Kamery live
prognoza pogody

X Bieg Podhalański od kuchni – ci, którym się “chciało chcieć”

12 lutego 2019 09:47

NOWY TARG. Każdy, kto poczuł atmosferę lotniska w dniu Biegu Podhalańskiego – wie już, że sportowa rywalizacja jest w nim ważna, ale nie najważniejsza. Bo wyjątkowy klimat tej potężnej, jednak dla każdego osobiście przeżywanej imprezy, tworzy mnóstwo rzeczy – począwszy od wzajemnych odnoszeń, po sens przełamywania własnych słabości.

 

X Bieg Podhalański od kuchni - ci, którym się

Formuła łącząca amatorów i zawodników – klubowiczów, nawet kadrowiczów, jak żadna inna sprzyja kontaktom i wzajemnemu zainteresowaniu. Nigdzie indziej tak często, jak na płycie nowotarskiego lotniska nie padają pytania: – Skąd jesteś? – Jak tu trafiłeś? – Dużo trenujesz? – Czemu biegniesz? Bo ci, którzy stają na starcie, to bardziej wspólnota niż rywale.

A żeby wszyscy mogli poczuć smak zawodów i radość uczestnictwa w wydarzeniu niezwykłym – ileś osób przez długi czas trudziło się nad organizacyjnym przygotowaniem Biegu. 

Przybyszów z Polski i zza granicy zachwyca zawsze góralska oprawa, o którą stara się pilnie gromada „Małych Śwarnych” teraz pod wodzą Bernadety Szumal. Mali górale otwierali X Bieg, jadąc  z flagami wszystkich reprezentowanych krajów i bawili publiczność przed rozdaniem nagród, urokliwym programem z udziałem maluchów. To nic, że niektórzy z nich pierwszy raz mieli narty na nogach. Ważne, że była w nich chęć dodania zawodom regionalnego charakteru.

Uciechę sprawiała i włochata maskotka, biegnąc ze startującymi, porywając dzieciaki i dorosłych w taneczne pląsy.

Dla najmłodszych, nieopodal biegowego toru, była strefa rozrywki. Kto w feryjnym czasie nie doczekał się na frajdę przejażdżki psimi zaprzęgami – podczas X Biegu mógł doświadczyć tej przyjemności w sankach ciągniętych aż przez trzy ekipy psów północnych. Gdy jedna odpoczywała, dwie kolejne z radosnym skowytem przemierzały śnieżną połać lotniska. Dzieciaki przytulały się do przyjaznych czworonogów, głaskały grubą sierść. A czekał jeszcze na nie długowłosy kucyk szetlandzki Ferdek – paradnie przystrojony. Małych amatorów przejażdżki na jego grzbiecie było wielu. Najmłodsi mogli jeszcze zażyć przyjemności sanny, ciągnięci przez biegających wolontariuszy.

Bliżej startu i mety rozłożyło się całe zaplecze gastronomiczne, włącznie z wielką płachtą namiotu ogrzewaną lampami gazowymi. Strażacy z nowotarskiej OSP trudzili się od drugiej w nocy przed Biegiem, aby przygotować drewno, rozgrzać dwie polowe kuchnie i zorganizować wydawanie jedzenia dla zawodników. Restauracja „Józek” przygotowała dla strudzonych biegiem 900 porcji smakowitej grochówki i tyleż samo łazanek z pieczarkami. Dodawszy sto porcji rezerwowych, wychodziło tysiąc porcji każdej potrawy. Do tego kawa, herbata. Przy pilnowaniu palenisk, mieszaniu w kotłach i nakładaniu jadła uwijało się 12 ochotników. Zgrzani biegacze mogli się ochłodzić kolorowymi napojami, a kibicom i całym rodzinom przybyłym na lotnisko służyły inne punkty gastronomiczne. 

Jeśli z każdym zawodnikiem była co najmniej jedna osoba towarzysząca, niezależnie od tego przez teren Biegu do popołudnia przewijali się obserwatorzy, po doliczeniu zespołów regionalnych, obsługi, wolontariuszy i służb – można szacować, że frekwencja na X Biegu była kilkutysięczna.

To potężna rzesza i każdy, kto ją powiększał, pragnął dołożyć swoją cegiełkę do powodzenia wspólnego dzieła. Ten radosny, solidarny duch wytworzył atmosferę powszechnego entuzjazmu i życzliwości. Wszystkich, którym się „chciało chcieć” – już przed startem błogosławił ks. Władysław Zązel. A jubileuszowa edycja rozsławiła miasto i dała nadzieję, że za rok naprawdę wystartuje ponad tysiąc biegaczy. 

(asz)

 

 

 

Anna Szopińska 12.02.2019
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również