Aktor rozśpiewał Salon, czyli: Rafał Jędrzejczyk show z „Hymnem Nowego Targu”
NOWY TARG. Nie pierwsza to bytność krakowskiego aktora w nowotarskim Salonie Poezji, a jednak Rafał Jędrzejczyk za każdym razem robi furorę, rozbawia i wzrusza publiczność, serwuje świetny tekstowo i muzycznie repertuar, po prostu – jest człowiekiem orkiestrą.

Znany i charakterystyczny artysta przez ponad pół wieku związany z „Piwnicą pod Baranami”, aktor Teatru Starego wsławiony znaczącymi rolami w głośnych spektaklach, śpiewający konferansjer, autor tekstów piosenek, scenariuszy estradowych, bajek dla dzieci – w stolicy Podhala witany jest zawsze z sympatią, nawet entuzjastycznie.
Nie inaczej było tym razem. Wystarczyło, że Stanisław Krzak (MCK) zapowiedział 164. Salon Poezji z jego udziałem, a ratuszowa sala wypełniła się publicznością do ostatnich krzeseł.
Swój recital Rafał Jędrzejczyk zatytułował skromnie „Blusik” (pesząc się obecnością w ratuszu profesjonalnej wokalistki jazzowej Justyny Pustówki). Taki sam tytuł nosi płyta wydana przy okazji 9. Festiwalu Piotra Skrzyneckiego. Utwory, które wybrał do zaprezentowania w Nowym Targu rzeczywiście mieściły się w lżejszej konwencji, lecz ich teksty wyszły spod pióra znakomitych autorów (Andrzej Ozga, Andrzej Bursa, Grzegorz Tomczak, Tadeusz Kubiak czy Borys Pasternak) i kompozytorów, a to daje znak jakości i formie, i treści.
Jego własnego autorstwa też było kilka tekstów – włącznie z zachowanym jako niespodzianka na koniec ponad godzinnego recitalu „Hymnem Nowego Targu”. Melodyczny pierwowzór nowego hymnu to kultowy „Tupot białych mew” Wojciecha Młynarskiego, z muzyką Janusza Salamona. Publiczność zanosiła się od śmiechu i nagradzała artystę burzą braw.
Między swoje wokalne wykonania z muzycznym podkładem (akompaniament piwnicznych wirtuozów) gość z Krakowa wplatał perełki anegdot i wspomnień o nieżyjących przyjaciołach – Zbigniewie Wodeckim czy Stanisławie Tymie. Od utworów kabaretowej proweniencji przechodził do nostalgicznych piosenek. Z ekwilibrystyczną zresztą łatwością.
A na koniec wciągnął publiczność w licytacyjne show. Jedna z trzech jego autorskich płyt „poszła” za 400 zł, a uciechy było co niemiara. Przychód z krążków i datki wpadały do puszki WOŚP.
(asz)
Komentarze