W Salonie Poezji – Piotr Cyrwus z Norwidem i Miłoszem
NOWY TARG. Bardzo obiecująco zapowiada się tegoroczny jubileusz półwiecza istnienia Miejskiego Centrum, a przed remontem Miejskiego Ośrodka Kultury. Przez Salon Poezji przewinie się plejada gwiazd z Nowym Targiem związanych. Pierwszą była Gosia Bańka, drugą jest Piotr Cyrwus, który wrócił do ratuszowej sali z nieśmiertelnymi strofami Norwida i Miłosza.

To właśnie on – u boku inicjatorki Salonów Poezji w różnych polskich miastach, Anny Dymnej – w maju 2018 roku rozpoczynał te niezwykłe spotkania z żywym słowem poezją ks. Jana Twardowskiego. Od tej pory Salonów wydarzyło się już ponad 150. Swoimi osobowościami, wrażliwą interpretacją – wzbogacali je m.in. Jan Kanty Pawluśkiewicz, Bartek Topa, Stanisław Jaskułka, Piotr Polak, Jaśmina Polak, Mateusz Dewera, Joanna Kuberska. Niekiedy wykonawcy aranżowali przestrzeń jak w spektaklu teatralnym, używali rekwizytów i strojów, a prawie zawsze towarzyszyła Salonowi muzyka – klawiszowa, skrzypcowa, klasyczna i góralska; w postaci podkładów i efektów. Na stołach niezawodnie pojawiały się dowody hojności sponsorów – półmiski pysznych ciastek, termosy z gorącą kawą, herbatą. Wszystko to tworzyło fantastyczny, ciepły klimat. A Piotrowi Cyrwusowi tym razem wirtuozowsko akompaniował Paweł Tylka.
W kilkudziesięciu latach swojej aktorskiej kariery Piotr Cyrwus przewinął się przez sceny teatrów: Polskiego w Warszawie, im. Stefana Jaracza w Łodzi, wreszcie krakowskich – STU i Teatru Starego. Mierzył się z rolami w dramatycznej klasyce – od Szekspira po Gombrowicza i Mrożka, a jego bogata filmografia to kilkadziesiąt kreacji w popularnych serialach, filmach, spektaklach telewizyjnych. A do poezji Norwida – jak sam powiada – przez lata dorastał.
Wiersze, które w większości wygłaszał z pamięci, były przejmującym monologiem dotykającym mnóstwa najważniejszych spraw: sumienia, prawdy, sensu pracy i sztuki, przemijania, piękna, ludzkiego smutku, polskiego ducha, miłości niespełnionej.
Nic dziwnego, że spotkanie z Piotrem zgromadziło publiczność, która z trudem mieściła się w ratuszowej sali. O swoim koledze pamiętał i licealny rocznik z „Goszczyńskiego”. Aktor i ziomek nie zawiódł ich, sięgając po najambitniejszy repertuar.
(asz)
Komentarze