Hołd Powstańcom Warszawskim. Tam nie było dobrego wyboru…
NOWY TARG. Po efektownych rekonstrukcjach na rynku, drugą częścią obchodów 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, stał się hołd złożony bohaterom walczącej stolicy przed odsłoniętą tego dnia tablicą poświęconą „Wiernym Bogu i Ojczyźnie”.
Wykonana z czarnego marmuru, została ona umieszczona na zaostrzonej płycie z szarego piaskowca, posadowionej w sąsiedztwie Krzyża Katyńskiego. Ufundowała ją Grupa Mieszkańców PAMIĘĆ, a odsłaniali ks. Władysław Zązel, starosta Tomasz Hamerski, przewodniczący Rady Miasta Jan Sieka i wiceburmistrz Krzysztof Trochimiuk.
Gdy wybiła Godzina „W”, zawyły syreny, a członkowie ONR-u z Podhala zapalili pochodnie, odpalili czerwone race, rozwinęli transparent.
– Dokładnie 80 lat temu, w Godzinie „W”, młodzi – dziewczęta i chłopcy – żołnierze Armii Krajowej, ale też innych organizacji współpracujących z AK czy skupionych w AK, żołnierze i harcerze Szarych Szeregów zerwali się do nierównego boju z niemieckim okupantem, żeby wyzwolić stolicę – mówiła posłanka Anna Paluch. – Walczyli z Niemcami, ale chodziło im też o to, aby Polska nie była zalana falą sowietyzacji. Przecież na prawym brzegu Wisły byli Sowieci, ich „szczekaczki” nawoływały do powstania i oporu przeciwko Niemcom. Niemcy w popłochu cofali się przez Warszawę. Wszystko wskazywało, że ten zryw zostanie uwieńczony powodzeniem. Jednak tak się nie stało. 20 tysięcy ofiar spośród żołnierzy Armii Krajowej, ok. 180 tys. ofiar spośród ludności cywilnej. Substancja stolicy – morze gruzów. Ale przed jakim oni stali wyborem? Albo dać się zabić Sowietom, bo przecież była już „operacja Ostra Brama”, oddziały AK na Litwie, współpracujące przy wyzwalaniu Wilna, zostały podstępnie zwabione i wywiezione na Sybir. Tam nie było więc dobrego wyboru: albo zginą z ręki niemieckiej, albo z ręki sowieckiej, albo w kazamatach UB.
Oni myśleli o innym scenariuszu: że jak skończą walkę, jak ją wygrają, to pójdą alejami przez Warszawę, tak, jak w piosence szturmowej oddziału „Parasol”:
Panien rój,
kwiatów moc i sztandary.
Równy krok,
śmiały wzrok, bruk aż drży.
Alejami z paradą
będziem szli defiladą,
z wolną Polską, co wstała z naszej krwi!
Niestety, inny los ich czekał. Nie tylko ordynarna, wredna propaganda komunistyczna, która ich nazywała „zaplutymi karłami reakcji”, ale wywózki, morderstwa, kazamaty ubeckie. Przypomnę tylko postać Jana Rodowicza „Anody”. To był żołnierz właśnie „Parasola”, który w pierwszych latach po wojnie zajmował się pogrzebami żołnierzy AK, szukaniem po Warszawie tych prowizorycznych cmentarzy i chowaniem ich na Powązkach. Bo na każdym skrawku powierzchni, gdzie nie było betonu ani utwardzonej powierzchni, chowali wtedy poległych. Jaki był los Jana Rodowicza „Anody”? Przyszli po niego w wigilię, wzięli w ten ubecki konwejer no i podobno wypadł z okna. Ale który aresztowany otoczony przez uboli mógł się im wyrwać i przez okno wskoczyć… Zabili go po prostu. Tak jak bardzo wielu innych żołnierzy AK. To poświęcenie – nie tylko żołnierzy, ale ludności cywilnej, udręczonej, zasypywanej w piwnicach, pod bombami, mordowanej, jak 50 tysięcy mieszkańców warszawskiej Woli, zamordowanych z premedytacją, metodycznie. Ilość zamordowanych szacuje się po ciężarze popiołów, które wtedy odkopano. Pryzma trupów sięgała I piętra – mamy świadectwo choćby Wandy Lurie, której udało się przeżyć masakrę. Nieprawdopodobne bestialstwo… Więc nie bylibyśmy Polakami, gdybyśmy ich nie zachowali głęboko w sercu i w naszej modlitwie.
Przewodniczący Jan Sięka dołączył do tego słowa refleksję o cenie wolności człowieka i Polaka, która jest w nas; cenie płaconej w całym ciągu naszej narodowej historii. Płaconej, byśmy mogli mieć to, co mamy w dzisiejszych czasach.
– Myślę, że rocznica powstania warszawskiego, upamiętnienia ofiar, oddania hołdu bohaterom, którzy poświęcili swoje życie, abyśmy dziś wszystko mieli, to dobry moment, by zadać sobie pytanie: czy ja jestem człowiekiem wolnym, czy moje wybory są wyborami dobra, prawdy, miłości – mówił. – Powstanie warszawskie to był zryw ludzi w swoich sercach wolnych.
Apel Poległych odczytał Arkadiusz Stefaniak-Guzik. Modlitwę za ofiary powstania prowadził ks. Władysław Zązel, kapelan Związku Podhalan. Mini koncertem powstańczych pieśni zaznaczyła swoją obecność reprezentacja chórów “Gorce” i “Echo Gorczańskie”. Nie brakło i poezji w wykonaniu harcerek.
Wiązanki z znicze w hołdzie powstańcom składały władze miasta i powiatu oraz radni; składali przedstawiciele parlamentarzystów, Rycerzy Kolumba, Klubu Gazety Polskiej w Nowym Targu, Związku Kombatantów RP, nowotarskiego Oddziału Związku Podhalan, NSZZ „Solidarność”, Stowarzyszenia Pamięci Strażackiego Ruchu Oporu „Skała”, Jednostki Strzeleckiej 2077 z Krakowa – Pluton Podhale, Stowarzyszenia GIL wraz z Radą Młodzieżową Rabki-Zdroju, Rady Senioralnej i Rady Młodzieżowej z Nowego Targu, harcerzy z Hufca Podhalańskiego ZHP. Towarzyszył im poczet sztandarowy „Solidarności”.
Po tym hołdzie w kościele św. Katarzyny sprawowana była uroczysta Msza Św. w intencji Bohaterskich Powstańców.
(asz)
Komentarze
Jaki to Bóg i jaka Ojczyzna upamiętnia delikatnie mówiąc osobę tak kontrowersyjną jak Kuraś?
lll