Wojewoda chce zwiększenia covidowej bazy w Szpitalu. Kadra protestuje
POWIAT NOWOTARSKI. Podczas dzisiejszej sesji Rady Powiatu sporo uwagi poświęcono sytuacji covidowej. O funkcjonowaniu Podhalańskiego Szpitala w nadzwyczajnym trybie i trudnej perspektywie najbliższych tygodni – mówił dyrektor Marek Wierzba.
W placówce działają teraz dwa segmenty reaktywowanego oddziału covidowego. Na 86 dostępnych łóżkach przebywa aktualnie 79 pacjentów.
Oddział tworzą 42 łóżka na jednym piętrze Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego oraz 40 łóżek „tlenowych” i 6 respiratorowych w miejscu kardiologii.
W miejscu ZOL-u hospitalizowanych jest 37 pacjentów, w miejscu kardiologii – 24 plus 4 pacjentów kardiologii, u których testy wypadły dodatnio. 5 „dodatnich” pacjentek jest izolowanych na oddziale ginekologiczno-położniczym. 5 pacjentów w stanie ciężkim jest leczonych na OIOM-ie. 4 łóżka obserwacyjne na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym są zajęte cały czas, niekiedy osób na obserwacji jest więcej.
O to, ilu pacjentów nie przyjął Szpital zmuszony sytuacją i decyzjami wojewody do powiększania covidowej bazy – pytała radna Grażyna Tylka.
– Część pacjentów planowych nie została przyjęta na kardiologię – informował dyrektor Marek Wierzba. – Ale jeśli pojawią się pacjenci z zawałem czy innym problemem kardiologicznym, wymagający szybkiej interwencji – covidowi nie covidowi – będą na tym oddziale hospitalizowani, bo w warunkach wyjątkowych, przy ratowaniu życia ludzkiego, segregacje muszą zejść na dalszy plan.
Ograniczenie możliwości bloku operacyjnego przez zmniejszenie ilości łóżek powoduje, że część pacjentów z planowymi terminami zabiegów będzie musiała czekać na swoją kolej, aż czwarta fala się przetoczy.
– Przyjęliśmy taktykę, że na ile się da, na ile możemy zabezpieczyć anestezjologów – zabiegi na bloku operacyjnym będziemy realizować – zapewnia dyrektor. – Stąd stanowiska respiratorowe poza OIOM-em. Jednak miałem już telefon z Urzędu Wojewódzkiego, aby zabezpieczyć kolejnych 30 kilka łóżek. Po mojej argumentacji zwiększono u nas bazę covidową o 10 łóżek – 8 „tlenowych” i 2 respiratorowe. Zapowiedź wojewody jest taka, że koło wtorku – środy należy się spodziewać dalszych zwiększeń. Realizując ślepo te wytyczne, musielibyśmy urządzać kolejne łóżka covidowe na chirurgii, a tam wystąpi problem z zapewnieniem obsługi pielęgniarskiej, ponieważ pielęgniarki chirurgiczne zaprotestowały i nie chcą być na oddziale covidowym. Musielibyśmy tam ściągnąć internistów. A zaangażowanie internistów oznacza, że internę trzeba by drastycznie ograniczyć. Lekarze z SOR oświadczyli natomiast jednoznacznie, że jeśli nie będzie możliwości umieszczenia na internie pacjentów „ciężkich” z całego subregionu, to nie przyjdą do pracy. Czekają nas w przyszłym tygodniu potężne problemy. To jeszcze będzie przedmiotem narad i analiz.
Jak wyjaśniał dyrektor, odpowiadając na pytania radnych, wśród hospitalizowanych właściwie nie ma osób zaszczepionych. Na SOR natomiast trafiają również zaszczepieni (w proporcjach 8 : 2).
– Problemem jest to, że pacjenci covidowi nie szczepieni mają w Szpitalu pierwszeństwo przed pacjentami kardiologicznymi, z problemami krążeniowymi, oddechowymi itd. – zwracał uwagę szef placówki. – Należy głośno mówić o tym ogólniejszym zresztą zjawisku, bo mamy do czynienia z sytuacją co najmniej absurdalną.
– Mam propozycję wystąpienia z apelem, że trzeba się szczepić dla bezpieczeństwa swojego, swoich dzieci – rodzin – postulowała radna Grażyna Tylka. – Ja z tego miejsca apeluję, proszę: zaszczepcie się!
– Dziękuję pani radnej za ten apel i mam prośbę, by spróbowała użyć swojego autorytetu w stosunku do pielęgniarek i położnych, które nie chcą z możliwości zaszczepienia skorzystać – odpowiedział dyrektor Szpitala.
– Może powinno to być oświadczenie rady, apel czy rezolucja – próbował precyzować radny Marek Szarawarski.
Jeszcze bardziej radykalne rozwiązanie podpowiadał radny Adam Jurek: – To proste – nie zaszczepiony: nie idziesz na mecz, nie idziesz do restauracji. Rząd powinien wprowadzić restrykcje.
Radny Stanisław Waksmundzki pytał o stosunek do propozycji, żeby płacić 600 zł za jedno szczepienie. Powiatowe władze jednak nie podjęły tego wątku.
– W mojej ocenie – dobre rozwiązanie wprowadził Singapur – włączył się do ożywionej dyskusji dyrektor Wierzba. – Nie ma tam przymusu, ale jeśli osoba nie zaszczepiona trafia do szpitala, to ponosi koszty hospitalizacji. To można by wprowadzić, nawet w formie ryczałtowej kwoty.
Funkcjonujący w Szpitalu punkt szczepień notuje teraz nieznaczny wzrost zainteresowania. Szczepienia wykonuje jeden zespół. Dostępne są dwa preparaty. Chętni i zdecydowani mogą się zaszczepić „z marszu”, bez wcześniejszej rejestracji. Wystarczy pojawić się i zaczekać 10 – 15 minut.
(asz)
Komentarze