Kamery live
prognoza pogody

Oświadczenia Nowej Targowicy, żale kupców, ruchy burmistrza

15 czerwca 2018 09:16
Wyciszenie Włącz dźwięk

Ok. 50 handlujących, po zakończeniu jarmarku, stawiło się wczoraj w „Czarnej owcy” na Nowej Targowicy. Zaprosiły ich władze spółki, by – w obecności mediów – złożyć swoje oświadczenia dotyczące konfliktu na terenach targowych. Kupcy wysłuchali oświadczeń, jednak szybko zaczęli się domagać konfrontacji obu stron sporu i przeszli do ataku na spółkę. Burmistrz natomiast zamierza wystąpić do wojewody w sprawie unieważnienia umowy na wydzierżawienie spółce miejskich terenów.

Marian Hreśka, wspólnik, który na swoim gruncie wzniósł płot oddzielający teren spółki od gruntów sąsiadujących z nią od strony zachodniej, przygotował oświadczenie, w którym wyjaśnia przyczyny wzniesienia płotu, a rozbiórkę przegrody uzależnia od zapłacenia przez sąsiadów oczekiwanych przez spółkę należności i podpisania z nią długoterminowej umowy. Informuje też o przygotowanym pozwie.

Oto pełna treść oświadczenia:

Warunkiem usunięcia przeze mnie ogrodzenia powstałego jedynie na terenie mojej działki na nowej targowicy jest powrót do uzgodnień z dnia jej otwarcia, czyli z maja 2016 roku.

Dla wyjaśnienia sytuacji chcę nadmienić, iż p. Kolasa był wspólnikiem spółki Nowa Targowica, wycofał się jednak z powodu ryzyka finansowego i braku wiary w sukces nowego jarmarku. W związku z rezygnacją państwa Kolasów, ich tereny nigdy nie były brane pod uwagę do zabudowy handlowej czy poszerzenia targowicy.

Ustnie jednak uzgodniono – co jest także umową – że na terenach przylegających do tych administrowanych przez spółkę Nowa Targowica, zabudowa handlowa wyniesie 50 procent, a komunikacja i parkingi – kolejne 50 procent. Ewidencja z tego okresu jest dostępna w biurze Spółki.

Początkowo były przez państwa Kolasów płacone opłaty do spółki Nowa Targowica – spółka nie pobrała opłat za okres zimowy – natomiast państwo Kolasowie zobowiązali się jednak podpisać umowę pisemną na wiosnę 2017 r. Ta sytuacja zaistniała w związku z faktem, iż zarówno oni, jak i p. Legutko zabudowali teren do ok. 80 procent powierzchni handlowej, pozostawiając znacznie pomniejszony teren na komunikację i parkingi. Doskonale wiemy, iż apetyt rośnie podczas konsumpcji.

W związku z tym spółka Nowa Targowica próbowała renegocjować warunki umowy. Po kilku miesiącach nieudanych prób, na przełomie czerwca i lipca, poprosiła o spotkanie w Urzędzie Miasta, z udziałem Pana Burmistrza, prosząc go o wsparcie w negocjacjach z sąsiadami.

Pan Kolasa początkowo przyjął wypracowane tam rozwiązania, potem jednak się z nich wycofał. Natomiast Pan Burmistrz zignorował stanowisko Spółki, m.in. podwyższając opłaty targowe o 100 procent. A przecież to obecny Burmistrz był współautorem umowy z Urzędem Miasta oraz utworzenia jednego targu. Po objęciu stanowiska podpisał też aneksy do umów z Nową Targowicą, po czym nagle zmienił całkowicie swój stosunek – stał się nie mediatorem, a stroną w konflikcie, nic nie robiąc dla rozwoju targowicy i zapominając o wcześniejszych uzgodnieniach.

Uważam też, że kluczowym problemem braku porozumienia pomiędzy spółką a obecnie odciętymi właścicielami gruntów były ciągłe zmiany negocjatora wśród tych drugich oraz pozbycie się przez nich prawnika – jedynej osoby, która rozumie prawo własności ziemi oraz ograniczenia lub ich braki wynikające z umowy. W tej kwestii głównie chodziło o część komunikacyjną oraz parkingową.

Spółka ma obowiązek żądać uregulowania zaległości za bezumowne korzystanie za okres od kwietnia 2017 oraz podpisania stosownego porozumienia, jako podstawy do otrzymania należności. Spółce Nowa Targowica zależy na dobrej komunikacji, która została utworzona przed i w trakcie funkcjonowania targowicy. Ogrodzenie powstało na prywatnych terenach – ja je wybudowałem. Ale obiecałem Spółce, że zostanie zlikwidowane z mojego prywatnego terenu natychmiast po uregulowaniu zaległości oraz podpisaniu porozumienia.

Mnie, jako wspólnikowi, ale przede wszystkim Spółce od samego początku zależy na rozwoju i dobrym funkcjonowaniu obiektu, co zostało zakłócone zarówno przez sąsiadów, jak i przez brak pomocy ze strony Pana Burmistrza. Pan Legutko i państwo Kolasowie, skoro zawarli umowy z kupcami, powinni im zapewnić spokojny handel m.in. przez podpisanie odpowiednich umów ze Spółką. Byli do tego wobec nich zobowiązani, ale się z tych zobowiązań nie wywiązali. Obecnie mamy gotowy pozew do złożenia przeciwko p. Kolasom oraz p. Legutko. Liczę jednak na zdrowy rozsądek sąsiadów, na odbudowanie atmosfery.

Moim warunkiem do rozebrania ogrodzenia jest wywiązanie się sąsiadów z pierwotnych ustaleń, czyli powrót do proporcji z czasu otwarcia targowiska – z maja 2016 r. oraz zapłata zaległości. Obiecuję, że wtedy od razu płot zniknie. Warunków umowy się dotrzymuje

Marian Hreśka

Autor oświadczenia jest największym potentatem w spółce, która przygotowała jednak swoje niezależne oświadczenie, również ukazując przyczyny konfliktu i chronologię wydarzeń, zarzucając też drugiej stronie rozpowszechnianie nieprawdy.

Poniżej pełna treść oświadczenia spółki Nowa Targowica – poniżej:

Chcemy przedstawić prawdziwe fakty, dotyczące całego konfliktu z p. Kolasą i p. Legutko. Obserwując cały ten konflikt, zastanawiacie się Państwo, kto ma rację, a kto kłamie. Przypomnijmy więc trochę historii. Pan Kolasa był wspólnikiem Spółki, jednak nie chciał podjąć ryzyka finansowego związanego z tworzeniem targowiska i się z niej wycofał – jego tereny wobec tego nigdy nie były brane pod uwagę przy projektowaniu targowiska.

W roku 2016, gdy już było widać, że przedsięwzięcie ma szanse powodzenia, zdecydował się na swoich terenach zorganizować plac targowy. Ustaliliśmy wówczas z p. Kolasą i p. Legutko zasady współpracy na nowo otwartej targowicy – najważniejszym punktem jest oczywiście proporcja miejsc handlowych do miejsc parkingowych. Temat prosty, bo każdy rozumie, że jak się ma miejsca handlowe, potrzeba też miejsc postojowych. Pan Kolasa i Pan Legutko bez żadnych zastrzeżeń przyjęli ten oczywisty obowiązek, stwierdzając, że będą ten punkt umowy honorować. My – jako spółka – dla dobra wszystkich użytkowników targowiska, umieściliśmy na ich terenach kupców, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, tak, by zachować proporcje miejsc handlowych do miejsc parkingowych. Na dowód mamy zdjęcia z drona, jak wyglądało w tym czasie zagospodarowanie ich terenów.

Wszystko całkowicie zgadzało się z ustaleniami i obie strony były zadowolone, aż do marca 2017 roku. Co się stało, że te dobre relacje zostały popsute? Przy inspekcji placu okazało się, że zarówno państwo Kolasowie jak i pan Legutko przekroczyli ustalone wcześniej zasady, zajmując prawie cały teren pod handel, a likwidując parkingi. Pan Legutko dodatkowo utworzył na swoim terenie płatne parkingi, wbrew zasadom współpracy z Nową Targowicą.

Przeprowadziliśmy z obydwoma panami rozmowę, wzywając ich do usunięcia konfliktowych straganów, niestety nie odniosło to żadnego rezultatu – wręcz przeciwnie, stale przyjmowali na swój teren nowych handlujących. Nie sposób zliczyć, ile było spotkań, ile czasu poświęconego, aby polubownie załatwić konflikt pomiędzy nami. Dążąc do porozumienia, szliśmy na szereg ustępstw i godziliśmy się na kwoty, które nam przedstawiano, na utrzymanie przez nich większej części handlowej, ale pod warunkiem podpisania długoletniej umowy, tak, aby obydwie strony były zabezpieczone na dłuższy czas. Taka umowa miała też zabezpieczać kupców, by mogli spokojnie handlować, gwarantowała parkingi, drożność placu targowego, brak płotów. Jednak na pisemną umowę się nie godzili. W trakcie tych negocjacji odbyło się też spotkanie z udziałem Pana Burmistrza, obydwu wiceburmistrzów, kilku urzędników, p. Kolasy, p. Legutko i większą częścią udziałowców spółki Nowa Targowica. Całe spotkanie, za zgodą z każdej ze stron, było nagrywane. Na spotkaniu, za wskazówkami Pana Burmistrza, doszło do wstępnego porozumienia, na które p. Kolasa wyraził zgodę. Pan Burmistrz zaproponował stałą opłatę za 1 m kwadratowy powierzchni handlowej. Przyjęliśmy tę propozycję, uznając ją za rozsądną. Okazało się jednak po paru dniach, że p. Kolasa wycofał się z tego pomysłu, zastępując go propozycją zapłaty nam kwoty, o której wspomniała pani Guziak w swoim przemówieniu na sesji. Miała to być kwota rekompensująca nasze pierwotne ustalenia. Niestety, p. Kolasa do dziś nie chce podpisać i zaakceptować wiążącej umowy, tłumacząc to ryzykiem zakończenia się handlu na targowisku, a dla nas przyjęcie wpłaty bez podpisania umowy było nie do przyjęcia. Czyli całe ryzyko wzięła na siebie spółka i tak ma pozostać. Sąsiedzi uznali, że będą partycypować tylko w zyskach. Nadmieniamy, że na prośbę pana Kolasy negocjacje miały być tajne, więc my nie informowaliśmy nikogo o żadnych szczegółach, dlatego z wielkim zdumieniem słuchaliśmy przedstawicielki rodziny Kolasów na ostatniej sesji Rady Miasta, która ujawniła fakty dotyczące naszych rozmów. Pani przytoczyła tylko to, co chciała, co jest dla nich korzystne, nie mówiąc nic o historii konfliktu. Kto go rozpoczął i kto jest temu winien. Nie wspomniała jednym słowem, że rozwiązanie, które my sugerujemy od początku, czyli powrotu do stanu i ustaleń z 2016 roku, tj. zachowania proporcji powierzchni handlowej do powierzchni parkingowej zakończyłoby spór natychmiast. Mało tego, przedstawicielka państwa Kolasów, dopuściła się jawnego kłamstwa, mówiąc, że domagamy się zapłaty z góry za cały rok do przodu. Tak, domagamy się zapłaty, ale za rok do tyłu – tytułem bezumownego korzystania z parkingów i innych dóbr spółki. Pani Guziak, chcąc podkreślić powagę swoich słów, dopuściła się kolejnego kłamstwa, twierdząc, że na spotkaniu kupców z zarządem Stowarzyszenia Kupieckiego Nowa Targowica miał być obecny jakiś radny, lobbujący na korzyść spółki, ale nie chciała ujawnić jego nazwiska. To nie była prawda, żadnego radnego na tym spotkaniu nie było. Ile jeszcze kłamstw padnie w dalszej części tej smutnej sprawy? Do czego jeszcze posuną się państwo Kolasowie i pan Legutko? Jakich manipulacji użyją, aby udowodnić wszystkim, że są ofiarą, a nie sprawcą tego konfliktu?

Nie chcemy prostować wszystkich szczegółów w tym piśmie, zajęłoby to wiele stron, a nie o to tu chodzi. Chcieliśmy tylko trochę naświetlić całą sytuację. My nie manipulujemy faktami, przedstawiamy je takimi, jakie są. Nie może być tak, że jedna strona ukazuje kłamstwo i jest to uznawane za prawdę.

Natomiast największe nasze zdziwienie budzi fakt jednostronnego podejścia Pana Burmistrza do problemu – broniąc tylko jednej strony konfliktu, wyraźnie pokazuje, jak jest stronniczy

Spółka Nowa Targowica”

“Panie Marianie, niech pan rozbierze ten płot!”

Zgromadzeni w „Czarnej owcy” kupcy bynajmniej nie przyjęli tych oświadczeń w milczeniu.

– A gdzie jest druga strona? – pytali, wyraźnie poirytowani. – To nie nas powinniście zapraszać, ale ich i powinno dojść do konfrontacji.

– Dostaliśmy przydzielone miejsca z biura! To nie my jesteśmy winni temu konfliktowi, a my na nim cierpimy z powodu płotu! – przypominali zaszłości.

– Panie Marianie, niech pan rozbierze ten płot! – domagali się głośno. – Mamy go sami roznieść?

– Rozbiorę, ale jak zapłacą i podpiszą umowę – zapewniał budowniczy przegrody.

– Żądacie od nich umowy na 25 lat!... – nie ustępowali kupcy.

– Bo sami mamy z większością kontrahentów podpisane umowy na 25 lat – wyjaśniali udziałowcy spółki.

– Gracie nami! – zarzucali handlujący wszystkim właścicielom terenów.

– Macie wystarczająco dużo pieniędzy z opłat, więc po co ta wojna? – pytali rozgoryczeni.

– Obiecywaliście nam, że będzie dobrze i spokojnie… – wypominali handlujący.

– Tu chodzi o ustalenie i respektowanie zasad – wyjaśniał Marian Hreśka.

Reprezentanci spółki tłumaczyli, że nie tylko kupcy byli zapraszani na konferencję, lecz i sąsiedzi „za płotu”, a zaproszenie żonie pana Kolasy wręczali osobiście, nie jest więc ich winą nieobecność drugiej strony sporu.

Marian Hreśka nadmieniał też, że spółka zapłaciła już miastu karę za bezumowne użytkowanie przez nią części gruntu.

Właściciele stoisk bardziej byli jednak zainteresowani spokojnym prowadzeniem działalności i wizerunkiem targowicy, który ma ogromny wpływ na handlową koniunkturę. Po wykrzyczeniu i wypowiedzeniu swoich żalów, „Czarną owcę” opuścili.

Burmistrz Grzegorz Watycha – usilnie i wielokrotnie proszony przez kupców o pomoc i interwencję, która uspokoi sytuację na placu – w przeddzień tego zgromadzenia odbył spotkanie z lwią częścią radnych (nieobecne były tylko cztery osoby ze składu Rady), przedstawiając im sytuację i uwarunkowania prawne, w kontekście swojego zamiaru rozwiązania ze spółką umowy na dzierżawę miejskich terenów. Chodzi tu o potężną połać ok. 5 hektarów, czyli mniej więcej o połowę areału targowiska. Wcześniej gospodarz miasta zainteresował płotem nadzór budowlany i straż pożarną. Nie ukrywa również zamiaru wystąpienia do wojewody w sprawie unieważnienia umowy, której niekorzystną dla miasta treścią już się interesowały centralne organy. W rozpoznaniu jego służb prawnych, unieważnienie umowy groziłoby co najwyżej koniecznością zwrócenia spółce nakładów poniesionych na przystosowanie terenu pod handel. Decyzję o unieważnieniu mógłby podjąć osobiście, jednak na razie zabiega o poparcie radnych dla takich działań.

Handlujący z obu stron płotu są już tymczasem bardzo rozgoryczeni i zmęczeni sytuacją, w której ich „ziemia obiecana”, marka, wizytówka i tradycja stolicy Podhala stała się pośmiewiskiem „braci Słowaków” oraz areną konfliktu prywatnych interesów.

/asz

os 15.06.2018
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również