Taka była Agnieszka… Wzruszająca retrospektywa nowotarskiej artystki
NOWY TARG. – Tę wystawę po prostu trzeba było zrobić… – ze ściśniętym gardłem mówiła szefowa Galerii BWA „Jatki”, Ania Dziubas, otwierając retrospektywę pt. „Mapa emocji – mapa ciała”, poświęconą sztuce zmarłej trzy lata temu, zaledwie czterdziestoletniej Agnieszki Lorenc.
Artystka czynna w kilku dziedzinach sztuki, malarka, graficzka, projektantka wnętrz – kończyła nowotarskie I Liceum im. S. Goszczyńskiego, następnie wydział malarstwa Europejskiej Akademii Sztuki w Warszawie, studiując też rysunek. W 2004 r. zajęła się ponadto projektowaniem wnętrz w instytucjach, ośrodkach kultury, galeriach handlowych, domach i mieszkaniach – w Polsce i w Szwajcarii.
Wystawy jej prac gościły w Europejskiej Akademii Sztuki, w galeriach Lublina i Gdańska. Często wracając do rodzinnego miasta, uczestniczyła też w dorocznych Prezentacjach Nowotarskich.
Retrospektywna wystawa – zorganizowana przy dużej życzliwości rodziny państwa Lorenców – pokazuje możliwie wszystkie aspekty dynamicznej twórczości Agnieszki: od prac jeszcze z czasów studiów, przez abstrakcyjno-symbolicznne gabarytowe obrazy olejne, obrazy dyplomowe z cyklu „Maski i pozy”, dające wyobrażenie o malarskim warztacie akty, grafiki, subtelne rysunki ołówkiem z cyklu „Mapa ciała”, po projekty wnętrz, w których naprawdę chciałoby się bytować i spędzać czas.
O cyklu obrazów „Moja czasoprzestrzeń” wrażliwa interpretatorka sztuki, prof. Ludmiła Figiel w tekście do katalogu wystawy napisała tak:
Wydaje mi się, że cztery tak zatytułowane obrazy Agnieszki, pokazują pewne wydarzenia, które zlokalizowała w przestrzeniach posiadających swój własny czas i właściwości. Wiadomo, że abstrakcje można ”czytać”/przeżywać według wzoru własnego serca. Toteż, gdy patrzę na „Czasoprzestrzenie” Agnieszki, mam wrażenie, że one reagują na moją, skupioną na nich, uwagę. W rytm mojego pulsu „latarnie sensu” zapalają się w różnych punktach ich przestrzeni, a wewnętrzna dynamika obrazu zmienia się w zależności od mojego (psychicznego i fizycznego) miejsca, w którym się znajduję, obserwując ten magiczny „moment latarni”. Na dwóch „Czasoprzestrzeniach” masywne „płyty tektoniczne” przedstawionego „świata” napierają na siebie z ogromnym naprężeniem. Wydają się być powłoką dla ukrytej pod nią, buzującej energii. Może niszczycielskiej. A może twórczej.
Wernisaż nie mógł się odbyć bez obecności i zaangażowania rodziców Agnieszki – pani Zuzanny i pana Andrzeja, męża Łukasza Kukiana i wielu przyjaciół. Pamięć to rzecz piękna i ciesząca serce, ale cień smutku też się kładł na tym wydarzeniu.
(asz)
Komentarze