W Spółdzielczym Domu Kultury – poruszająca wystawa prac Aleksandry Kisiel
Sztuka zawsze wywołuje wzruszenia, ale wystawa urządzona na piętrze Spółdzielczego Domu Kultury – wyciskała łzy. Bo świadczyła o tym, jak ludzkie losy potrafią się splatać z twórczością i z wiarą; jak dzieło może się rodzić z religijnych przeżyć, a jednocześnie je wywoływać. Sprawiła to młoda artystka z Nowego Targu rodem, Aleksandra Kisiel.
Dla Marcina Stawickiego, organizatora i kuratora wystawy, było to wydarzenie szczególne. Działo się tak i ze względu na artystkę, której plastyczna pasja rozkwitała pod jego okiem, i z powodu tego, któremu ta wystawa jest poświęcona – Bartoszowi Brożkowi, ofierze samochodowego wypadku, który wydarzył się niedawno.
Marcin Stawicki wspominał młodego człowieka pełnego inicjatyw, pomysłów, planów. Te plany obejmowały wtedy wspólną przyszłość z dzisiejszą autorką wystawy. Zamierzał on też m.in. wykonać „jakiś bardzo pozytywny mural” na jednym z bloków.
Ola Kisiel to nowotarżanka, absolwentka Państwowego Liceum Plastycznego w Krakowie, teraz studentka wydziału konserwacji i restauracji dzieł sztuki w Akademii Sztuk Pięknych. Zaangażowana we wspólnotę modlitewną Głos na Pustyni, prowadzi zespół odpowiedzialny za część artystyczną uwielbienia, organizuje warsztaty i spotkania przygotowujące twórców do samodzielnej pracy, z wykorzystaniem środków plastycznych do wyrażania głębszych treści. Wiąże się to z ideą „dzieła totalnego” – Gesamtkunstwerk. Swoje dzieła wystawiała już w galeriach Krakowa i Kielc, w Nowym Targu, Czarnym Dunajcu, Niedzicy.
Prace, które złożyły się na jej wyróżniony dyplom rysunkowy, uwieczniają właśnie Bartosza Brożka. Cały cykl rysunków Oli Kisiel w 2013 roku był pokazywany w krakowskim Pałacu Sztuki, na wystawie najlepszych dyplomów. Te dzieła można teraz oglądać na ścianach SDK-u. A gośćmi na wernisażu byli zarówno rodzice Oli, jak i Bartka, którego zdjęcie stało obok, na stoliku, przy bukiecie róż.
– Pragnieniem mojego serca jest, żebyśmy w obrazie szukali nie tylko podobieństwa do realności, ale aby sztuka była miejscem spotkania; żebyśmy mogli wejść głębiej i zanurzyć się w rzeczywistość obrazu, która będzie też miejscem otwarcia się na więcej, otwarcia się na inne – mówiła młoda artystka.
Wystawa nosi tytuł „Czarno-złota” i w tych dwóch słowach podział przebiega między czarno-białymi rysunkami, które są rejestracją chwili, ładunkiem emocji powracających razem ze wspomnieniami, a strefą złotą, która zapowiada chwałę nieba, wspaniałość rzeczy przyszłych, zaprasza do spotkania z inną rzeczywistością. Młoda artystka mówiła o związkach teorii sztuki otwierającej ze sztuką ikonograficzną i w ogóle sztuką sakralną. Dawała świadectwo własnej wiary i mówiła o wierze Bartka, który w pewnym momencie swojego życia zawierzył Bogu.
Metafizyczne obrazy Oli Kisiel powstały w minionych 3 latach, w niecodziennych warunkach, podczas modlitwy uwielbienia we wspólnocie Głos na Pustyni. W natchnieniu każdy obraz wychodził spod jej pędzla w niecałą godziny, gdy w innych warunkach na stworzenie takiego dzieła potrzebowałaby ona paru tygodni.
Wernisaż stał się więc dla każdego z osobna, indywidualnie – zaproszeniem do spotkania z czymś wyższym i o wiele wspanialszym niż nasza realność.
– Moje serce jest pełne nadziei na to, że miłość, dobro zwyciężają na tym świecie; że Pan Bóg zwycięża, a sztuka przynosi nam ukojenie, daje też pewne odpowiedzi, rozwiązania – otwierał się przed zgromadzonymi Marcin Stawicki.
Autorka natchnionych obrazów została natomiast obsypana kwiatami.
/asz
fot. os
Komentarze