Prof. Guttfeld – „Wspomnienie” na urodziny. Finisażu nie będzie
NOWY TARG. Po retrospektywnej wystawie „Natenczas”, Galeria BWA „Jatki” wciąż unosi nas na fali wspomnień i wzruszeń. A jest to fala wysoka, zważywszy, jakie dzieła goszczą teraz w galeryjnym wnętrzu. Akurat w pierwszej dekadzie lipca, gdy otwarła się nowa wystawa, prof. Andrzej Guttfeld obchodziłby 79-te urodziny. Ekspozycja nosi więc tytuł „Wspomnienie”. Publicznego otwarcia wystawy nie było i zapowiadanego na dzisiaj finisażu wystawy jednak też nie będzie…

Wojennych roczników życie ani historia nie rozpieszczały, tym większej determinacji, hartu ducha i talentu trzeba było, by tak mocno zaistnieć w polskim malarstwie, jak udało się to prof. Andrzejowi Guttfeldowi. 50 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą, wiele nagród, wyróżnień i odznaczeń, prace w zbiorach muzealnych i prywatnych kolekcjach – to dorobek imponujący, nie do przecenienia. Ale jeszcze bardziej absolwent, a później profesor Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu imponuje swoją osobowością.
Artyści bowiem często przydają swojej sztuce filozoficzno-teoretyczną otoczkę, mają nadzieję, że ich prace wiodą odbiorców w metafizyczną głębię. Andrzej Guttfeld tymczasem miał odwagę wyznać:
Nie poruszam w obrazach żadnych problemów moralnych ani społecznych, ani duchowych. Staram się natomiast ocalić w pracach swoje widzenie świata i swoją prywatność. Maluję wyłącznie z egoistycznej potrzeby malowania – ponieważ sprawia mi to przyjemność.
Taka właśnie szczerość i żywiołowość cechują całą twórczość człowieka wielu i pasji i zasług, bo także współzałożyciela Stowarzyszenia Pastelistów Polskich, zabytkoznawcę i specjalistę w dziedzinie konserwacji zabytków. A jego sztuka broni się sama. Mówi wyjątkowo, przejmująco i ludzkim głosem. Działa mocnym kolorem, kompozycją obrazu, zestawieniem barwnych plam.
Siła i kolorystyczna śmiałość w obrazach ujawniły się zwłaszcza pod wpływem wrażeń z podróży – na Kretę, Korsykę, Sycylię, Sardynię, Wyspy Liparyjskie, do Meksyku, Egiptu, Indii, Tybetu, Nepalu, na Kubę i Ukrainę. Były to właściwie miesięczne plenery z grupą przyjaciół artystów.
To, co na pierwszy rzut oka może przypominać dziecięce malunki w dużym gabarycie, w istocie jest kreacją bardzo świadomego i dojrzałego twórcy. A siła oddziaływania pasteli, obrazów olejnych, plakatów, ulotek, rysunków i prac w technikach mieszanych – polega między innymi na ocaleniu w sobie dziecka – z jego wrażliwością, szczerością i wyobraźnią.
Prof. Guttfeld był artystą permanentnym, nigdy nie sytym wrażeń, bo tworzyć nie przestawał ani na chwilę; bo rysunki i szkice wychodziły spod jego ręki nawet na konferencjach i posiedzeniach. Mnóstwo dzieł tego wyjątkowo płodnego twórcy rozeszło się po świecie, jednak w rękach rodziny zostało ich tyle, że wystarczyłoby pewnie na kilka różnych wystaw.
Ekspozycję w nowotarskich „Jatkach” delikatnym akcentem wzbogaciły prace ukochanej żony profesora – również pastelistki, malarki, graficzki i też współzałożycielki Stowarzyszenia Pastelistów Polskich w Nowym Sączu.
Dziełem córki, Doroty, jest natomiast rozszerzenie galeryjnej przestrzeni o dzieła przewijające się na slajdach. Ten ruchomy pokaz zaciekawia i dynamizuje ekspozycję.
Tym sposobem, prócz gabarytowych obrazów, szkiców i rysunków w antyramach, można oglądać – choćby na zdjęciach – kilkadziesiąt obrazów innych niż wyeksponowane. Obie panie, matka i córka, starały się, by na wystawie reprezentowane były możliwe wszystkie techniki, którymi posługiwał się prof. Guttfeld i możliwie wszystkie epoki jego twórczości. To samo dotyczy formatów prac – od 10 na 10 cm do naprawdę dużych gabarytów.
(asz)
Komentarze