gdzie w jednym z majątków budował piec do wypalania ceramiki, bo to również potrafił.
Podczas II wojny przebywał w Warszawie i został wywieziony do obozu pracy w Miśni na terenie Saksonii. Do Nowego Targu wrócił w 1944 roku, zakładając swój własny warsztat na Niwie.
Prof. Szafran skierował go jednak do Bolesławca, gdzie pomagał uruchomić wytwórnię kamionek. Do Nowego Targu ponownie przyjechał z rodziną w 1950 roku, poświęcając się szukaniu i odtwarzaniu dawnych wzorów podhalańskich. Próbując odnaleźć ślady starych ośrodków ceramicznych, prowadził prace wykopaliskowe w rejonie miasta i Ludźmierza. Miał kontakty z mieszkającą na Kowańcu Anną Dobrzańską – artystką kształconą w Moskwie i Petersburgu. Antoni Nowak przypominał na wernisażu, jak wprowadzała go ona w tajniki barwnych polew wypalanych w piecu wolnopłomiennym. Taki piec zbudował sobie w domu córki, w pracowni przy ul. Długiej. Wypalanie szkliwionych polew było całym misterium, z zamurowywaniem wlotu pieca na całą dobę.
Wątki nowotarskie to także przyjaźń z Czesławem Pajerskim, inicjatorem powstania – a teraz patronem – Muzeum Podhalańskiego. Zapewne dzięki tym kontaktom rzeźba Jana Reczkowskiego znalazła się w Kaplicy Papieskiej pod Turbaczem.
A ktokolwiek odwiedzał pracownię na tyłach domu przy Długiej, poznawał mistrza Jana jako serdecznego gospodarza i wytwórcę domowych, zdrowotnych nalewek z rozmaitych owoców i ziół.
Piec w jego pracowni wypuszczał ze swoich czeluści i większe formy – jak dzbany, dzbany „brodate”, misy, ciekawe figurki ludowych madonn: Leśnej, Przędzielnej, Żniwnej, Zielnej; piety, Chrystusów Frasobliwych, zamyślonych i rozmodlonych Żydów, postaci górali-pasterzy, także ceramikę użytkową – kropielniczki, świeczniki, dwojaki, durszlaki, fantazyjne naczynia na wino. Nie brakło w tym artystycznym asortymencie figurek psów, kotów, koni, kogutków, koziołków i form wyciskanych w glinie na wzór „redykołek”.
Przygotowywanie szkliw w pracowni mistrza było całą alchemią, a właściciel wolnopłomiennego pieca lubował się w odcieniach miodu, kremowych tłach naznaczanych potem ciemniejszym wzorem; oranżach, granatach, odcieniach oliwki. Wyobrażenia Chrystusów Frasobliwych i piety przybierały czasem ciemnostalową, prawie metaliczną barwę.
Część prac inspirowanych dawnym, tradycyjnym wzornictwem Jan Reczkowski podarował ludźmierskiemu Oddziałowi Związku Podhalan, a część – Muzeum Podhalańskiemu. Zdążył wziąć udział w ok. 50 wystawach, w tym wielu indywidualnych. Pełne ciepła i swojskiego uroku ceramiki z jego pracowni trafiły też do zbiorów Muzeum Tatrzańskiego, Muzeum Orkana w Rabce, do muzeów etnograficznych w Krakowie i Toruniu, także za granicę: do Hamburga i British Museum. Jego długi, twórczy i pracowity, pełen poszukiwań i pasji 88-letni żywot w 1997 r. przerwał atak serca.
Miasto zawdzięcza mu nie tylko wyjątkowe ceramiczne dzieła, ale i pieczołowite dokumentowanie, wskrzeszanie rzemieślniczej tradycji zanim wyparły ją przemysłowe formy.
(asz)
Komentarze