Kamery live
prognoza pogody

Rzeź wołyńska – ludobójstwo tak straszne, że… przemilczane

8 października 2016 09:42
Wyciszenie Włącz dźwięk

NOWY TARG. Gościem na spotkaniu zorganizowanym przez Grupę Mieszkańców PAMIĘĆ była dr Lucyna Kulińska. Organizatorzy patriotycznych obchodów i historycznych spotkań co roku bowiem starają się przypominać o rzezi wołyńskiej. 

W ubiegłym roku Grupa zaprosiła do Nowego Targu dr Joannę Wieliczkę-Szarkową, autorkę książki „Wołyń we krwi 1943” i ściągnęła fotograficzną wystawę. Teraz nowotarżanie mieli okazję posłuchać innej badaczki najbardziej krwawych i okrutnych wydarzeń II wojny na Ukrainie. 

Dr Kulińska jest historykiem i – obok państwa Siemaszków – kolejną badaczką dziejów polskich Kresów wschodnich, mocno zaangażowaną w dokumentowanie ludobójczej czystki etnicznej dokonanej tam w 1943 r. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się na stosunkach polsko-ukraińskich w XX i XXI wieku. Zawodowo związana z Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie, prezesuje też Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego. Została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi. 

Na spotkanie z nią do sali MOK-u przyszły też osoby spokrewnione z ofiarami rzezi wołyńskiej, czyli niewyobrażalnego okrucieństwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii.  

Lata 1943 – 44 na Kresach były czasem podstępnych napaści, otaczania, wycinania w pień i palenia całych polskich osad, mordów z zaskoczenia i po wielogodzinnych torturach. Polska ludność – bez różnicy płci i wieku – była rozstrzeliwana, zarąbywana siekierami, mordowana z pomocą gospodarskich narzędzi, cięta piłami. Kobietom odcinano piersi, ciężarnym strzelano w brzuch. Ofiary były spędzane do kościołów i szkół, a tam palone żywcem. Schowani przed pożogą do piwnic, dusili się w swądzie spalenizny. Nim sotnie nacjonalistów – podające się wpierw za radzieckich żołnierzy – zarąbały mieszkańców wsi czy osady, często czekały, aż w gospodarze ugotują im obiad. 

Zbrodnicze akcje – począwszy od pojedynczych w 1942 roku – nasilały się aż apogeum: krwawej niedzieli 1943 r., kiedy nacjonaliści napadli równocześnie 98 polskich miejscowości. 

Liczba ofiar rzezi wołyńskiej sięga 150 tysięcy, ale bilans wciąż jest otwarty. Wszystko po to, by Ukrainę uczynić etnicznie „czystą jak szklanka wody”. W najokrutniejszy sposób mordowani byli głównie Polacy, ale też Żydzi, Ormianie, Czesi. Okupację niemiecką nacjonaliści ukraińscy uznali za szansę stworzenia niepodległego, czystego etnicznie państwa. Polaków broniły czasem radzieckie oddziały partyzanckie, czasem bronili nawet niemieccy okupanci. Miejsca pochówków połowy ofiar do dziś nie są znane. Za zbiorowe mogiły służyły studnie. Doły w polach potem zasypywano i zaorywano. Analogiczna czystka etniczna została przeprowadzona przez oddziały UPA na terenie Małopolski Wschodniej w pierwszej połowie 1944 roku. 

Lucyna Kulińska sama znalazła i udokumentowała kilkanaście takich studziennych grobów, przez upublicznienie zdjęć niechcący przyczyniając się do zlikwidowania śladów zbrodni na Ukrainie. 

Ofiary zbiorowych gwałtów i ci, którzy cudem uniknęli śmierci w mękach – często tracili zmysły, stąd duża ilość obłąkanych, opętanych obsesją ucieczki i samobójców w tych rejonach. 

Wiedza o rzezi wołyńskiej – wstydliwie przemilczana w czasach PRL-u, nieobecna w wielu podręcznikach – szerzej zaczęła docierać do polskiej świadomości mniej więcej od dziesięciu lat. Masowe mordy, niestety, nadal nie są rozliczone i nazwane ludobójstwem. Strona ukraińska niezmiennie wykazuje tendencję do powiększania rozmiarów swoich strat. 

Co gorsze i co groźniejsze – bez przeszkód odżywają na Ukrainie banderowskie resentymenty, wydawane są śpiewniki pieśni banderowskich, w Internecie kursują mapki pokazujące ukraińskie roszczenia, obejmujące 19 dawnych powiatów, aż po Kraków. 

Polska tymczasem wciąż czeka na rozliczenie z Ukrainą. Dyskusja rozgorzeje z pewnością po premierze filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego. 

Prelegentka, jak każdy gość Grupy PAMIĘĆ, dostała w prezencie góralską chustę, a od Macieja Downar Zapolskiego – syna rotmistrza Zdzisława Nurkiewicza „Nocy”, „Nieczaja”, dowódcy 27. pułku ułanów im. Króla Stefana Batorego – jego czwartą już, prawie 400-stronicową książkę „Kresowy Legion”. Deklarowała, że będzie czekać na mailowe lub telefoniczne wieści od osób, których rodzinne historie mogą się przyczynić do udokumentowania ludobójstwa dokonanego rękoma ukraińskich nacjonalistów. 

 

/as

NT24TV 08.10.2016
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również