Pierwszy na Podhalu musical – prezent od Honorowego Obywatela
NOWY TARG.
Gwoździem programu jubileuszowych obchodów rzeczywiście stał się pierwszy na Podhalu musical, w dodatku tworzony przez nowotarżanina. Janusz Stokłosa razem ze swoim artystycznym partnerem, Januszem Józefowiczem, ściągnął do Miasta ze stolicy Teatr Studio Buffo w 50-osobowym składzie. Sam dyrygował orkiestrą, sam grał na pianinie. Blasku dodała temu zachwycającemu show Natasza Urbańska.
Sobotni wieczór na płycie rynku wypełniły wspaniała muzyka, potężna dawka decybeli, gwiazdorskie, brawurowe wykonania; oszałamiające kreacje, chórki, tancerki, taniec świateł, bajkowa, zapierająca dech w piersiach scenografia, niezwykła dynamika – nawet aerodynamika; kosmiczna energia i multum sentymentów.
Sceniczne wejście było mocne, w bo klimatach latynoskich. Lśniące stroje tancerek, wężowo zwinne oliwkowe ciała – klimat prawie jak podczas karnawału w Rio. Potem wszystko toczyło się w zawrotnym tempie.Janusz Stokłosa aktu nadania Honorowego Obywatelstwa nie mógł odebrać podczas uroczystej sesji w piątek, dlatego cała ekipa miejskiej władzy wręczyła mu go na scenie przed ratuszem. Po piętach deptali jej już górale z muzyką, chcąc uściskać artystę-swojaka, wręczyć mu góralski kapelusz. Od Nowej Targowicy nowotarżanin – już Honorowy – dostał góralski serdak. Hiszpańskim żarem wybuchła „Makarena”. W powietrzu zawirowały złote płatki. Zaraz potem rozrzewniła publikę „Marija, Marija” Carlosa Santany.
A po tych gorących rytmach – zmiana kierunku i jazda na Wschód. „Jołoczki, sosionoczki” Czesława Niemena i gwiazda Studia Buffo – Natasza Urbańska, „Rosjanka z Mokotowa”, tym razem w śniegowych płatkach, bajkowych saniach, białej czapie, skacząca na batucie. Wylała się rosyjska dusza w dumce kozackiej. A wiecznie żywy romans „To były piękne dni” cały rynek śpiewał razem z artystami.
Najstarszy męski duet w show biznesie, czyli Janusz Stokłosa jako dyrygent i przy fortepianie plus Janusz Józefowicz przy mikrofonie – dawał z siebie wszystko.
„Reprezentanci roztańczonej wsi rosyjskiej” i takiejże wsi polskiej – szaleli do siódmych potów przy melodii „Biełyje rozy”. Ale jak się naprawdę tańczy – pokazał im dopiero muskularny „Pawełek” – 4-krotny mistrz świata w break dance – wirująca energia.
Ze Wschodu – w zaskakującym tempie jazda na wyspy brytyjskie i Freddie Mercury, niezapomniane przeboje grupy „Queen”. Żeby choć chwilę pozostać w strefie anglojęzycznej – twórcy Studia Buffo, jako zaproszeni kiedyś do wybory Polish Star of Chicago, przywieźli stamtąd do Polski, a teraz na Podhale sam ogień, czyli Mariolę Napieralską.
Za moment – znów Natasza Urbańska i „Bei mir bist du sheyn” – nieśmiertelny żydowski hit, piosenka, którą „Andrew Sisters” pocieszały amerykańskich żołnierzy idących na fronty II wojny światowej.
Klimaty, strony, świata, kraje – zmieniały się jak w kalejdoskopie: od twista, po włoskie „Volare, cantare” – nawet w najbardziej ekspresyjnej wersji Cyganów katalońskich. A za moment – Bałkany, Goran Bregović i akrobatyczne wykonanie „Prawy do lewego” z fikołkami w powietrzu, chodzeniem na rękach, tańczeniem na stole.
Finał – jak i początek – był latynoski. Ale że po półtoragodzinnym estradowym wyczynie publiczność nie chciała wypuścić artystów-wyczynowców – za sprawą Janusza Józefowicza powiało jeszcze męską melancholią w wydaniu francuskim. Tą, która każe panom w pewnej chwili wyjść z domu i długo nie wracać…
Rozstanie było bolesne, ale nieuchronne. Na otarcie łez Natasza Urbańska dostała śliczny biały półkożuszek – także od Nowej Targowicy. No i jak miała w nim nie zaśpiewać jeszcze raz?.. Prezent rozgrzał ją tak, że ostatni kawałek odtańczyła już boso.
Dzięki Teatrowi Studio Buffo publiczność zakosztowała rozrywki najbardziej porywającej, pełnokrwistego show. Czegoś takiego w Mieście jeszcze nie grali i publika będzie teraz tęsknić za artystami od dwóch panów Januszów.
Komentarze