Pożegnanie z muzyczną sceną Jarmarku – jak „dali czadu” śpiewający aktorzy
NOWY TARG. Upalna niedziela miała sprzyjać wyciszeniu emocji po nocnych koncertach przez dwa jarmarkowe dni. Prezentacja stowarzyszeń senioralnych i chóru „Srebrne Nuty”, teraz pod kierunkiem Zbigniewa Huptysia, zdawały się tak właśnie działać. Ale gdy scenę wzięli we władanie śpiewający aktorzy – znowu powiało gorącem…
…I to hiszpańskim. Oczywiście za sprawą Hanny Śleszyńskiej i dwójki jej przyjaciół – również śpiewających aktorów. Bohaterka seriali i powszechnie lubiana aktorka z kabaretowym zacięciem w ogniście czerwonej sukni uraczyła publiczność piosenkami rodem i z Meksyku, i z półwyspu iberyjskiego. Gdy wybrzmiały Kukaracza i Ja, pierwsza kobieta w Hiszpanii…, Que Viva España – śpiewał już z temperamentną wykonawczynią cały rynek.
Natomiast romantyczna, liryczna Olga Bończyk „Dniem – wspomnieniem lata” postanowiła przypomnieć repertuar Anny Jantar. A „Walc Barbary” z „Nocy i dni” śpiewała tak, że niejednemu łza się w oku zakręciła.
Hanna Śleszyńska rozbawiła wszystkich tragikomiczną opowieścią o zdradzie i odejściu ukochanego. „Windę do nieba” śpiewaną kiedyż przez Elżbietę Dmoch z zespołu „Dwa plus jeden” nucił już cały rynek. A jej koleżanka w zwiewnych, kolorowych kreacjach zapraszała na tik-toka, gdzie ucieszne kawałki prezentuje pod imieniem Grażyny.
Robertowi Rozmusowi, który w Nowym Targu jest gościem dość częstym, a na jednym z wcześniejszych Jarmarków rej wodził jako pan młody na góralskim weselu, pozostawało sięgnąć po bardziej męski repertuar – czyli Krzysztofa Krawczyka. Entuzjazm publiczności towarzyszył mu, gdy śpiewał „To, co dał nam świat…”.
Było więc w niedzielne popołudnie upojnie, melodyjnie, tanecznie, rozrywkowo, nawet kabaretowo. Żegnali się artyści z nowotarskimi fanami nadal uczuciowo, ale poważnie – pieśnią Zbigniewa Wodeckiego:
Umiemy żyć obok zła
– nauczmy się wreszcie żyć obok siebie.
Z tym przesłaniem zostańmy – przynajmniej do kolejnego Jarmarku.
(asz)
Fot. Paweł Kos
Komentarze