Z Gorców do Kapsztadu – afrykańska przygoda wiceburmistrza
MANIOWY – AFRYKA POŁUDNIOWA. Z lotniska w Balicach – do Amsterdamu, a z Amsterdamu – długi lot do Johannesburga, największej metropolii RPA, która jest dziś węzłem gospodarczym Afryki Południowej, a wyrosła na fali gorączki złota. Z okiem samolotu widać było i Czarny Ląd pocięty korytami rzek, i rzeźbiony wiatrem wydmowy krajobraz Sahary. Wiceburmistrz Waldemar Wojtaszek dzielił się wrażeniami, zdjęciami i filmami z może nie najdłuższej, jeśli chodzi o lot samolotem, ale z najciekawszej jak dotąd swojej podróży: na wschodnie wybrzeże Oceanu Indyjskiego i na wybrzeże zachodnie, czyli już nad Atlantyk, do Kapsztadu.
Spotkanie z globtroterem, pod tytułem „RPA i Eswatini – krajobraz Afryki Południowej”, odbyło się w ramach cyklu slajdowisk „MCK na walizkach”. Ponieważ zza równika przyjechał materiał także filmowy – pokaz odbył się na dużym ekranie, w sali widowiskowej.
Wyprawa na magiczny, ale i pełen niebezpieczeństw Czarny Ląd miała oczywiście swoją osobową inspirację. Dwa tygodnie wcześniej, we wrześniu zeszłego roku, przez RPA i Namibię córka, Ola Wojtaszek, podróżowała dwa tygodnie sama – autostopem, samolotem, autobusem.
Po szczęśliwym lądowaniu Johannesburgu nie sposób było odwiedzić również Soweto – dziś już dzielnicy tej aglomeracji – wsławionego protestami przeciwko systemowi apartheidu i krwawo stłumionym buntem w 1976 roku. Tu też znajduje się dom Nelsona Mandeli – bojownika równości i pierwszego czarnoskórego prezydenta RPA.
Jako pamiątka po rozgrywanym w 2010 roku Mundialu został Johannesburgowi wielofunkcyjny stadion na prawie 95 tysięcy widzów – do tej pory największy stadion w Afryce i jeden z największych w świecie.
Pełna śladów historii, pomników i palisandrowych alei Pretoria, stolica RPA, jest dziś multikulturowym miastem nauki.
Ciągnący się na północ od Johannesburga 26-kilometowej długości Blyde River Canyon, z punktami panoramicznymi w wielu miejscach drogi po klifie 800-metrowej wysokości, to jedno z najwspanialszych miejsc w RPA. Trasę kończy God’s Window – Okno Boga, skąd rozciąga się potężna panorama. Można dostrzec Góry Lebombo przy granicy z Mozambikiem, po drugiej stronie Parku Krugera.
Park Narodowy Krugera, obejmujący 2 miliony hektarów, ciągnie się na długości 350 kilometrów. Ma szerokość 60 km. Co roku odwiedzają go miliony turystów, by zobaczyć w naturze słynną Wielką Piątkę Afryki, czyli – lwa, słonia afrykańskiego, bawoła afrykańskiego, nosorożca czarnego i lamparta. Co ciekawe, ludzie najczęściej padają ofiarą wcale nie tych groźnych wizytówek Afryki, lecz pozornie leniwego hipopotama.
Na południe od Parku Krugera leży Eswatini, dawniej Suazi – malutkie państewko, któremu udało się wywalczyć suwerenność od Wielkiej Brytanii wcześniej niż wielkiemu obszarowi RPA. Kwitnie tu rękodzieło, rdzenni mieszkańcy hodują bydło, odtwarzają rytuały przodków.
W prowincji KwaZulu Natal, na wybrzeżu słoni, gdzie żyją potomkowie legendarnego króla Zulusów – Shaka, leży kolejny, mniej niż Park Krugera popularny Park Hluhluwe-iMfolozi – z nie mniej bogatą dziką fauną.
Równolegle do wybrzeża Oceanu Indyjskiego, przez ponad 1000 kilometrów, ciągną się potężne, o fantastycznych kształtach Góry Smocze – Drakensberg, zbudowane z piaskowców, łupków i bazaltów. Bujna zieleń piętra roślinnego przechodzi tam w gołą skałę wierzchołków wypiętrzonych do wysokości prawie 3,5 kilometra. Na tych wysokościach zimą czasem zalega śnieg, a latem niemiłosiernie praży słońce. Ten Park Narodowy, ze szlakami do turystyki pieszej i konnej, jest wpisany na listę UNESCO. I rzeczywiście może się przyśnić.
Kapsztad (Cape Town) na wybrzeżu zachodnim to jedno z najpiękniejszych miast świata, najstarsze i jedno z największych Południowej Afryce. Klimat nadają mu kulturowa mozaika i mnóstwo zabytków. Zachwyca pięknym wybrzeżem omywanym falami Oceanu Atlantyckiego i majestatyczną Górą Stołową w tle. Lion’s Head – Głowa Lwa w rezerwacie Góry Stołowej – to ulubiony cel turystów żądnych mocniejszych wrażeń.
Około 11 km od wybrzeży Kapsztadu, w zatoce Stołowej, leży wyspa Robben, wykorzystywana niegdyś jako więzienie oraz szpital dla nieuleczalnie chorych, obłąkanych i trędowatych. Tu 18 lat w celi spędził Nelson Mandela. Dziś wyspa jest symbolem „triumfu ludzkiego ducha nad przeciwnościami, cierpieniem i niesprawiedliwością”.
50 km na wschód od Kapsztadu, w malowniczej okolicy, wyrosło Stellenbosch, czyli Miasto Dębów, pełne zabytków kolonialnej architektury w stylu holenderskim. W murach miejscowego uniwersytetu zdobyło wykształcenie wielu znanych Południowoafrykańczyków. Stellenbosch to również centrum rejonu słynnego z produkcji win.
Cyplem Półwyspu Przylądkowego, na którym powstawał Kapsztad, jest Przylądek Dobrej Nadziei, pierwotnie zwany Przylądkiem Burz – od częstotliwości wyładowań atmosferycznych. W 1488 r. odkrył go portugalski żeglarz Bartolomeu Dias. Nazwę zmienił król Portugalii Jan II, gdyż dopłynięcie do tego miejsca dawało nadzieję dotarcia na Daleki Wschód.
Tam właśnie zakończyła się podróż ojca i córki, obfitująca w przygody, bajkowe widoki i niezwykłe spotkania.
(asz)
Fot. Waldemar Wojtaszek
Komentarze