Kamery live
prognoza pogody

Future Folk – dzień za krótki, nocy mało…

21 sierpnia 2016 11:41

 

NOWY TARG. Gwiazdą sobotniego wieczoru był „Future Folk”. Po zeszłorocznym koncercie „Zakopowera”, młodsza, trzyosobowa grupa była kolejną, która pokazała jak we współczesnej muzyce działają góralskie inspiracje albo inaczej – co można zrobić z nutami znanymi nam od prawieków.

 

Future Folk – dzień za krótki, nocy mało…

 

I tę domieszkę szaleństwa – nieprzyzwoicie przystojnym chłopcom spod samiućkik Tater i Maciejowi Kowalskiemu, co się otarł o Nowy Jork i występuje teraz jako Matt Kowalsky – wybaczyłoby nawet najsurowsze jury „Muzykowania na Duchową nutę…”.

 

W nurt współczesnej muzyki folkowej wskoczyli oni – dosłownie wskoczyli, bo Stanisław Karpiel-Bułecka, syn znanego architekta i muzyka, Jaśka Karpiela-Bułecki, to przezdolny, utytułowany freestylowiec – jako reprezentanci dubstepu, który z góralską nutą jest jak najbardziej łączliwy. Z grubsza mówiąc, wystarczy podkręcić tempo, dodać ciężkie basowe brzmienia i elektroniczne efekty oraz oczywiście urok osobisty. Reszta tańczy się sama.

 

Dotarli do półfinału V edycji programu „Must Be the Music”, a dwa lata temu, w konkursie Trendy, podczas XII Sopot TOPtrendy Festiwal, utworem „Malinowa dziewczyno”, wygrali główną nagrodę.

 

Na wieczorny koncert w drugim dniu Jarmarku Podhalańskiego może przyszedł aż taki tłum, jaki ściągnęła Beata Kozidrak z „Bajmem”, ale też godny. Co więcej – rodzimy, który całe strofy przyśpiewek potrafił wykrzykiwać razem z dającymi czadu na scenie wykonawcami.

 

A tych było trzech, czyli wspomniany Stanisław Karpiel-Bułecka; dokazujący cudów na skrzypcach Szymon Chyc-Magdzin – też zakopiańczyk, rysownik, projektant, z góralszczyzną zrośnięty od dziecka i doświadczony przez bytność w wielu zespołach oraz Matt Kowalsky, DJ, jazzman, wielokrotnie nagradzany kompozytor i reżyser dźwięku, który wykonania „Future Folku” wzbogaca elektronicznymi brzmieniami.

 

Za sprawą tej trójki, skrzypiec, fujarki, komputera i – nie zapomnijmy – kozy Marioli, zabrzmiały hitowe utwory zakopiańczyków: „Twarda skała”, „Wino i krew”, „Janko”, „Dukaty”, ale i te bardziej miłosne, namiętne, jak „Pocies mnie”. Własną aranżacją odświeżyli kultową piosenkę „Bo jo Cie Kochom” Andrzeja Dziubka.

 

Przy tym dokazywali na scenie, tańcząc, skacząc, wywijając hołubce. W sztywnych bukowych portkach tak by dokazywać nie mogli, dlatego ubrali się w kapoty z miękkiej materii, z fruwającymi połami i wygodne hajdawery, okręcone sznurowaniami od kostek po kolana. A dobre kierpce przy tych wyczynach sprawdziły się nawet lepiej niż „Adidasy”. Decybele z nagłośnieniowej aparatury słuchaczom aż dudniły w piersiach. Ze sceny wiało temperamentem, siłą, ciepłem – jak przy podmuchach „halnego”.

 

 

 

Damską część publiki ostatecznie rozczuliła „Malinowo dziewczyna”, a jeden pan z Kujaw, który pracuje u Steskala, tak jest widać zauroczony swoimi koleżankami z Podhala, że przez dzierżącą mikrofon panią Helenkę próbował im załatwić dedykację jakiejś lirycznej piosenki. Folkowcy serca mają miękkie, więc – udało się!..

 

 

 

 

 

NT24TV 21.08.2016
Komentarze

Napisz komentarz

Komentarze muszą najpierw zostać zaakceptowane przez administratora. Redakcja nowytarg24.tv nie odpowiada za treść komentarzy internautów.

Zobacz również