Janka Makowskiego „Skąd przychodzimy, kim jesteśmy….”. Wystawa bardzo retrospektywna
ŁOPUSZNA. Odkrywanie na nowo swoich dzieł – po wielu latach i różnych przypadkach żywobycia – może być doświadczeniem fascynującym. Do współuczestnictwa w takiej przygodzie zaprosił wszystkich, których sztuka ciekawi, Janek Makowski z Łopusznej.

Wystawa jego prac malarskich, akwareli, pasteli i grafik rozgościła się teraz w całej sali widowiskowej łopuszniańskiego GOK-u. A na wernisaż – aż dziw, jaki przybył tłum: gminne władze, przyjaciele z różnych stron Podhala, ludzie ze Stowarzyszenia „Drogami Tischnera”, dwaj bracia księdza profesora, artyści z Nowego Targu, Marian Gromada – malarz zza miedzy między Łopuszną a Ostrowskiem, prof. Anna Mlekodaj, wielu innych gości. Wszak autor – absolwent nowotarskiego „Goszcza” i krakowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej na kierunku wychowanie plastyczne; malarz, grafik, filmowiec, trochę aktor, twórca galerii sztuki w spichlerzu dworku Tetmajerów, przez 18 lat szef Nowotarskiej Telewizji Kablowej, autor i współautor wielu filmów i reportaży, zdjęć do filmu „Szlakiem mało znanych osobliwości przyrodniczo-kulturowych wokół Tatr” i scenariusza do obrazu „Jako drzewiej górole drzewo w lesie ścinali” – to postać znana w regionie.
Od studenckich lat, które przypadły na czas stanu wojennego, mocno zaangażowany twórczo, przez ileś lat jednak odkładał malowanie i rysowanie na rzecz innych zajęć. Teraz sztuka znów upomniała się o niego.
W tym skarbcu, który zniósł z poddasza, były obrazy pokazywane wcześniej w Galerii „Jatki”, głównie przy okazji kolejnych Prezentacji Nowotarskich, ale były też rysunki, które nie ujrzały światła dziennego od lat studiów, trudnego czasu stanu wojennego.
Gabarytowym świadectwem tego okresu jest przejmujący, wymowny obraz „Grudzień ‘81”. To płótno Janek Makowski – jak wszyscy studenci wówczas odesłany z uczelni do miejsca zamieszkania – postanowił jednak zawieźć do Krakowa i pokazać ks. Tischnerowi. Co przeżywał, gdy na granicy województw, w Lubniu, zomowcy z automatami wpadli, by kontrolować kursowy autobus – łatwo sobie wyobrazić. A dwóch „smutnych panów” z UB minął na schodach do mieszkania księdza profesora przy ul. Św. Marka.
Obraz długo przebywał u twórcy „Etyki Solidarności”, a po latach wrócił do autora, był prezentowany w Galerii BWA „Jatki”, na wystawie z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości.
Zwłaszcza w olejnych dziełach Janka Makowskiego widać fascynację impresjonizmem i ekspresjonizmem, także abstrakcyjną wyobraźnię. Akwarele, pastele – zdradzają artystyczną wrażliwość, a rysunki, szkice, pospieszne notatki, detale, uchwycone kształty – są zapisem warsztatowych doświadczeń, także dokumentem ciekawego czasu.
W studenckich latach malarstwo dla Janka Makowskiego było całym życiem i żywiołem. Odzwierciedlały się w nim idee czasu, myśli górne i chmurne, energia, emocje. Teraz skupia się on bardziej na tym, by – jak pisał ks. Tischner – jego sztuka służyła pięknu, dobru i prawdzie; pomagała je wybierać.
– W tamtych czasach wydawało się, że wszystko możemy osiągnąć… A teraz chciałbym mieć trochę czasu i możliwości, żeby malować to, na co mam ochotę: to, co mnie, otacza, czyli wspaniałe krajobrazy. Może wrócę do rysowania ludzi. Bo jak ks. profesor kiedyś powiedział – nie o moim malarstwie, ale o moich filmach: „ – No, Jasiu, te twoje filmy to piękne som, ale cłeka w nich brakuje”. Więc spróbuję wrócić do tego cłeka.
(asz)
Komentarze