Kamery live
prognoza pogody

Pamięci serdecznego Przyjaciela Miasta

27 kwietnia 2021 08:48

RADEVORMWALD – NOWY TARG. Życie niektórych ludzi – wbrew coraz bardziej zmaterializowanej rzeczywistości – pali się wyjątkowo jasnym płomieniem: wiary codziennie poświadczanej postawą pełną życzliwości, empatii, otwarcia na innych, zaangażowania. Kto zdążył złapać w ręce choćby iskierkę z płomienia życia Huberta Staratschka z Radevormwald w Nadrenii-Westfalii, wiernego, serdecznego przyjaciela Miasta i jego mieszkańców – miał szczęście. Niech jej nie zgasi.   

Pamięci serdecznego Przyjaciela Miasta

Hubert Staratschek – inicjator i przez 36 lat duch sprawczy przyjaznych kontaktów między stolicą Podhala a Radevormwaldem – w wieku 85 lat pożegnał się z tym światem tak, jak żył: wypisany ze szpitala, żeby zamknąć oczy wśród swoich najbliższych, w gwarze rozmów o wielu sprawach i planach.

Jeszcze niedawno marzył, że razem z kochaną żoną Gondą pojadą w podróż swojego życia – do Szwajcarii. Jeszcze dwa tygodnie temu dzwonił do jednego z nowotarskich przyjaciół. Kiedy musiał już napomknąć o swoich pobytach w szpitalu – zawsze pocieszał, że „było źle, ale jest lepiej”. Optymizm i nadzieja nie zgasły w nim do końca. Tak, jak pamięć o przyjaciołach spod Gorców i Tatr.

Urodził się 3. kwietnia 1936 roku, na ówczesnym terytorium Niemiec – w dzisiejszej Szczytnej pod Nysą Kłodzką. W odległości nie większej niż 30 km od tego miejsca, ale pod drugiej stronie górskich grzbietów, w Czechosłowacji, urodziła się jego przyszła żona. Poznali się jednak dopiero na Uniwersytecie w Wuppertalu, gdzie oboje podjęli studia pedagogiczne. Ślub wzięli po zaledwie 3 miesiącach narzeczeństwa, w przekonaniu, że to miłość i wybór aż po kres.

Myślę, że łączył ich wyniesiony z rodzinnego domu ten sam duch katolicyzmu – mówi Marian Wach, przez 34 lata tłumacz i zaangażowany uczestnik kontaktów radevormwaldzko-nowotarskich, przyjaciel Huberta Staratschka. – To był katolicyzm w takim bardziej polsko-słowiańskim wydaniu: wiara przenikająca całą codzienność i wszystkie relacje z ludźmi; konkretna, bez filozofii, przejawiająca się w postawie i w czynach. Hubert po prostu żył tym, w co wierzył.

Po przesiedleniu małżonkowie znaleźli się w Niemczech Zachodnich. Oboje pracowali w szkolnictwie. On uczył religii, prowadził zajęcia sportowo-rekreacyjne i krajoznawcze. Ona, prócz wychowania religijnego, spełniała się w nauce muzyki.

– Byli bardzo harmonijnym stadłem – wspomina ich nowotarskich przyjaciel. – I otwartym na ludzi. – On – zaangażowany społecznik, altruista, a ona, choć o szerokich zainteresowaniach, zawsze pozostawała w cieniu, mobilizowała go, wspierała, dbała, troszczyła się o zdrowie. Wychowali czwórkę dzieci, a wnukom starali się przychylić nieba, zabierali na wycieczki do Holandii, pomagali, ilekroć było trudno.

                                                                            *   *   *

Rok 1985 w wycieńczonej konfliktem wewnętrznym, stanem wojennym i zduszeniem praktycznie wszystkich dziedzin życia Polsce – był dopiero początkiem drogi w kierunku wolnego rynku. Wtedy też zaczęła z Zachodu docierać pomoc humanitarna. Dekanat Wipperfurth również zbierał dary, które miały jechać do Kurii Krakowskiej. Przywieźli je Hubert Staratschek (członek Rady Dekanatu) i Johannes Schmidt. Gdy tego pierwszego spytano wtedy, gdzie powinny one trafić, zażartował, że pochodzi z Bergisches Landu (Górskiej Krainy), więc chętnie wybrałby małą parafię w pobliżu gór. A że sekretarzem kard. Franciszka Macharskiego był wtedy – śp. już – ks. Andrzej Fryźlewicz, zaproponował on właśnie Nowy Targ.

Gdy w wielkanocny poniedziałek ciężarówka z darami dojechała „zakopianką” do Naprawy – na horyzoncie rysowała się pobielona śniegiem koronka Tatr. Postój na śniadanie i kawę z termosu przerodził się w jeden wielki zachwyt nad tym widokiem.

W parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa przyjął gości z darami ks. prałat Franciszek Juraszek.

Kolejne lata pomocy, która coraz bardziej przeobrażała się w przyjaźń między Nowym Targiem a Radevormwaldem, przynosiły Miastu i Podhalu transporty leków dla szpitala oraz prowadzonej przed dra Edwarda Charczuka „apteki” w Domu Parafialnym. To w jego murach odbyło się duże spotkanie gości z Dekanatu Wipperfurth i nowotarskich parafian. Z Niemiec przyjechały do Nowego Targu m.in.  nowoczesny aparat do narkozy, karetka reanimacyjna, ultrasonograf i inne urządzenia medyczne, nawet – po katastrofie w Czarnobylu – kilka ton mleka w proszku dla dzieci. Wymiana grup młodzieżowych objęła szkoły podstawowe, gimnazja i licealistów, zespoły folklorystyczne, muzyczne, sportowy narybek. W Radevormwald byli podejmowani nasi artyści, a tamtejsi twórcy wystawiali swoje prace w MOK-u i w Galerii BWA „Jatki”. Radevormwaldzkie przyjaźnie zaowocowały też głośną w całej Polsce wystawą mało znanych „biblijnych” rysunków Marca Chagalla, wypożyczonych ze zbiorów archidiecezji w Kolonii. Oficjalne wizyty delegacji samorządowych służyły wymianie doświadczeń w różnych sferach, zwłaszcza komunalnej, społecznej, komunikacyjnej czy socjalnej. Przez kilka lat nasi uczniowie jeździli do Radevormwald na „obozy cyrkowe”. Zintensyfikowane kontakty skutkowały siłą rzeczy osobistymi przyjaźniami wielu osób i całych rodzin.

Podczas szkolnych wymian Hubert Staratschek całe grupy potrafił znienacka zapraszać na lody, fundował wycieczki kolejką i inne przyjemności. Sam przy tym cieszył się jak dziecko. Gdy dowiedział się o czyichś imieninach, urodzinach, ślubie – nie obyło się beż życzeń i prezentu.

Gonda i Hubert Staratschkowie – z pomocą zwłaszcza śp. b. burmistrza Marka Fryźlewicza i Mariana Wacha – poznali natomiast prawie każdy zakątek Podhala i nasze góry. Nic dziwnego, jeśli kiedyś chodzili po Alpach. Jeszcze kilka lat temu przeszli Małe Pieniny, a przed dwoma laty – mimo dużych już problemów zdrowotnych inicjatora przyjaźni obu miast – wyprawiali się rowerami na Słowację, pokonując ok. 50 km dziennie.

– Ich dom był zawsze otwarty – mówi Marian Wach.  – I dla długoletnich przyjaciół, i dla osób przygodnych. A każdy gość czuł się jak członek rodziny. Hubert angażował się we wszystkie kontakty, nawet, gdy organizowali je już inni. Cieszył się każdą wieścią z Nowego Targu, z Podhala. Do końca miał wolę życia, tyle nadziei i optymizmu… Oboje z Gondą – tak podobni w poglądach, w codzienności, zawsze pełni szacunku do każdego człowieka – byli dla mnie przedłużeniem rodziców. Myślę, że straciłem w nim ojca. Taka była bliskość między nami.

Przyjaźń Radevormwaldu z Nowym Targiem – rozwijająca się przez 20 lat – oficjalnie została zadekretowana umową dopiero w 2005 roku. Ostatnim jej epizodem przed pandemicznym zamrożeniem była wizyta nowotarskiej delegacji z wiceburmistrzem Waldemarem Wojtaszkiem. Wtedy właśnie, w maju 2019 roku, symboliczne drzewko przyjaźni zostało posadzone na Placu Nowy Targ, o którego stworzenie zabiegał Hubert Staratschek.

Pandemia nie pozwoliła mu już przyjechać na pogrzeb przyjaciela Marka. Ani teraz nie pozwoli na wyjazd nowotarskiej delegacji, by pożegnać wielkiego Przyjaciela Miasta. Godnie pożegna go na pewno Koło Przyjaciół Nowego Targu w Radevormwald. Ale pamięć o tak hojnie świadczonym dobru może przyspieszy jakiś gest wdzięczności za tę przyjaźń, za wspaniały wymiar człowieczeństwa, który – przy całej skromności i bezpośredniości – ukazywał swoim życiem do końca ziemskiej drogi.

Pan jest mocą swojego ludu. Pieśnią moją jest Pan.

Moja tarcza i moja moc. On jest mym Bogiem – nie jestem sam.

W nim moja siła – nie jestem sam.

Syn Huberta Staratschka zdążył już opowiedzieć przyjacielowi z Miasta, że tę ulubioną pieśń ojca, na jego życzenie, śpiewała zgromadzona wokół niego w ostatnich chwilach rodzina. I odszedł szczęśliwy.

Tacy ludzie nie staną przed obliczem Boga z pustymi rękoma.

Wiadomo już, że pogrzeb odbędzie się 4. maja.

(asz)

Fot. asz, z archiwum Ewy Garbacz i Janiny Maślankowej

 

 

 

 

Anna Szopińska 27.04.2021
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również