Kamery live
Kamery live
prognoza pogody
ntvk

Hodowcy – pełni niepokoju. Zagryzień może być ponad 200

5 listopada 2018 08:35

Wypasowy sezon był tego roku wyjątkowo długi, ciepły i obfity w trawę. Ta pomyślność i duży popyt na owcze produkty nie oznaczają jednak dobrej koniunktury dla owczarskiej branży – baców, juhasów, a przede wszystkim hodowców zniecierpliwionych czekaniem na ustawę górską, możliwość uboju gospodarczego i sprzedaży bezpośredniej. Tymczasem baców ubywa, juhasów – jak na lekarstwo, jagnięcina – niebotycznie droga, a wilki grasują coraz zuchwalej.

Hodowcy – pełni niepokoju. Zagryzień może być ponad 200

Południowej części Polski nie dotknęła taka susza jak w innych częściach kraju. Przy dostatku trawy pasło się więc ok. 40 tysięcy podhalańskich owiec na tradycyjnych terenach: w Jaworkach, na Spiszu, Orawie; kulturowo tylko w tatrzańskich dolinach, śladowo w Gorcach i w Bieszczadach, a w nieco większej ilości na przydomowych obszarach i nad brzegami Dunajców.

Juhasów – chronicznie brak

Ok. 100-osobowe jeszcze niedawno grono baców pomniejszyło się o trzech, którzy odeszli na niebieskie polany, a tym, którzy zostali, daje się we znaki brak juhasów.

– Pomimo tych szkoleń, które organizowane są co roku i Urząd Marszałkowski wydaje na nie ogromne kwoty – tego narybku nie widać – mówi Jan Janczy, dyrektor biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz z siedzibą w Nowym Targu. – Juhasi starzeją się i też odchodzą do wieczności. Z tym jest wielki problem. Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli ta polityka, którą uprawia województwo, a może i rząd – bo nie ma długotrwałej polityki rolnej – za parę lat owczarstwo może w ogóle zniknąć i będzie to tragedia dla nas wszystkich: turystów, mieszkańców i ochrony środowiska.

Spotkania Związku Hodowców z kolejnymi ministrami rolnictwa na razie nie przyniosły oczekiwanych rezultatów ani nie spowodowały wprowadzenia oczekiwanych uregulowań prawnych.

Gdyby była ustawa…

– Myślę, że w tej chwili PiS idzie w dobrym kierunku, zamierzając do końca kadencji wprowadzić ustawę górską –ocenia dyrektor Janczy. – Ustawa była przygotowana już za ministra Artura Balazsa – Sejm ją przyjął, ale prezydent Kwaśniewski nie podpisał. Teraz chcą wrócić do tego. Gdyby ustawa górska weszła, to byłby przynajmniej jakiś procent dochodów większy niż w centralnej Polsce. Dziwię się niekiedy włodarzom gmin, że w tej sprawie nic nie robią, bo i gminy na ustawie górskiej by skorzystały.

Ponieważ zbyt długo trwa oczekiwanie na ustawę górską, wyraźna jest już tendencja spadkowa w pogłowiu podhalańskich owiec. Na to nałożył dramatyczny w tym roku spadek wiosennego eksportu jagniąt do Włoch. Udało się bowiem wysłać tylko śladowe ilości przychówku. Tańszą niż podhalańska jagnięcinę oferuje teraz Włochom np. Rumunia. Stąd też zjawisko likwidacji wielu stad towarowych.

(fot. z dokumentacji RZHOiK w Nowym Targu)

Jagnięcina – 70 zł za kilo

Teoretycznie – ze względu na jej walory smakowe i zdrowotne – jagnięcina mogłaby być spożytkowana na krajowym rynku. Przeszkodą jest jednak zaporowa cena w granicach 70 zł za kilogram. Koszt powiększa bowiem – mimo ciągłych rozmów z ministerstwem – niedopuszczenie sprzedaży bezpośredniej i uboju gospodarczego. Przy takich cenach jagnięciny trudno mówić o jej skutecznej promocji.

– Myślę, że najlepszą promocją – i mówię to wszystkim ministrom – byłaby dopłata do produktu finalnego, tak, jak to Włosi zrobili, przekonując rodaków do spożywania jagnięciny – sugeruje Jan Janczy.

Wilki już koło domostw

Co gorsza – z roku na rok mocniej trzebią owcze stada wilcze watahy. W wyznaczonym dniu każdego tygodnia biuro Związku przyjmuje od 20-stu do

30-stu hodowców dla oszacowania wilczych szkód. Ochrona środowiska szczebla wojewódzkiego informuje jeszcze o kilkudziesięciu osobach czekających w kolejce na oszacowanie strat.

– Jeżeli ta sprawa nie zostanie uregulowana – bo przecież i dwa lata temu starosta Faber występował o pozwolenie na odstrzał wilków, nie uzyskując na to zgody – to będzie coraz gorzej – prognozuje szef biura Związku. – Byli tutaj hodowcy, którzy mówią, że tam już koło domostw wilki się kręcą. Zwierzyny łownej w lasach jest coraz mniej, owce zeszły z hal, to wilk musi schodzić za owcami, za psami do wsi i atakować zwierzęta. Oby za ludzi się nie wziął, bo to już byłaby tragedia…

Jeśli ubiegłego roku na naszym terenie hodowcy zgłosili grubo ponad 100 zagryzionych owiec, tak z szacunków Regionalnego Związku wynika, że w tym roku może być ich nawet ponad 200. Najwięcej ataków na stada przy bacówkach wilki przypuściły w Jaworkach, na Spiszu, na Orawie. Wilczych szkód – mimo czujności juhasów i psów – doświadczyła praktycznie każda bacówka.

Oscypek przegrywa z podróbkami

Jedyna optymistyczna wiadomość z owczarskiej działki jest taka, że serowe produkty nadal cieszą się dużym wzięciem. Niestety, na rynku wciąż królują podróbki, a produkt wytwarzany według unijnych certyfikatów to zaledwie jedna piąta całej podaży. Za brak kontroli rynku i rozróżnienia godziwego produktu od podróbek z krowiego mleka Regionalny Związek wini służby państwowe, które mają w swojej pieczy żywność. Za sprawą przedsiębiorczych, ożenionych nawet na Pomorzu górali, podróbki wykorzystujące nazwę „oscypek” sprzedawane są w całej Polsce, oczywiście ze szkodą dla oryginalnego sera – podhalańskiej marki z dużym wysiłkiem zgłoszonej i zatwierdzonej w Brukseli.

/asz

fot. asz/dron pk

Pomóc Naturze 2018 – Najwyżej w Polsce położona bacówka – perełka z przyrodniczą misją

 

os 05.11.2018
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również